31.

4.3K 277 98
                                    

Leniwie otworzyła oczy. Pierwsze, co poczuła to dezorientacja. Gdzie jest? Po co tu jest? I najważniejsze: jakie będzie to nosić za sobą skutki?

Gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się dookoła i w końcu dostrzegła leżącego niecałe dwa metry dalej Barnesa. Odetchnęła z ulgą. To nie był sen. Na prawdę wrócił po nią i teraz jest już bezpieczna, a przynajmniej na tę chwilę.

Jej wzrok powędrował do zegarka na nocnej szafce. Piąta trzydzieści. Jej organizm już automatycznie budził się o tej godzinie, nie ważne, o której położyła się spać. Kary za spóźnienia były zbyt bolesne, żeby sobie na nie pozwolić.

Znów spojrzała na szatyna i ostrożnie postawiła nogi na ziemi. Zadrżała lekko, gdy jej gorąca skóra spotkała się z zimną podłogą. Zrobiła pierwsze kilka kroków, cały czas uważnie obserwując mężczyznę. Jego klatka piersiowa miarowo opadała i podnosiła się. Był przykryty jedynie do pasa, dlatego Sara mogła dostrzec jego umięśniony brzuch. Widocznie musiał ściągnąć koszulkę, kiedy spała.

Nie zdołała opanować szybszego bicia serca na ten widok, dlatego szybko odwróciła wzrok. Nie mogła sobie pozwolić na ani chwilę słabości.

Męczyło ją straszne pragnienie i głód, dlatego najchętniej obudziłaby Bucky'ego i poprosiła go o coś do jedzenia, ale wizja rozmawiania z nim, kiedy jest półnagi, nie zachęcała jej. Widok wyrzeźbionego ciała szatyna zbyt mocno pobudzał jej zmysły. To dlatego postanowiła sama to załatwić, bo przecież kto o tej porze już nie śpi?

Jak najciszej potrafiła otworzyła drzwi. Szybko trafiła do kuchni, dzięki temu, że dzień wcześniej widziała ją, gdy Bucky prowadził ją do swojego pokoju. Błyskawicznie zapamiętywała każdy układ pomieszczeń.

O ile butelka z wodą stała na wierzchu znalezienie szklanki trochę zajęło dziewczynie. W końcu jednak udało się jej osiągnąć cel i po chwili mogła już ugasić swoje pragnienie.

- Nie możesz spać? - Dobiegł ją kobiecy głos zza pleców. Sara lekko podskoczyła, prawie upuszczając szklankę. Odwróciła się błyskawicznie. Jak mogła jej nie wyczuć? Odczuwanie emocji na prawdę wszystko komplikuje.

Po drugiej stronie podłużnego blatu stała rudowłosa kobieta. Miała na sobie dżinsy i luźną bluzkę, a włosy swobodnie opadały na ramiona. Uważnie przyglądała się dziewczynie i obserwowała każdy jej najmniejszy ruch.

Sara milczała. Rozpoznała w kobiecie Czarną Wdowę i wiedziała, że jej obawy się spełniły. Napotkała jednego z Avengersów i teraz wystarczyło tylko czekać na cud, pod postacią Buckyego, który obroni ją.

- Możesz normalnie odpowiedzieć. Nie ukaże cię za rozmowę. - odparła rudowłosa, kiedy nie doczekała się odpowiedzi.

Natasha podeszła do dziewczyny także nalewając sobie wody do szklanki. Sara automatycznie odsunęła się lekko. Nie przepadała za kontaktem fizycznym, a nawet za staniem obok kogoś, na pozór, miłego. Nie twierdziła, że rudowłosa jest zła, ale z doświadczenia wiedziała, że te najbardziej życzliwe osoby są najgorsze. Wolała zachować ostrożność.

- Przyzwyczaiłam się już tak wstawać. - odparła z lekkim wahaniem. Nie wiedziała czy mogła jej do końca ufać.

Właściwie jedyną osobą, która zdobyła jej zaufanie był Bucky. Sarę trudno było do siebie przekonać. Zazwyczaj otaczający ją ludzie krzywdzili ją i jej bliskich, dlatego zawsze trzymała się na dystans. Nawet nie zależało jej na zdobyciu nowych przyjaciół, bo wiedziała, że HYDRA to wykorzysta. Nie chciała narażać kolejnych osób, dlatego tak trudno było zdobyć jej zaufanie.

- A ty? - spytała Sara.

- Popołudniami jest tu zazwyczaj głośno i tłoczno. Każdy coś od ciebie chce, więc noc i tak wczesne ranki, to właściwe jedyny czas, kiedy możesz być sama. - odparła rudowłosa, popijając wody.

Sara nagle poczuła, że musi ją dotknąć, bo wyczuła, że coś jest nie tak.

Dziewczyna umiała w jakiś sposób wyczuwać negatywne emocje. Było to spowodowane niczym innym, jak jej mocą. Potrafiła jednym dotknięciem poczuć to samo, co drugą osoba, ale nawet to uległo zmianie po elektrowstrząsach.

Kiedyś nosiła radość, teraz potrafiła przekazać jedynie smutek.

Dotknęła rudowłosą za dłoń. Wyczuła, że Natshe coś gryzie, coś, co jest związane także z nią. Nie zawahała się ani chwili, żeby o to zapytać.

- Co tak bardzo cię męczy?

Rudowłosą gwałtownie wyrwała się z uścisku dziewczyny i spojrzała na nią nieufnie. Wcale nie podobało jej się to. Z powrotem stanęła po drugiej stronie blatu i znacznie spochmurniała.

- Nie sądzę, żebyś musiała to wiedzieć. - odburknęła, zakańczając tym temat.

Nękało ja wiele rzeczy, ale akurat tego dnia był to Barnes, dlatego Sarze dobrze wydawało się, że jest związane to także z nią. Z jednej strony poczuła ulgę po wczorajszym wydarzeniu, ale z drugiej ona także miała wyrzuty sumienia. Czuła, że w jakimś stopniu dała się wykorzystać Barnesowi. Dobrze wiedziała, że nie zapewni jej miłości, której pragnęła, ale odrzucenie jej na rzecz Sary w jakimś stopniu ją dotknęło.

- Powiedz lepiej czy pogodziłaś się z Buckym. - odparła. Zastanawiało ją, jak rozwiązali swój problem przez który szatyn się tak zdenerwował.

Sara zakrztusiła się, bo w tym samym momencie przystawiła naczynie z cieczą do ust.

- Skąd o tym wiesz? - spytała zdziwiona, kiedy uspokoiła już serie kaszlu.

- Nie jesteś jedyną kobieta, z którą Bucky rozmawia. - odparła rudowłosą, przyłapując się na nagłej złości w głosie.

Sara nagle spochmurniała. Wiedziała, że na pewno po jego ucieczce znalazł sobie kogoś innego do rozmów, ale nie sądziła, że to aż tak zaboli.

Chciała już coś powiedzieć, kiedy nagle dobiegł je trzask drzwi. Obie odwrócił głową w tamtą stronę i im oczom ukazał się Bucky, w całej okazałości.

Mężczyzna nie potrafił ukryć swojego panicznego wzroku, który zatrzymał się to na Sarze, to na Natashy. Był pewien, że wpadł. Był pewien, że ją stracił i już nie odzyska. 

You're not alone || Bucky BarnesWhere stories live. Discover now