Rozdział VII

3.6K 151 27
                                    


Od incydentu między Harrym i Malfoyem minął ponad tydzień.

Harry dokładnie opowiedział co się wydarzyło - zobaczył Malfoya wychodzącego z Pokoju Życzeń. Wydało mu się to podejrzane. Postanowił go śledzić i tym sposobem trafił za nim do łazienki Jęczącej Marty. Doszło do potyczki słownej, następnie wyciągnęli różdżki, a Potter wpadł na genialny pomysł, żeby wypróbować na przeciwniku nieznane zaklęcie z podręcznika Księcia Półkrwi, z dopiskiem "na wrogów".

Skończyło się na tym, że Malfoy o mało nie wykrwawił się na mokrej posadzce, a Marta zaczęła wzywać pomoc. Zamiana podręczników była potrzebna, bo Snape kazał mu przynieść całą swoją torbę z książkami.

Malfoy trafił do Skrzydła Szpitalnego, z którego wciąż nie wyszedł, a Harry'emu się upiekło i dostał tylko szlaban. Podręcznik schowali razem z Ginny w Pokoju Życzeń.

Słuchając tych rewelacji ponad tydzień temu, ledwo hamowałam emocje. Jak tylko skończył opowiadać, krzyczałam na niego prawie pół godziny. Pojawił się Ron, który się za nim wstawił, Ginny wzięła moją stronę i znów wszyscy się pokłóciliśmy. A tak dobrze nam szło!

Przez kolejne trzy dni zupełnie nie potrafiłam oczyścić umysłu, więc zajęcia z oklumencji zupełnie mi nie szły, co tylko potęgowało mój zły humor.

Zabini też nie był specjalnie pomocny. Kiedy odkrył we wspomnieniach powód mojego zachowania, najpierw był zdziwiony, a później jeszcze bardziej opryskliwy. Jakby to była moja wina.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zaczęłam zbiegać po schodach. Było przed piątą, a ja po raz kolejny szłam na naukę oklumencji.

Od paru dni zaczęło być nieco lepiej. Uspokoiłam się w końcu po tej sytuacji z Harrym, pogodziliśmy się w trójkę, włączając Ginny i tylko Ron wciąż odstawał. Zrozumiałam też, dlaczego Zabini jest taki opryskliwy, mimo wrażenia, że zaczyna mnie akceptować. Raz nawet się razem śmialiśmy! A to już coś.

Nie przyznał się do tego, ale domyśliłam się, że specjalnie próbuje wyprowadzić mnie z równowagi, abym nauczyła się blokować umysł nawet nawet w silnych emocjach. Miał świadomość tego, że gdy dojdzie do spotkania z Voldemortem, będę z pewnością przerażona, co stosunkowo obniży moją zdolność do obrony. Zwłaszcza przed takim agresorem jakim był Voldemort... mistrz legilimencji.

Wczoraj udało mi się odbić atak ,pomimo tego, że znowu mnie zdenerwował. Byłam z siebie naprawdę dumna i szczerze wierzyłam, że dzisiaj będzie jeszcze lepiej.

Z uśmiechem na twarzy podeszłam do drzwi sali, ale coś kazało mi się zatrzymać.

Spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że jak nigdy jestem sporo przed czasem. Nie uśmiechało mi się sterczenie samej na środku korytarza w lochach, więc postanowiłam, że poczekam w klasie. Weszłam do środka i skamieniałam.

Przy katedrze nauczycielskiej stał Zabini z... Malfoyem. Widać było, że są pogrążeni w jakiejś ważnej rozmowie, bo nawet nie zauważyli mojego wejścia. Przez chwilę miałam zamiar się wycofać, ale zanim podjęłam decyzję, moje spojrzenie skrzyżowało się z oczami Blaise'a.

- ... nie wierzę, że nic nie zrobiłeś w tym kierunku! Przecież wiesz, że jak się nie uda, to on mnie zabije... straciłem tyle czasu...- mówił nadal Malfoy. Dopiero po chwili zauważył, że jego przyjaciel wpatruje się w coś ponad jego ramieniem i odwrócił się gwałtownie w stronę drzwi.

Na mój widok skamieniał, a w jego oczach pojawiły się kolejno niedowierzanie, ciekawość, złość. Z kolei ja patrzyłam na niego oceniająco. Nawet z tak dużej odległości widziałam cienie pod oczami, zapadnięte policzki. Jego włosy były oklapnięte, a szata zdawała się nieco na nim wisieć.

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now