Ostatni policjant, który u mnie był oznajmił, że znaleziono mój telefon i skontaktowali się już z rodzicami.

Mężczyźnie, który przed chwilą siedział przy moim łóżku postawiono zarzut zagrożenia życia z tragicznym skutkiem. Nie wiedziałem, co to oznacza, bo przecież ja żyję i mam się nieco lepiej.

Nagle ktoś nieoczekiwane wszedł do sali. W drzwiach pojawili się moi rodzice, byli zalani łzami. Mama szybko podbiegła do łóżka i chwyciła mnie za rękę, jej łzy były coraz większe.

- Brook, kochanie - powiedziała.

Lekko uśmiechnąłem się do niej i spojrzałem na tatę. Był odwrócony do mnie tyłem. Obydwoje byli w gorszym stanie psychicznym, niż ja.

Rodzicielka ciągle powtarzała, że będzie dobrze. Po chwili od ich przyjścia, przyszedł lekarz prosząc ich o pilną rozmowę.

Usłyszałem głos mojej mamy, gdy krzyczała na kierowcę ciężarówki. Była bardzo zdenerwowana i roztrzęsiona.

W tym samym czasie przyszła do mnie pielęgniarka, aby podłączyć mi nową kroplówkę.

- Jak się czujesz? - zapytała.

Chyba liczyła, że coś jej odpowiem. Bardzo tego chciałem. Chciałem powiedzieć komuś to, o czym myślę. Komukolwiek.

Czułem ogromny ból we wszystkich częściach ciała. Nagle zaczęło mnie męczyć kolejne pytanie. Czy Jack wie co się stało? Bardzo chciałem, aby był teraz przy mnie.

Po trzydziestu minutach do sali przyszli rodzice. Patrząc na nich, czułem jakbym umierał. Mieli miny jakbym był ostatnie chwile na tym świecie.

***
W nocy mój stan się pogorszył. Nie mogłem oddychać. Do pomieszczenia przybiegło trzech lekarzy i na moje oko siedem pielęgniarek. Podłączono mi tlen, a następnie przeniesiono mnie na oddział, dla "umierających".

Gdy sytuacja była już opanowana, byłem pod ciągłą opieką dwóch pielęgniarek, które cały czas siedziały przy moim łóżku.

***
Po tygodniu spędzonym na oddziale, uczęszczając codziennie na rehabilitację mój stan był już o wiele lepszy. Odzyskałem zdolność mówienia i bez problemu mogłem porozumiewać się z innymi. Odzyskałem już też czucie w ponad połowie ciała.

Mężczyzna, który spowodował wypadek przyznał się, że gdy prowadził nie był do końca trzeźwy. To wyjaśniło dlaczego jechał na moim pasie i z tak wysoką prędkością. Niedługo będę musiał złożyć zeznania, bo policja chce ukarać mężczyznę.

Gdy odzyskam całkowite czucie w niektórych partiach ciała, będę mógł wrócić do domu. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało i mam tylko złamany bark.

Rehabilitację mam codziennie od dziewiątej do dwunastej rano.

Wychodząc z gabinetu zauważyłem Jacka, który siedział przy drzwiach.

- Cześć - powiedziałem.

- Hej - Popatrzył na mój bark w gibsie - Jak się czujesz?

- Bywało lepiej... - oznajmiłem.

Nie odpowiedział. Widać było, że coś go męczyło. Po chwili ciszy odezwał się w końcu.

- Przepraszam - zaczął - To moja wina.

- Nawet tak nie mów! - zdenerwowałem się.

- Gdybym nie chciał się spotkać, nie byłbyś teraz tutaj!

- A gdybym wyjechał później jak prosiłeś też nie byłoby mnie tutaj! - powiedziałem zbulwersowany - Więc skończ się obwiniać!

- Ja uważam inaczej - oznajmił.

- Jack - powiedziałem - A przypierdolił ci ktoś kiedyś?

Po tych słowach brunet zaczął się śmiać, a ja zrobiłem to samo. Mimo iż mam czucie w nogach chodzę naprawdę powoli. Nie mam na to siły.

Poszliśmy do sali, w której spędzam całe dnie. Usiadłem na łóżku, a chłopak na krześle obok. Rozmawialiśmy o różnych głupotach. Duff oznajmił, że chyba zostanie w mieście na stałe i nadal będzie mieszkał z babcią. Informacja bardzo mnie ucieszyła.

Nagle ktoś zapukał do drzwi trzy razy. Gwałtownie odwróciliśmy się w stronę drzwi. Do sali wszedło dwóch policjantów.

- Dzień dobry - powiedział jeden z nich.

- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy.

- Chcemy porozmawiać z Brooklyn'em - spojrzał na Jack'a, a ten bez słowa wyszedł puszczając mi oczko, a ja lekko się do niego uśmiechnąłem.

- Musimy poczekać na twoich rodziców, żebyś mógł złożyć zeznania - powiedział.

Po paru chwilach do pomieszczenia weszła moja mama.

- Dzień dobry - powiedziała.

- Dobry - odpowiedzieli - możemy zaczynać?

- Tak, tak - przytaknęła.

- Dobrze w takim razie, Brooklyn'ie jak to się stało?

Strasznie się stresowałem.

- Wracałem od kolegi i była strasznie śliska droga... - zacząłem, a oni uważnie mi się przyglądali i wszystko zapisywali - Uznałem, że zwolnię.

Policjant otworzył usta, żeby coś powiedzieć, więc szybko się wtrąciłem.

- Jechałem przepisowo, nawet mniej niż jest to wskazane - oznajmiłem - Zauważyłem ciężarówkę jadącą na moim pasie i z dużą prędkością. Próbowałem się zatrzymać i hamowałem, mimo że nie miałem dużej prędkości, wtedy pojazd wpadł w poślizg.

- Co było dalej? - zapytał drugi z nich.

- Ciężarówka miała coraz większą prędkość, a mój motor wjechał w drzewo, wtedy szybko odskoczyłem na bok.

Nie chciałem mówić, że puściłem kierownicę. Mógłbym wtedy odpowiedzieć za to, że nie reagowałem. Ale jak miałem to zrobić?!

- W jakiej mniej więcej prędkości jechał samochód ciężarowy?

- Nie wiem, ale jechał zbyt szybko na takie pogody.

- Pamiętasz więcej szczegółów?

- Nie za bardzo, to był dla mnie zbyt duży szok jak i stres.

Funkcjonariusze rozmawiali ze mną jeszcze dobre półtorej godziny. Okazało się, że mężczyzna miał dwa promile we krwi. Postawią mu różnież zarzut, że to z jego winy mam uszczerbek na zdrowiu.

Nieodebrane | JACKLYN ✅Where stories live. Discover now