-20

435 54 8
                                    

Przez kolejne dni błagałem Jack'a aby się zgodził, jednak chłopak próbował wybić mi ten pomysł z głowy. Bardzo chciałem to wziąść, ale Jack miał trochę racji, że konsekwencje mogą być tragiczne.

Borykałem się z myślami. Wziąść czy nie? I skąd to wytrzasnąć?

W ciągu paru dni przeszukałem cały internet i nie było tam nic, że po jednym razie jest możliwość popadnięcia w problemy z dilerami. Zacząłem myśleć, że Jack próbuje mnie nastraszyć i tak naprawdę nic złego się nie stanie. Byłem o tym przekonany.

Za każdym razem nasza rozmowa wchodziła na ten sam temat - narkotyki. Brunet uznał, że jestem szaleńcem i że wpakuję się w jakieś gówno, ale ja potrzebowałem tego. Pragnąłem poczuć się pewny siebie. Chciałem żeby Ryan Beaumont zapłacił za wszystko co nam zrobił, ale do tego potrzebowałem jednej małej rzeczy, jaką była kokaina.

Dzięki niej osiągnąłbym swój cel. Dzięki niej czułbym się równie silny jak Beaumont i wtedy umięśniony brunet zapłaciłby za każdą krzywdę, którą nam wyrządził.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytał oburzony Jacky.

- Nie - powiedziałem - Zamyśliłem się - odpowiedziałem i od razu spojrzałem na chłopaka.

W jego oczach można było dostrzec smutek, przy którym towarzyszyła troska.

- Ostatnio często Ci się to zdarza - oznajmił i złapał moją dłoń.

Nie odpowiedziałem. Spuściłen wzrok w otwartą książkę, która znajdowała się przede mną.

- Może jednak się zgodzisz? - zapytałem z nadzieją, że moje zmienił zdanie.

- Nie! Skończ! - uniósł ton swojego głosu i puścił moją dłoń.

- Jacky - powiedziałem cicho, podnosząc prawą brew do góry - Tylko raz. Proszę.

- Mówiłem Ci już coś na ten temat - wycedził - i nie zamierzam zmienić decyzji.

Spojrzałem na niego z rezygnacją, po czym on zamknął książkę i wyszedł z biblioteki bez żadnych słów.

Dlaczego on do cholery musi być taki uparty?! Przecież po jednym razie nic się nie stanie!

Postanowiłem wziąść sprawy w swoje ręce.

Następnego dnia dowiedziałem się, że ktoś ze szkoły sprzedaje narkotyki. Postanowiłem znaleźć dilera.

Nie było to łatwe, gdyż sprzedawcą może być każdy. Szukałem różnych poszlak. Czegokolwiek, niestety bezskutecznie.

- Dziwnie się zachowujesz - oznajmił Jack.

- Wydaje ci się - rzuciłem obojętnie.

- Czego szukasz? - moje zachowanie najwyraźniej zainteresowało bruneta.

- Szukam szkolnego dilera - powiedziałem, a na mojej twarzy pojawił się głupi uśmiech, który doprowadził chłopaka do szału.

- Musisz być taki uparty?! - wykrzyczał - Nie dopuszczasz do siebie myśli co może się stać!

- A co ma się stać? - zapytałem z pogardą - Nic się nie stanie! Sam wymyślasz problem!

- Chcę twojego dobra Brook, zrozum - jego głos złagodniał.

- Gdybyś chciał mojego dobra to zgodziłbyś się na to! - wykrzyczałem wściekły.

- Czy ty słyszysz co mówisz? - Jack był na skraju wytrzymania - A weź, weź to jeśli chcesz, ale ostrzegam, że to będzie koniec.

Nieodebrane | JACKLYN ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz