32.

4.2K 256 101
                                    

Przebudził się przez kolejny męczący go koszmar. Przetarł zmęczone oczy, w ogóle nie wzruszony złym snem. Widział już w nich tak straszne rzeczy, że kolejna wizja nie robiła na nim większego wrażenia, ale i tak wyryła w jego pamięci następne bolesne obrazy.

Wstał i udał się w stronę łazienki. Zerknął jeszcze na łóżko, chcąc upewnić się, że Sara nadal tu jest i nie przyśnił mu się to wszystko. Zatrzymał się gwałtownie. Łóżko było puste.

Kilka sekund zajęło mu wybiegnięcie z pokoju tak jak stał. Panicznie lustrował wzrokiem wszystkie pomieszczenie, jakie mijał w drodze do gabinetu Nicka. Był pewien, że to on ją zabrał.

Nie zdążył nawet wyjść ze strefy zamieszkania Avengersów, bo dostrzegł dziewczynę w kuchni. Odetchnął z ulgą, ale nie na dług. Kiedy tylko zauważył rozmawiającą z nią Natashę, jego serce znów przyśpieszyło.

- Miałaś nie wychodzić z pokoju. - powiedział gniewnie, stając w progu pomieszczenia.

Był zły, że naraziła się. Avengersi nie przepadają za nią i nim to się nie zmieni nie powinna nigdzie chodzić sama. Bardziej jednak bał się o siebie. Może i on ukrywał przed Sarą, co łączy go z Natashą, ale co do rudowłosej nie był pewien.

- Przepraszam, już wracam. - mruknęła prawie niesłyszalnie i bez żadnych sprzeciwów odeszła, pozostawiając dwójkę kochanków samych. Było nawet jej to na rękę, bo nie musiała patrzeć na pół nagiego mężczyznę, narażając tym się na stracenie kontroli nad emocjami.

Sara rozumiała, że Bucky się o nią martwi i to jest częściowym powodem jego złości, ale słowa i uczucia Natashy dały jej do myślenia. Wiedziała, że nie tylko to jest powodem jego zdenerwowania.

- Co jej powiedziałaś? - spytał bez zbędnych przywitań, czy innych czułości.

- Nic takiego. Zapytałam tylko, czy pogodziliście się. Chyba nie spodobał jej się fakt, że rozmawiałeś ze mną, a nie z nią. - stwierdziła uszczypliwie. Nadal była zła na dziewczynę, za jej odczytanie uczuć.

- Nie mów jej nic więcej. - nakazał, ignorując jej uszczypliwe uwagi. Nie miał czasu na dyskusje. Jak najszybciej musiał wymyślić wyjaśnienie, które wciśnie Sarze.

- Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - spytała, zatrzymując go w drodze do pokoju. Chciała w końcu to wszystko wyjaśnić. Wiedzieć, czy nadal będą sobie nawzajem pomagać, czy Barnes wybierze Sarę, całkiem się jej oddając.

- Wieczorem, tam gdzie zawsze. - odparł krótko i zniknął jej z oczu.

*

- Mogłaś mnie obudzić. - westchnął kolejny raz, podając dziewczynie talerz z kanapkami i szklankę soku winogronowego.

Sara szepnęła tylko ciche "dziękuję" i wzięła się do pałaszowania śniadania. Po chwili Bucky dołączył do niej. Oboje uświadomili sobie, że nie jedli od kilkunastu godzin i są strasznie głodni, dlatego stwierdzili, że na rozmowę przyjdzie czas później.

- Ostatnio sprawiłam ci wiele kłopotów, dlatego chciałam dać ci trochę odpocząć. - mówiła ze skruchą, kiedy zakończyli posiłek. - Byłam pewna, że nikt o tej porze nie wstaje. Gdybym wiedziała siedziałabym tu, jak kazałeś.

- Miałaś szczęście, że była to tylko Natasha. Jako jedyna zaczęła cię poniekąd akceptować. - stwierdził, uświadamiając sobie ironie swoich słów. Z zaskoczeniem stwierdził, że wolałby, żeby był to ktoś inny.

Zapanowała między nimi cisza. Bucky przyglądał się Sarze, która wyglądała o wiele lepiej niż wczoraj, jakoś żywiej. Rozluźniła się i czuła się coraz swobodniej w towarzystwie mężczyzny. Oznaczało to, że ostatnie wydarzenia zbliżyły ich. Oboje odzyskiwali się nawzajem.

Sara natomiast cały czas rozmyślała nad słowami rudowłosej. Miała wrażenie, że za tym wszystkim kryje się coś więcej niż niewinna rozmowa. Chciała wyczytać jego emocje, pomóc sobie zrozumieć go, ale zbyt mocno się bała.

Jej umiejętność, jak wszystko co wiązało się z mocą, czasami szwankowała. Nie zawsze udawało się jej wyczytać emocje, tak jak chciała. Równie dobrze mogła sprawić, że ktoś poczuje to samo, co ona. Gdyby tylko dotknęła Barnesa od razu straciłaby nad tym wszystkim panowanie i mogłaby mu pokazać, co tak na prawdę czuję. Nie mogła na to pozwolić. Jeszcze nie teraz.

- Rozmawiałeś o mnie z Natashą. - powiedziała nagle, na co Bucky odwrócił wzrok.

Co miał jej powiedzieć? Ma skłamać i dalej, w każdej chwili będąc przy niej odczuwać wyrzuty sumienia, czy powiedzieć prawdę, zrzucając z siebie ten ciężar, ale zaprzepaszczając szansę na odnowienie uczucia, które kiedyś ich łączyło?

- Tak. Po naszej... kłótni musiałem się komuś wyżalić. - powiedział krótko, zważając na każde swoje słowo. Może i powiedział jej część prawdy, ale nie poczuł się ani trochę lepiej.

Sara milczał. Skinęła jedynie głową i wbiła wzrok w panoramę miasta. Dobrze wiedziała, że nic złego nie zrobił, ale z jakiś powodów czuła się urażona. Wyjaśnienie było proste: była zazdrosna.

- Jesteś zła? - spytał, wywołując na Sarze niemałe dziwienie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio pytał się jej ktoś, co czuje.

- A dlaczego miałabym być? Możesz rozmawiać z kim zechcesz i kiedy chcesz. - odparła, próbując ukryć wzburzenie, jakie wywołało jego pytanie.

- Wiem, ale zostawiłem cię samą z...

- Bucky, przestań się udręczać. Wiele osób zostawiało mnie już samo, przyzwyczaiłam się. - przerwała mu, nieświadomie jeszcze bardziej powiększając jego wyrzuty sumienia.

- Obiecuję, że nie zostawię cię już nigdy. - przysiągł, a na twarzy dziewczyny pojawił się lekki grymas.

- Mam nadzieje, że chociaż ty dotrzymujesz swoich obietnic. - mruknęła cicho, ale Bucky już jej nie usłyszał.

Wstał i gestem dłoni zaprosił ją do wyjścia. Udali się do siłowni wyładować emocje, które cały czas ich męczyły, ale tym razem bez Natashy. 

You're not alone || Bucky BarnesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora