Rozdział VI

3.9K 151 33
                                    


- Zabini?

- Z tego co wiem, tak się właśnie nazywam - odpowiedział sarkastycznie. Stał oparty o ścianę z rękami w kieszeniach szaty i obserwował mnie z ironicznym wyrazem twarzy.

Wiedziałam, że będzie mnie uczył jakiś Ślizgon - w końcu Snape stwierdził, że jest to jedna z niewielu osób, której powierzyłby własne życie. Nie spodziewałam się jednak, że będzie to Blaise Zabini, jeden z najbardziej wrednych chłopaków jakich kiedykolwiek spotkałam. Owszem, obserwowałam go w Wielkiej Sali, ciekawiła mnie jego osobowość, ale z pewnością nie chciałam mieć z nim do czynienia. W dodatku był przyjacielem Malfoya... cóż, z dwojga złego chyba jednak lepiej, że to on będzie mnie uczył, a nie ten arystokratyczny, zapatrzony w siebie dupek.

Wyprostowałam się i z największą godnością na jaką było mnie stać, spojrzałam mu prosto w oczy. Miałam wrażenie, że dostrzegłam w nich dziwny błysk, lecz chwilę później odwrócił się, aby otworzyć drzwi do sali.

- Właź - rzucił oschłym tonem.

Wnętrzne wyglądało jak w każdej innej sali lekcyjnej. Tablica, katedra, stoły. Zabini wyciągnął różdżkę i jednym machnięciem ustawił je pod ścianami, zostawiając na środku dwa krzesła ustawione naprzeciw siebie.

Nie czekając na zaproszenie, wyminęłam go i zajęłam miejsce tyłem do wejścia. Gdy poszedł moim śladem zaczęłam się zastanawiać, ile wie na mój temat. Domyślałam się, że skoro Snape tak mu ufał, to chłopak z pewnością był choć trochę poinformowany. Nie mogłam też pozbyć się wrażenia, że gdyby nic nie wiedział, z pewnością otrzymałabym już sporą dawkę niewybrednych obelg...

Rozsiadł się nonszalancko naprzeciw mnie i zaczął bawić różdżką.

- Mam nadzieję, że wiesz czym jest oklumencja?

Spojrzałam na niego jak na idiotę i z prychnięciem założyłam ręce na piersi.

- Jest to magiczna obrona umysłu przed... - zaczęłam recytować regułkę, ale nie dał mi dokończyć.

- Salazarze, Granger, z ciebie to naprawdę jest kujon...

Pokręcił głową z uśmieszkiem, a ja poczułam, że moja niepewność zamienia się w złość.

- To źle, że lubię wiedzieć różne rzeczy? -Spytałam z wyrzutem.

- Wiedzieć to jedno - powiedział, obserwując światełko, które emitowała jego różdżka. - Ale recytować regułkę słowo w słowo...

Pokręcił głową, a ja poczułam ciepło w policzkach. Byłam przekonana, że w tym momencie prezentuję dorodny rumieniec, ale zamiast schować twarz, uniosłam brodę jeszcze wyżej.

Byłam dumna ze swojej wiedzy i pamięci fotograficznej.

- Dobra, nie ważne. Skoro wiesz, co to jest, wiesz też pewnie na czym to polega. - Kiwnęłam głową, potwierdzając tym jego słowa. - Masz minutę.

Moje oczy zmieniły się w dwa wielkie spodki, jednak po wyrazie twarzy Zabiniego zrozumiałam, że nie jest to kiepski żart.

Wyprostowałam się na krześle i wzięłam głęboki wdech. Przymknęłam powieki i starałam się zapomnieć, że jestem w pomieszczeniu z irytującym Ślizgonem, który pogardzał mną z wzajemnością.

Oparłam dłonie na kolanach i zaczęłam oczyszczać umysł. Wiedziałam, że aby oklumencja zadziałała, musiałam całkowicie wyzbyć się emocji, myśli i wspomnień.

Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie było to najłatwiejsze zadanie, jednak wiedziałam, że mi się uda - w końcu już to robiłam.

Ćwiczyłam oklumencję w zeszłym roku, wtedy, kiedy uczył się jej Harry. Myślałam, że będę w stanie mu wtedy pomóc. Wiedziałam, że umiem oczyścić umysł... nie byłam jednak pewna, na ile skutecznie. Nigdy wcześniej nie miałam możliwości tego sprawdzić.

Klucz do szczęścia (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now