Anielski Pacjent

856 75 22
                                    

*ALERT!!!!Próbowałam dać tej kupie gówna trochę romantyczności ale jak zawsze życie mi pokazuje faka*


Kroki się zbliżały coraz bardziej. Daniel tam był. Próbowałaś szarpać się jeszcze mocniej. To nie działało. Kilka łez spadło po twoich policzkach na ubranie. Byłaś coraz słabsza ale nie chcesz by widział twoją słabość. 

Drzwi się otwierają i wchodzi .

-Jason-Lekki szept przerywa ciszę.

-[T.I] cholera, Jesteś-Powiedział kiedy do ciebie podbiegł i rozwiązał.

-Znalazłeś mnie-Szepnęłaś kiedy wreszcie uwolnił ci ręce, które dałaś na jego ramiona. 

-Obiecuję, że zawsze wrócę po ciebie. Obiecuję, że nigdy nie zostawię cię samej-Powiedział

-Cytujesz słowa Almásy do Katharine z Anielskiego Pacjenta-Słabo się uśmiechnęłaś

-Możeeeee-Odparł kładąc delikatnie rękę na twoim policzku, w którą się wtuliłaś-C'mon musimy iść, Dick nie będzie mógł przesłuchiwać osoby, która wychodzi za kaucją-Powiedział pomagając ci wstać. Kiedy zrobiłaś krok wpadłaś na niego bez sił-Już, spokojnie, mam ciebie-Odparł Jason zabierając cię w stylu ślubnym i idąc do wyjścia

*Kilka godzin wcześniej*

-Gdzie jest [T.I]-Warknął JESZCZE spokojnie

-Jesteś głupi jeśli myślisz, że ci powiem-Splunął a Kaptur jeszcze raz przywalił nim o samochód dużo mocniej niż wcześniej

-Spytam jeszcze raz. GDZIE JEST [T.I]?!-Zaczął tracić cierpliwość

-Powiedziałem, że się nie dowiesz-Downell zdobył pewność siebie w kilka sekund. Todd znów przywalił nim w samochód a z jego kieszeni wypadł klucz. Antybohater schylił się po niego. Jedną ręką trzymał kołnierz mężczyzny drugą oglądał klucz z znanej dzielnicy. Wsadził go do kieszeni w samą porę

-Hood powiedział coś?-Batman wylądował przed nim.

-Nic-Warknął i rzucił mężczyznę ku Mrocznemu Rycerzowi-Jest cały twój-

*Teraz*

Jason położył cię spokojnie na łóżku i skrzywił się kiedy dał rękę na twoje czoło. Porządnie się paliłaś. Pamiętał jak osłabić gorączkę jeszcze jak Alfred sam to robił.

-Jason nie odchodź-Mruknęłaś

-Jestem tu-Szepnął cicho przeczesując dłonią włosy.

-Nie pozwolę ci umrzeć-Mamrotałaś nie wiedząc co mówisz.

-Bosz,Kocham cię bardziej niż ktokolwiek mógłby kiedykolwiek kochać kogokolwiek-Szepnął Jason czule.

-Oddaj ten kamień-Znowu coś wymruczałaś w gorączce

-Jaki kamień?-Zaśmiał się

-Nie zabijesz jej ty ogrze-Mruczałaś

-Co?-Był bliski wybuchu śmiechu. Co ty pierdoliłaś?

-Oddaj jej te skrzydła-

-Nie wytłumaczysz się z tego-Powiedział z miłością i lekkim uśmiechem.  

-Ty pierdolony idioto-Przewróciłaś się na drugi bok

-[T.I]?-Spytał z strachem-Kochanie zostań ze mną, za niedługo będziesz lepsza.

*20 minut później**Rezydencja Wayne*

-O mój-Zaczął Alfred otwierając drzwi rezydencji widząc przed sobą Red Hooda

-Może jej pomożesz? Nie jestem specjalistą od tej jebanej gorączki-Odparł a Alfred odsunął się w drzwiach by mógł spokojnie wejść. Byłaś ciasno owinięta w koc w ramionach Jasona. Nie żebyś ogarniała rzeczywistość. Byłaś zamknięta w swoim umyślę. 

Jason pokierował się od razu do twojego pokoju ignorując pytające spojrzenie Alfreda. Położył cię na twoim łóżku i otworzył okno. Między czasie kamerdyner wrócił z zimną szmatką w ręce. 

-Pilnuj dziecka zasrana wróżko-Lekko mruczałaś zbierając westchnięcie Pennywortha. 

-Daj to Bruce'owi-Powiedział Todd przed odejściem i jeszcze spojrzał na ciebie. Tak bardzo jak chciał zostać tak nie mógł. Nie mógł rezygnować, że umrzesz przez Red Hooda.

*Komenda*

-I wtedy moja katana zniszczy twoje gardło-Damian zakończył 20 minutowy monolog to faceta, w którym opisał dokładnie co mu zrobi. 

-Halo Bruce? Tak, tak...Red Hood?...Nie, nic...Świetnie, więc Little D może go zabić?...Bruce...Ale tylko trochę....Weź...Albo Tylko złamany kręgosłup...Nie wrzeszcz słyszałem...Ale porachować kości mu możemy?...Dobra, do zobaczenia-Dick odwrócił się z uśmiechem do zatrzymanego

-Spróbuj innym razem. [T.I] jest bezpieczna w domu i nic jej nie zagraDAMIAN DO CHOLERY SPRAWIEDLIWOŚĆ ZAMIAST ZEMSTY-Krzyczał Grayson łapiąc najmłodszego z rodzeństwa i odciągając go od psychopaty-Cóż...Porwanie [T.I][T.N]-Wayne, narażenie zdrowia i życia, narkotyki i posiadanie broni bez pozwolenia. Tak, myślę, że możesz już zacząć się pakować, bo z Arkham prędko nie wyjdziesz-Zaśmiał się Officer. Wayne z tyłu miał złośliwy uśmiech z tyłu. 

*Rezydencja*

-[T.I]?-Spytał Bruce siadając na skraju łóżka

-Dziecko zaraz spadnie ze klifu-Mruczałaś

-Kochanie nie rozumiem cię-Zaśmiał się. Już rozumiał dlaczego Alfred powiedział mu żeby nie zwracał uwagi na twoje słowa.

Ale jedna myśl mu się przyniosła. Dlaczego Red Hood ci pomógł?

Powrót do Gotham|| Batfamily x readerWhere stories live. Discover now