ROZDZIAŁ XV

3.1K 123 26
                                    

Kilka kolejnych dni minęło z zawrotną prędkością. Swój czas rozkładałam pomiędzy zajęcia, naukę, zadania domowe i lekcje oklumencji.

Informacja o napaści oraz konsekwencjach poniesionych przez uczniów, obiegła całą szkołę w jeden dzień, dzięki czemu miałam względny spokój. Jedynie, niektórzy nauczyciele odnosili się do mnie chłodniej niż zwykle i z prawdziwą niechęcią udzielali mi głosu, podczas lekcji. Było to dla mnie niezwykle przykre doświadczenie. Powoli zaczęłam łapać się na tym, że tłumię w sobie chęć uczestniczenia w zajęciach, a myśli zajmuję sprawami nie mającymi związku z tematyką zajęć.

Mimo braku ponownej, jawnej agresji ze strony uczniów, nigdy nie pozostawałam sama. Zawsze ktoś mi towarzyszył, wymieniając się w taki sposób, aby było to jak najmniej widoczne. Zapomnieli jednak, z kim mają do czynienia.

Rozpracowałam ich działania już w pierwszy dzień, nie mogąc wyjść z podziwu nad zgodną współpracą, którą nawiązali.

Wymieniali się według stałego schematu: Teo, Harry z Ronem, Blaise, Ginny.

Ostatnia dwójka czasem się zastępowała, w zależności, co w danym momencie było w planach. Malfoy'a widziałam momentami na korytarzach, ale nigdy nie podchodził, nigdy się nie odzywał.

Irytował mnie nieco fakt, że byłam traktowana jak dziecko. Nie raz miałam ochotę powiedzieć im, żeby dali sobie spokój, że jestem duża i dam sobie radę. Od pamiętnej napaści nie rozstawałam się z różdżką, dzięki czemu miałam znaczną przewagę nad większością uczniów tej szkoły. Podświadomość przypominała mi jednak, że są to być może, ostatnie chwile, które mogę spędzić z moimi przyjaciółmi.Przełykałam więc własną dumę, ciesząc się ich bliskością i obecnością.

Spokoju nie dawało mi również zachowanie Rona. Od naszego pocałunku nie mieliśmy jeszcze okazji, aby spotkać się sam na sam, za co, głęboko w duchu, byłam naprawdę wdzięczna.

Krępowałam się, gdy czułam na sobie jego wzrok. Widziałam uśmiech, który posyłał w moją stronę, miałam świadomość, że naprawdę się stara naprawić nasze relacje. Docierały do mnie wszystkie te sygnały, co tylko sprawiało, że czułam się gorzej.
Pocałunek uświadomił mi, że uczucie do Rona nie jest tym, za co je miałam, a każdy kolejny dzień tylko mnie w tym utwierdzał. Nie myślałam już o nim tak dużo, moje serce nie przyspieszało już bicia na jego widok. Zupełnie, jakby ten pocałunek ściągnął ze mnie dziwny czar, pod którym się znajdowałam.

Kochałam go, owszem, jednak tak samo kochałam Harry'ego i Ginny - jak rodzeństwo, którego nigdy nie miałam.

*

Wyjrzałam za regał, z uśmiechem patrząc na Harry'ego i Ginny, którzy posyłali w swoją stronę ukradkowe spojrzenia. Niczego nieświadomy Ron siedział obok, i głaskał się piórem po uchu, z wyrazem głębokiego zamyślenia na twarzy.

Do końca roku szkolnego pozostały trzy tygodnie. Bałam się tej daty, z trwogą odliczając do niej każdy dzień, minutę, sekundę. Westchnęłam i ruszyłam w głąb biblioteki.

Uwielbiałam to miejsce od pierwszego momentu, gdy weszłam tu w pierwszej klasie. Wysokie regały, różnorodne księgi i zapach pergaminu... wszystko to sprawiało, że czułam się tutaj naprawdę dobrze, naprawdę... bezpiecznie.

Weszłam w alejkę z pozycjami obejmującymi zagadnienia z transmutacji, wyciągnęłam jeden wolumin i oparłam się o regał za plecami.

Otworzyłam na losowej stronie, przytknęłam do nosa, napawając się swoim ulubionym zapachem.

Chwila błogości nie trwała jednak długo. Z początku całkowicie zignorowałam szepty dochodzące z alejki obok, jednak gdy rozpoznałam głos Malfoy'a, moje zmysły momentalnie się wyostrzyły.

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now