3. Las

171 17 7
                                    

-Seokjin! -krzyknął mężczyzna, zamykając za sobą drzwi -Kupiłem ci tą kawę, co chciałeś!
Wszedł do pomieszczenia, w którym zastałby pewnie swojego współlokatora, siedzącego w czerwonym fotelu, czytającego książkę... w mieszkaniu jednak nikogo nie było. Namjoon położył napój na stoliku i wyciągnął telefon.
Wybrał numer do Kima. Rozczarowała go poczta głosowa i muzyka, która wskazywała na to, że telefon został w domu
-Nigdy nie zostawia telefonu, gdy wychodzi... -szepnął do siebie -Powinienem zadzwonić na policję?

***

Pomijając sam fakt, że stałem się średniowieczną sprzątaczką jakiegoś psychopaty, wszystko było w jak najlepszym porządku. Ale wtedy oczywiście ktoś musiał wjechać w moje życie i przyprawić mnie o zawał. Nawet nie zauważyłem, że na plac wszedł jakiś człowiek, i zaczął śpiewać piosenkę, którą nuciłem... spanikowałem, dobra?! Rzuciłem pranie i uciekłem do pseudo-celi. Wyjrzałem za okno, by zobaczyć wciąż śpiewającego... Namjoona?! Co on tu do cholery robi?! Śpiewa?! Jak na średniowiecze, naprawdę elegancko ubrany. Po jakimś czasie jednak wskoczył na konia i odjechał. Od kiedy u licha on potrafi jeździć konno?! Spodziewałem się wszystkiego, ale nie mojego współlokatora śpiewającego na białym koniu. Postanowiłem wrócić do tego nieszczęsnego prania, ale wtedy musiała wyskoczyć kolejna osoba! Genialnie! Blondyn podszedł do mnie, okazał się być... wyjątkowo niski.

-Król nakazał, abyś zebrał bukiet kwiatów z pobliskiej łąki. -Powiedział. Chłopak bardzo się stara, ale i tak wygląda i brzmi uroczo. Aż chce się trochę poudawać matkę. No cóż, dowiedziałem się, że tamten psychiczny koleś nie jest księciem, a królem, wow, bo wygląda naprawdę młodo. Postanowiłem pójść pod eskortą niziutkiego mężczyzny na tą całą łąkę i zebrać te nieszczęsne kwiaty dla króla od siedmiu boleści. Nazrywałem kilka.. tych... stokrotek? Od razu widać, jaki ze mnie mieszczuch, że nawet takiego kwiatka nie kojarzę... Mój przyjaciel Jungkook mówił, że u niego na wsi jest tych kwiatków od nas*ania... pewnie dlatego nazywają się "stokrotki". I po raz kolejny pomijając, że robię na zmywaku u psychola, wszystko szło świetnie, dopóki ten krasnal nie wyciągnął sztyletu, mierząc we mnie.

-Czego ty człowieku ode mnie chcesz?! –krzyknąłem

-Na rozkaz króla mam cię zabić. –powiedział. Genialnie, ten dziad chce moje zwłoki! Rzeczywiście jakiś z niego psychopata! –A-ale... Nie mogę... -schował swój pseudo-miecz –Uciekaj! Uciekaj głęboko do lasu! Nie powinien cię znaleźć!

Podkreślam, że król chce mnie zabić – pobiegłem z krzykiem do lasu. S-spanikowałem, znowu, okej?! Biegłem przez chaszcze, jakich w życiu jeszcze nie widziałem, co trochę wpadając na jakiś korzeń lub gałąź. No i jeszcze ten pamiętny odcinek lasu, przez który biegłem cały mokry, bo przewróciłem się do kałuży. Wyjątkowo głębokiej kałuży.

Kiedy po raz kolejny zobaczyłem jakąś nieszczęsną wodę, pomyślałem, że ten las jest nienormalny, bo więcej wody niż drzew, ale to, co znajdowało się za nią poprawiło mi mój podły humor. Wbiegłem do małej chatki, praktycznie uderzając głową o framugę. Rozejrzałem się – syf. Jak można żyć w takim chlewie?! Jeśli TO ma być moja kryjówka, to na pewno nie będzie taka zakurzona! Wziąłem się za sprzątanie. Siedem łóżek na piętrze wręcz uderzyło w moją głowę, przypominając mi moją ulubioną księżniczkę z dzieciństwa. Zrozumiałem, że znalazłem się w bajce „Królewna Śnieżka"! I ja nią jestem... Na szczęście wiem, co stanie się dalej! Ale co będzie po „i żyli długo i szczęśliwie" z, jak podejrzewam, jakąś piękną księżniczką? Może wrócę do domu! Och, tak! Na to liczę! Padłem na łóżka, zajmując aż cztery, i powoli oddałem się w objęcia morfeusza...

wonderland |namjin|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora