❄ ROZDZIAŁ 3 ❄

260 20 0
                                    

PETER POV.

- Widzieliście może gdzieś Emily? - spytałem tych, którzy byli w salonie i kuchni. Muszę jej powiedzieć, że nie powinna gniewać się na Lokiego, a zbieram się do tego już od dwóch dni. Rozmawiałem z Thorem i przekazał mi coś co powinna wiedziećć. Być może dzięki temu zmieni swoje nastawienie do Laufeysona.

- Nie, a dlaczego pytasz? - zapytał Tony.

- Jak dobrze wiecie, od ostatniego spotkania z Lokim nie wiedząc czemu znienawidziła go. Jednak nie wie, że on ją okłamał mówiąc jej przykre rzeczy. To jest trochę skomplikowane. Thor może wam to lepiej wyjaśni - powiedziałem.

- Wydaje mi się, że lepiej będzie jeśli jej o tym nie powiesz - powiedział Stark - Może Ci kiedyś powiem dlaczego.

- Nie ma jej u siebie? - zaproponowała Pepper.

- Tam poszedłem w pierwszej kolejności - odparłem.

- Jarvis! Sprawdź czy Emily jest w wierzy - rozkazał ojczulek.

- Agentka Birch jest w sali treningowej - jak najszybciej się tam wszyscy udaliśmy. Emily od dawna nie była w sali treningowej ani pomieszczeniach tego typu. Starała się od tego po części odciąć.

- Nie ma jej tutaj - powiedziałem wchodząc do sali.

- Agentka udała się teraz na strzelnicę - rzekł Jarvis. Poszedłem tam i przyglądałem się jak moja siostra strzela w sam środek tarczy.

- Długo tak tutaj stoisz? - spytała odwracając się.

- Nie - rzekłem jedynie - Co tam u Ciebie? Nie codziennie od ostatnich zdarzeń widzi się Ciebie w miejscach związanych z walką.

- Nigdy nie jest za późno, żeby się ogarnąć, prawda? - No niby ma rację - Po rozmowie z Thorem zdałam sobie sprawę, że nie mogę tak dłużej żyć - powiedziała i załadowała magazynek - Być może Loki jest kłamcą i oszustem, który rani uczucia innych, ale ja przez niego nie będę stała w miejscu - a już miałem nadzieję, że wie, iż Loki nie chciał jej skrzywdzić - Szukałeś mnie z jakiegoś konkretnego powodu? - spytała.

- Dzwoniła do mnie Michelle, chciała się z tobą umówić na kawę - wymyśliłem na poczekaniu.

- Przekaż jej, że o każdej porze dnia i nocy. Kawy nigdy nie odmówię - powiedziała roześmianym głosem.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i wróciłem do swojego pokoju. Szkoda, że moja dziewczyna nie zgodziła się ze mną zamieszkać. Jednak niedługo się to zmieni. MJ powiedziała, że zamieszka ze mną dopiero jak skończy studia. Lepsze to niż nic.

Muszę jeszcze do niej zadzwonić i poprosić ją, aby spotkała się z moją siostrą. Nie jestem pewien czy Emily zgodziła się ze względu na to, że Michelle jest jej przyjaciółką, czy dla kawy. Zaśmiałem się w myślach.

Następnego dnia miałem bojowe zadanie. Musiałem się zajmować Morgan. Rodzice w pracy. Emily na spotkaniu z moją dziewczyną. Całe szczęście, że jest jeszcze Happy w zanadrzu.

- Atak na Bank Miejski - zakomunikował Jarvis, kiedy była pora obiadowa.

- Happy... - spojrzałem na niego.

- Zajmę się nią. Leć - nie musiał dwa razy powtarzać. Po chwili byłem już w swoim kostiumie i w połowie drogi na miejsce. Co prawda tego typu przestępstwa są na porządku dziennym w Nowym Jorku, jednak czasem mam nadzieję, że któregoś dnia nic się nie wydarzy. Nim się obejrzałem byłem już w banku.

- Cześć młody - przywitał się Kapitan Ameryka. Szczerze mówiąc ledwo go poznałem. Zapuścił włosy i brodę. Do tego ma inny strój.

- Witam, witam. Nowa stylówka? - zapytałem jednocześnie atakując jednego z włamywaczy, który mierzył bronią do jednej z pracownic.

- Jak widać - powiedział, odparwszy atak drugiego mężczyzny - U Ciebie po staremu? - spytał wskazując na mnie.

- Jak widać - Rogers zaśmiał się.

Walczyliśmy ramię w ramię dopóki nie zjawiła się policja. Dopiero wtedy mogliśmy opuścić miejsce przestępstwa.

- Dlaczego akurat teraz się pojawiłeś? - zapytałem zaciekawiony. Parę lat temu Avengersi rozeszli się po świecie. Od naszego ostatniego spotkania w komplecie minęło prawie półtora roku.

- Tony nas poinformował, że Thor się żeni oraz, że musimy w ciągu miesiąca pojawić się w Stark Tower - wyjaśnił - Więc oto jestem.

- Cieszę się, że w końcu znowu spotkamy się całą ekipą - powiedziałem.

Po pół godzinnym spacerze w stronę domu, byliśmy na miejscu. Przez chwilę bałem się, że Happy mógłby sobie nie poradzić z Morgan. Zwykle zostaje albo z opiekunką, albo z Emily. Ja opiekuję się nią od czasu do czasu. Jednak spędzam z nią dużo czasu, kiedy nasi rodzice są w domu. Zdecydowanie moja siostra bliźniaczka jest ode mnie bardziej odpowiedzialna i ma lepsze podejście do dzieci niż ja.

Wchodząc do domu od razu usłyszałem śmiech dziewczynki. Ulżyło mi, ponieważ gdyby jej, zarówno jak i Happy'iemu coś się stało to nie miałbym życia.

Po chwili jednak oprócz śmiechu usłyszałem również szczekanie. Przyspeszyłem kroku i zaraz byłem w salonie, gdzie Clint bawi się z psem i Morgan.

- Skąd tu się wziął ten pies? - spytałem.

- Obiecałem moim dzieciom psa, więc pojechałem do schroniska wziąść jakiegoś. Ledwo co opuściłem schronisko, a dzwoni do mnie Happy i mówi, że Tony go pilnie potrzebuje. No a on opiekował się wtedy małą i poprosił mnie żebym przez jakiś czas zajął się małą Starkówną - wyjaśnił. Kiedy skończył mówić rozejrzałem się po pomieszczeniu i nie zauważyłem Happy'ego.

- Jak się wabi? - spytałem.

- Robin! - wykrzykneła dziewczynka, przypominając tym samym o swojej obecności.

- O! Cześć Steve - zawołał Clint. Przez to zamieszanie z psem zapomniałem, że za mną szedł Kapitan.

- Witaj Clint - przywitał się.

- No widzę, że już prawie wszyscy są - oznajmił Tony, który nie wiem skąd się pojawił. Zaraz za nim pojawiła się Natasha - Brakuje tylko Bannera, ale z tym nie problem, bo jest w mieście.

💙💙💙

Wybaczcie, że tak długo mnie nie było, ale miałam problem z wi-fi :'(
Ale już jest wszystko okej :D

W Obliczu PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz