39.

3.3K 221 21
                                    

Jak najszybciej potrafiła podbiegła do mężczyzny, całkowicie ignorując żołnierza. Zajmę się nim później, kiedy już upewni się, że z Barnesem wszystko dobrze.

- Bucky! - zawołała, klękając przed nim i obejmując dłońmi jego twarz. Znów próbowała go ocucić, lecz tym razem bez skutku. Jego oczy pozostały zamknięte, a oddech jakby zwolnił i stał się ciężki, albo to po prostu strach przed utratą podsuwał Sarze takie spostrzeżenia.

Powstrzymała cisnące się do oczu łzy i zastąpiła je złością. Kolejny raz HYDRA chciała jej kogoś odebrać, ale tym razem na to nie pozwoli. Wstała i wlepiła pełne gniewu spojrzenie w żołnierza, który stał jak słup kilka metrów dalej.

Od razu zrozumiał, że musi uciekać, w tym momencie. Sara zaczęła stawiać kolejne, wolne kroki w jego kierunku, a on panicznie biegł. Najpierw tyłem, oceniając swoje szansę na ucieczkę, a potem przodem, o wiele szybciej. Poczuł już zimny wiatr przedostający się przez dziurę w ścianie i puszysty śnieg pod stopami. Widział już ją w akcji, dlatego wolał umrzeć z zimna niż narazić się na jej gniew.

Ale było już za późno. Kara poczuła jak ogromna moc opanowuje jej ciało. Przyćmiła nawet ból, który doświadczała przez ostatnie przesilenie. Uniosła mężczyznę na wysokość dwóch metrów i nie potrafiąc już zapanować nad swoją złością rzuciła nim o ścianę. Żołnierz głośno jęknął i zaczął zwijać się z bólu, jednak nie długo panował jego spokój. Kara podeszła do niego i przyszpiliła do ściany, łapiąc za szyje i unosząc na pól metra.

- Co mu zrobiliście? - warknęła, a jej oczy pociemniało i zabłyszczały groźnie.

- W... jego krwi... płynie... trucizna. - wydukał mężczyzna, walcząc o każdy oddech, bo uścisk Kary zaciskał się z każdą chwilą.

- Gdzie jest odtrutka? - warknęła, ignorując jego jęki.

- Nie... ma... - wysapał, a jego twarz zaczęła przybierać sinych kolorów.

Sara nagle go puściła. Ot tak, po prostu. Jej umysł na chwilę się zaciął, a w głowie odbijały słowa mężczyzny "nie ma". Coś ją ścisnęło w sercu, a oddech na chwilę przyśpieszył zanim go uspokoiła.

- Nie prawda. Musi być jakiś sposób. - syknęła. Nie dopuszczała do siebie nawet myśli, że może go stracić. Chciała ponownie złapać go, ale zatrzymał ją.

- Zaczekaj! - wrzasnął, wystawiając w obronie ręce. - To, że nie mamy antidotum nie oznacza, że ty go nie możesz zrobić. - odparł gorączkowo, a Sara skrzywiła się.

Przez jej głowę przeszły obrazy z przeszłości. Oczami wspomnień widziała, jak siedzi, przywiązana do krzesła, a Oni wytłaczają z niej koleje litry krwi, tylko po to, żeby stworzyć, jak oni to mówili, lek na wszystkie problemy, a w rzeczywistości był zabójczą trucizną, która mogła zabić po zaledwie jednej kropli, jeśli dobrze ją się użyło. Na szczęście HYDRA nigdy nie poznała tej tajnej mikstury i musieli zadowolić się tym, co udało im się samemu stworzyć.

- Skoro wiesz, że moja krew mogła kiedyś uzdrawiać to wiesz też, że potrafi jedynie zatruwać. - warknęła zła, że ktoś jej o tym przypomniał. Była to jedyna rzecz, którą udało jej się zapomnieć, a teraz znów to wróciło.

- Nie wiesz tego. Tworzyliśmy tylko trucizny, nie próbowaliśmy wytworzyć antidotum. - zauważył słusznie. - Moim zdaniem masz moc, żeby go uzdrowić, bo już kiedyś to zrobiłaś.

- Przed elektrowstrząsami. - zauważyła. - Po tym zapomniałam wszystkiego czego nauczyli mnie rodzice, włącznie z używaniem mocy dla dobra, a nie zła.

- To sobie przypomnij. - prychnął mężczyzna, jakby była to najoczywistsza rzecz. - I tak nie masz już nic do stracenia, bo on umiera

Powiedział, a Sarę ścisnął coś w sercu. Mógł mieć rację, ale musiała być tego pewna, bo równie dobrze mógłby być to postęp, dzięki któremu pozbędą się Zimowego Żołnierza, a ją znów pojmą w niewolę, bo będzie pałać do siebie taką nienawiścią, że będzie jej już obojętnie, co z nią zrobią.

Nadal mając oko na żołnierza z powrotem podeszła do Bucky'ego. Cały czas leżał nie ruchomo. Widziała, że każdy oddech jakby sprawiał mu ból. Delikatnie ujęła jego dłoń z całych sił skupiając się na wyczytaniu z niego jakiś emocji.

Chodź leżał nieruchomo, poczuła jakby jego dusza wiła się z bólu, a w jego głowie pojawiają się najstraszniejsze obrazy, bo tak właśnie działała jej moc. Dostawała się do krwiobiegu unieruchamiając ciało, żeby później dostać się do mózgu i powoli wyniszczać osobę zakażoną, aż w końcu nie będzie mogła wytrzymać z bólu psychicznego i podda się, odchodząc.

Przerażona odskoczyła od niego i upadła na plecy. Jeszcze nigdy nie widziała tak strasznych obrazów w jego głowie. Opowiadał jej o każdej zbrodni, jaka popełnił i nawet widziała to w jego umyślę, ale nie sądziła, że mógł jakoś zablokować ją i nie pokazywać całej prawdy. Bucky cierpiał o wiele bardziej niż myślała i właśnie to wpłynęło na jej ostateczną decyzję.

- Laboratorium jest tam gdzie było? - spytała, spoglądając na żołnierza. Skinął głową. - Ile mamy czasu?

- Zależy od tego, jak silną ma psychikę i jaką ilość trucizny dostał. Sądząc po jego ranie i całej reszcie, myślę, że co najwyżej półtorej godziny. - poinformował ją, a Sara nie mogła uwierzyć, że właśnie prosi o rady żołnierza HYDRY. - Występują też co jakiś czas ocknienia. - dodał.

- Ocknienia? - spytała. O tym efekcie nikt jej nie powiedział, ale nie zdziwiło ją to. Wiele rzeczy przed nią zatajali, dlatego sama dowiadywała się ich.

- Jeśli jest wystarczająco silny może to pokonać i na kilka sekund powrócić do nas, ale nadal będzie zdezorientowany i...

Nie dokończył, bo rozległ się przeraźliwy krzyk. W tym samym momencie spojrzeli na Barnes'a który teraz wpatrywał się w nich i cały się trząsł.

- Bucky. - szepnęła Sara i jak najszybciej ponownie do niego podbiegła. Chciała go objąć, uspokoić, ale on jakby jej nie poznał. Gwałtownie wstał i znów wrzasnął. Wgapiał się w nią przerażonymi oczami. - Bucky, to ja. - zaczęła i jakby przez chwilę zauważyła błysk w jego oczach, ale w tym samym momencie ponownie stracił przytomność. Zanim upadł na ziemię Sara zdążyła złapać go swoją mocą. - Musimy jak najszybciej przygotować antidotum. - szepnęła i udała się w stronę laboratorium, uprzednio skuwając żołnierza.

I kiedy Sara myślała tak, że znów o niej zapomniał, Bucky przed oczami widział nie swoją miłość, a swojego najgorszego wroga, siebie. 

You're not alone || Bucky BarnesWhere stories live. Discover now