10.

4.8K 230 58
                                    

Czuję się jak pierdolony wrak człowieka nie. Wykonanie jakichkolwiek czynności podstawowych było dla mnie jeszcze gorszą męką i katorgą. Musiałam porozmawiać z rodzicami,oczywiście że skłamałam. Powiedziałam im że w wyniku poluzowania się hamulców przydzwoniłam w bramę Mani i naprawa auta była nieopłacalna więc oddałam go na szrot. Byli zmartwieni na początku. Potem otrzymałam niezły opierdol za te auto. Papa powiedział mi że powinnam pamiętać o tym by jeździć na przeglądy i dbać o samochód. Mam poszukać nowy i wysłać im ile na niego potrzebuję. Kamień z serca że nie pytali o nic więcej. 

Potem zadzwoniła do mnie Normani z informacją że nie idziemy dzisiaj na zajęcia tylko porywa mnie gdzieś jak najdalej od ludzi. Byłam zaskoczona bo dawno nie słyszałam z jej ust takiej propozycji. I tak nie mam ochoty widzieć dzisiaj Lauren więc dla mnie to lepiej. Będzie po mnie za dwie godziny. Zdążę może lepiej doprowadzić się do normalnego stanu. Ta jebana psycholka się nie odzywa do mnie więc ja też nie mam zamiaru się produkować. Wolę od niej odpocząć bo już wystarczająco mi miesza. Kiedy w końcu mój mamut po mnie podjeżdża to ruszamy. Opowiada mi o grillu i o rozmowach z dziewczynami. Pyta mnie jak powiodła się rozmowa z rodzicami. Oczywiście odpowiadam na wszystko. Nawet zauważam że jedziemy trochę poza miasto. 

Jak się okazuje bierze mnie w nasze ulubione miejsce na plaży oddalonej od mojego domu o jakąś godzinkę lub półtorej. W dodatku po dotarciu koc i jedzenie w tym dwa kilo bananów dla mnie,wino i cola. No coś mi się świeci że nie jest to bezinteresowne. Normani kiedy się stara w czymś dla mnie to nie bez powodu. Jestem już na tyle wyczulona że nie będę się bawiła w tą grę. 

-Nim otworzę swojego pierwszego banana...raczysz mi powiedzieć na co te jakże udane starania z twojej strony?

-Zaraz starania. Może ja naprawdę chciałam spędzić z tobą czas Mila hm? I to w takiej scenerii.-Unoszę jedną brew.

-Mhm. A ja jestem heteroseksualna. Kordei radzę ci nie owijać w bawełnę.-Wzdycha.

-Dobra no...otóż od paru dni nie tylko w twoim życiu zaszły jakieś zmiany.-E?-Jak się okazało chyba do czegoś dojrzałam,otóż jest pewna dziewczyna Camila.

-Zakochałaś się?-Przez to wszystko nawet nie wiem co u mojej najlepszej przyjaciółki. 

-Nie tyle że zakochałam...nazwałabym to prawdziwą miłością Camila.

-Znam ją?-Zaczyna bawić się palcami. 

-Dinah.-Wypluwam colę z wrażenia.

-Dinah? Mówimy o naszej Dinah? Że Dinah Jane Hansen?

-Tak Mila mówimy o naszej Dinah no!-Cała uśmiechnięta rzucam się na je szyję i mocno ją przytulam. 

-To wspaniała wiadomość Mani!!!

-Naprawdę?-Patrzę.

-No oczywiście,już parę lat temu miałam wrażenie że coś między wami jest. Oby tak dalej mam nadzieje że Ally da wam błogosławieństwo.-Prycha. 

-Wiesz...to nie koniec niespodzianek że tak powiem.

-Co to znaczy?-Chyba się boję.

To co słyszę jest gorsze niż diagnoza jej kuzyna co do mojego auta. Planują w sobotę rano wyjazd na Florydę do naszego klubu. Chcą uczcić swoje uczucie dobrą imprezą i super wspólnym czasem. Jednak haczyk jest taki że ma być to cała grupa. Chciałyby żebym ja i Lauren nie miały z sobą żadnych spięć. Kurwa mać no. Nie mogę odmówić jej tego wyjazdu. W dodatku chodzi tutaj o nasz klub. Boże jak nie urok to sraczka. Z mocno wymuszonym uśmiechem mówię jej iż pojadę i będzie dobrze. Jednak wiem że to oznacza kolejną nieprzyjemną rozmowę z Lauren. Wolę wyprzedzić te szmaciure bo nasz wyjazd tam może szybko się roznieść. 

"Zgadnij Kto To" // Camren [ Zakończone ]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant