-27

336 54 14
                                    

- Jack - zacząłem - to nie tak jak wygląda.

- Wydaje mi się, że jednak tak - powiedział wściekły.

- Daj mi wyjaśnić!

- Nie Brook - rzucił na skraju wytrzymania, a w jego oczach pojawiły się łzy - według mnie wszystko już jest jasne.

Odwrócił się i skierował się na swój motor. Minąłem dziewczynę w drzwiach i pół nagi pobiegłem za chłopakiem, na co mój sąsiad dziwnie na mnie zajrzał, jednak nie on w tym momencie się liczył. Zależało mi tylko na tym, aby Jack mnie wysłuchał i wiedział, że to moja kuzynka.

- Jack poczekaj! - krzyknąłem.

- Nie chce z tobą gadać - rzucił szorstko.

- Daj mi wyjaśnić! Jacky!

- Idź do swojej dziewczyny, bo widać, że czeka niecierpliwie - powiedział wypuszczając łzy.

- To nie jest moja dziewczyna! - zaprzeczyłem.

- Idź sobie do niej - stwierdził - Już wszystko jasne dlaczego nie miałeś czasu.

Po tych słowach założył kask na głowę i odpalił maszynę, przez co po paru sekundach było widać po nim tylko dym i ślad na drodze.

Uderzyłem ręką o skrzynkę pocztową.

- Kurwa! - krzyknąłem.

- Może trochę kultury? - krzyknął mój sąsiad podlewając kwiaty po drugiej stronie ulicy.

Zmierzyłem go wzrokiem i wszedłem do domu, lekko chacząc Michelle ramieniem.

- Brook! - usłyszałem za sobą.

Nie słuchałem jej, ani się nie zatrzymałem. Poszedłem prosto do mojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.

Usiadłem na skraju łóżka i zakryłem twarz dłońmi. Siegnąłem po telefon i wybrałem numer Connor'a.

Zawahałem się chcąc nacisnąć na zieloną słuchawkę.

- To bez sensu - powiedziałem sam do sobie i rzuciłem telefon na podłogę.

Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

Po co kazałem otworzyć jej te drzwi! Po jaką cholerę krzyknąłem do niej słoneczko!

Drzwi do mojego pokoju otwarły się, a w nich pojawiła się Michelle.

- Brook - powiedziała łagodnym głosem - To był Jack?

Nie kurwa, UFO.

- Ta - burknąłem.

Dziewczyna podniosła mój telefon i podeszła do mojego łóżka, po czym usiadła bardzo blisko mnie.

- Może jedź do niego - powiedziała ze smutkiem.

- On i tak mnie nie wysłucha - powiedziałem, a moje łzy były wielkości grochu.

- Spróbuj.

Po chwili siedzenia w ciszy wstałem z miejsca i poszedłem po czystą koszulkę. Wzięłem telefon i poszedłem ubrać buty.

- Gdzie idziesz? - zapytała.

A na co mnie przed chwilą przekonywałaś?!

- Do Jack'a - rzuciłem krótko, po czym wyszedłem z domu.

Nie miałem przy sobie żadnego pojazdu, nawet roweru, więc byłem zmuszony iść na piechotę.

Po drodze myślałem co powiedzieć Jack'owi, ale postawiłem zrobić to na spontana. Tak będzie najlepiej.

Nieodebrane | JACKLYN ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz