-Zresztą tamten dom do same wspomnienia...

Przyznałem mu racje, kiwając otępiale głową. Rację, iż każdy przedmiot, którego choć raz dotykał Łukasz albo o nim gadał, mi go przypomniał. A chyba nie muszę mówić, jak bardzo cierpiało moje ciało, mój mózg, moje zdrowie, gdy wspomnienia za bardzo we mnie uderzały.

-Musisz odpocząć. Zaufaj mi, i gdy za chwile podwiozę cię do domu, spokój się, weź ze sobą wszystko czego będziesz u mnie potrzebował. Oskara się pozbędę, tak że na spokojnie będzie miał z jakieś cztery godzinki na ogarnięcie się. To co, dasz mi tą szanse?

Powiedzcie mi, miałem jakieś inne wyjście, niż tylko pokiwać głową, na tak, że się zgadzam? Nawet jeśli wtedy bym się zbuntował i wrócił do siebie, to i tak Kubańczyk po kilku godzinach byłby u mnie i kazał na siłę się pakować i wprowadzać do niego...

                                                                        ****

-Ej, a co z domem? Co z zwierzakami, roślinami? Kto tym się zajmie jak mnie nie będzie? I co z tym debilem, będzie tu mieszkał?- pytałem, schodząc po schodach i ciągnąc za sobą dość ciężką jedną walizkę. Kubańczyk właśnie otwierał bagażnik i widząc, że średnio sobie radze, podskoczył do mnie, i trochę olewając moje pytania zabrał mój bagaż.

-Zadałem ci pytania, hello!

-Aa, sorry zamyśliłem się. No Oskar raczej zostanie tutaj- mówiąc to spojrzał na budynek, z którego się właśnie wyprowadzałem- razem z Karoliną. No i to raczej oni będą dbać o koty i królika, a i o te twoje roślinki.

-Rozwiałeś z Oskarem? Mówił coś o mnie?

Kubańczyk właśnie gramolił się trochę z włażeniem walizki do samochodu, więc znowu nie dosłyszał, przez gadanie sam do siebie,( że ta jebana walizka nie chce mu się zmieścić- ale no bez przesady, duża to ona nie była) o co go pytałem.

-Widziałeś się z Oskarem, nie? Gadał coś o mnie?!- zapytałem, tym razem o wiele, wiele głośniej, tak żeby na sto procent ten palant mnie usłyszał.

Kubańczyk w końcu zamknął bagażnik, i otwierając mi drzwi do samochodu ( oni wszyscy mnie mieli chyba za jakieś ułoma, że serio myśleli, że nawet drzwi do auta nie umiem sobie sam otworzyć) odpowiedział:

-Bardziej to się z nim kurwa kłóciłem, niż rozmawiałem...- westchnął, przewracając oczami, bo zamiast wsiadać to stałem i się na niego wpatrywałem wyczekując odpowiedzi- Pierdolił , że nie chciał się na ciebie rzucać, że sam nie wie dlaczego to zrobił. Chciał z tobą porozmawiać, ale wiedziałem, że to nie jej zbyt dobry pomysł. Powiedziałem mu, że biorę cię do siebie. Nie za bardzo się ucieszył, a raczej to się wkurwił i mnie zwyzywał...ale mniejsza z tym. Wsiadaj no!

Nie było sensu wypytywać się go o coś jeszcze, więc zakończyłem temat Oskara, nie pytając mężczyzny już o nic więcej...

                                                                          ****

Mieszkanie wynajmowane przez Kubę znajdowało się z dobra godzinkę jazdy od mojego domu. Rzadko kiedy w nim przebywałem, gdyż nie było powodów by do niego jeździć. To on większość czasu spędzał u nas, siedząc w domu, pomagając przy urządzaniu studia, nagrywając piosenki.

Jego mieszkanie składało się z trzech małych pokoi, łazienki, kuchni i przedpokoju. Mieszkał sam, a tylko czasami wpadali do niego kumple na dwa/trzy dni przenocować. Jadąc tam zastanawiałem się ile czasu będę potrzebował na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Ile czasu będzie mnie chciał trzymać w domu, ile czasu według niebo będzie mi potrzebne aby dość do siebie.

-Ja mam jeszcze dziś trochę spraw do pozałamywania na mieście, więc pokaże ci tylko, który pokój zajmiesz i będę spadał. Mam nadzieję, że sobie jakoś poradzisz, rozgość się i w ogolę..- powiedział wyciągając kluczyk ze stacyjki.

-Okey, a o której miej więcej wrócisz?- zapytałem odpinając pasy

- Gdzieś koło dwudziestej drugiej, i postaram się kupić coś dobrego na kolacje. - uśmiechnął się i wyszedł z samochodu.

Poszedłem jego śladem i również opuściłem samochód, udając się bezpośrednio do klatki bloku. Walizką zajął się ponownie Kubańczyk...

Kiedy już pokazał mi pokój jaki miałem zajmować przez najbliższy czas, wymięliśmy jeszcze dwa słowa, i słysząc jak drzwi zastają zamknięte a kluczyk przekręcony, opadłem bezsilnie na łóżko. Ukryłem twarz w dłoniach. Naszła mnie tak myśl, że może teraz, gdy znajduje się w innym domu, w innym miejscu, że teraz może przy wsparciu Kuby dojdę chociaż po części do siebie, że odzyskam wiarę w lepsze jutro...

Hah, ładnie sam siebie umiałem okłamywać...


Zapomniałem się pożegnać  [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz