Rozdział 17

941 38 0
                                    

---Hope---

Miałam ambitny plan, aby zrobić dzisiaj naleśniki tak jak obiecałam, ale niestety nie miałam wszystkich składników. Na moje nieszczęście sklep był dosyć daleko, więc nie ma opcji abym tam poszła. Mogłabym pojechać autem Jamesa, ale nie mam go w domu. Nie chciałabym brać auta Jasona, ale z drugiej strony mam ochotę na te naleśniki. Jak to się mówi raz się żyje, najwyżej zostanę zabita za ten pomysł. Weszłam do odpowiedniego pokoju najciszej jak umiałam, a następnie zabrał kluczyki, które były na biurku. Wzięłam ze sobą pieniądze i wyszłam  z domu.

Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam kiedy wróciłam do domu. Zakupienie tych wszystkich rzeczy zajęło mi aż godzinę. Dojechanie na miejsce zajęło mi mniej czasu niż stanie w kolejce, aby zapłacić za wybrane przeze mnie produkty. Ze względu na to, że było już kilka minut po godzinie 8 to postanowiłam jak najszybciej zabrać się za smażenie naleśników, ponieważ jak znam życie za chwilę wszyscy wstaną. Tym razem zakupiłam więcej składników, tak więc będzie większy wybór. Właśnie skończyłam przygotowywać masę i miałam ją wlewać na patelnię:

-HEJKA  co robisz?

-Jezu Jack zawału przez ciebie dostałam

-Sorki, nie miałem w planach doprowadzić cię do stanu przed zawałowego

-Kij z tym co chciałeś, a co nie prawie ci się udało

-Na przyszłość postaram się tak nie robić, a teraz ty powiedz co tam gotujesz

-Robię nam wszystkim naleśniki - odparłam z uśmiechem

-Nareszcie, ostatnim razem wyszły ci mega dobre

-No wiadomo, w końcu jestem bardzo dobrym kucharzem

-Na pewno lepszym niż my wszyscy

-Nie wiesz kiedy wróci James?

-Z tego co mi pisał to chyba dopiero pod wieczór, coś się tam przedłużyło czy coś takiego

-Okej, czyli mam przygotować naleśniki dla 4 osób

-Jak dla czterech?

-No normalnie, bez Jamesa jest nas tylko czwórka

-Jesteś ty, ja i Jason, wiec jest nas tylko troje

-Zapomniałeś o Willu

-On i tak tu nie przyjdzie więc nie opłaca się dla niego przygotowywać porcji

-Może jednak przyjdzie

-Wątpię od momentu w którym tu zamieszkał nie zjadł z nami ani razu

-Niby tak, ale wy z nim też ani razu nie zjedliście

-Skoro on nie chce to czemu my byśmy mieli chcieć?

-A pomyślałeś o tym, że skoro żaden z was nie kazał mu tu przyjść to jego obecność nie robi wam różnicy, a wręcz może jest lepiej kiedy on je sam

-A co tak nagle jego stronę trzymasz? - podejrzliwy się nagle stał

-Nie trzymam niczyjej strony, po prostu uważam że to nie fair kiedy mówicie że to jest jego wina, a tak naprawdę żaden z was nie pofatygował się aby pokazać mu że jest inaczej

-On nie ma uczuć, więc ma to wszystko gdzieś

-Jack on nie jest jakimś pieprzonym robotem tylko zwykłym człowiekiem, ma takie same uczucia jak my

-Z jego zachowania wynika coś innego

-A ty jak byś się czuł, gdyby zmuszono cię do zamieszkania z bratem oraz jego kolegami. Will i Jason nie mają jakiś super więzi braterskich. I nie mów mi że nie zauważyłeś, że Jason olewa Willa. Mieszkają razem już ponad miesiąc, a ich rozmowy można by policzyć na palcach jednej ręki

- Nie zmienia to faktu, że wynika to ze strony Willa

-A dlaczego uważasz że to Will jest wszystkiemu winny, może winna jest ze strony Jasona? - zapytałam już wkurzona, dlaczego oni aż tak bardzo się uparli na temat tego jaki jest Will

-Jason jest zdecydowanym przeciwieństwem Willa, który jeśli by się zmienił mógłby się z nami przyjaźnić

-Nie rozumiesz czym jest prawdziwa przyjaźń, moim zdaniem Will nie powinien się zmieniać dla was, jeśli już to tylko i wyłącznie dla siebie. A wy powinniście go zaakceptować i polubić takim jakim jest. Za bardzo chcecie z niego zrobić drugą wersję Jasona, a nie wracacie uwagi na to że sam Jason też nie jest idealny i już na pewno nie jest wzorem do naśladowania

-Może faktycznie masz rację i za bardzo chcieliśmy aby Will był taki sam jak jego starszy brat, przez to wszystko zapomnieliśmy że Will jest inny 

-Zmieńcie to, ja na jego miejscu zachowywałabym się wobec was tak samo

-Postaram się to zmienić, ale nie wiem jak reszta

-Już ja ich przekonam



Wakacyjna miłośćWhere stories live. Discover now