12. My tworzyliśmy jedność.

125 6 8
                                    

Ain't never felt this way
Can't get enough so stay with me
It's not like we got big plans
Let's drive around town holding hands

LANY - ilysb

                                    ***

– Proszę, otwórz te cholerne drzwi.

Zza drewnianej płyty wykonanej z jasnego drewna ledwo słyszałem zmęczony głos Carrie, która od kilku minut bezskutecznie próbowała dobić się do środka mojego pokoju. Była zaniepokojona moim zachowaniem po tym jak wpadłem do domu, rzucając za sobą wszystkie rzeczy i wparowałem po schodach na górę, nie witając się z nikim, nawet Pokerem, który także wyczekiwał mojej osoby domagając się towarzystwa.

Siedziałem plecami obrócony do drzwi i opierałem się o nie, przebierając palcami we włosach. Miałem być dobrym uczniem i synem, wywalczyć stypendium sportowe, dostać się na najlepszą uczelnię, zarabiać duże pieniądze, mieć żonę i dzieci.

Tymczasem wszystko zaczyna iść w odwrotnym kierunku.

Co ty ze mną robisz, Clark?

– Mama poszła na dyżur – oznajmiła moja siostra, wzdychając. – Jest jej smutno, że nie chcesz z nią rozmawiać.

– Niech się nie obwinia, jest okej – zapewniłem, mówiąc przez zęby.

– Znam cię, wiem, że coś się stało.

– Nie udawaj – sarknąłem.

– Czego?

– Nie obchodzi cię to – zaśmiałem się smutno. Po chwili z drugiej strony usłyszałem ciche parsknięcie i przytłumiony huk.

– Owszem, obchodzi. Jesteś moim bratem – z dobiegających odgłosów wywnioskowałem, że ciężarna również zajęła miejsce na podłodze przy drzwiach.

– Gratuluję, szybko odnalazłaś się w roli wspierającej siostry – odpowiedziałem sarkastycznie.

– Lepiej późno niż wcale, co? – zaśmiała się smutno dziewczyna. – Wpuścisz mnie wreszcie, czy będziemy gadać jak jaskiniowcy? Siedzenie na podłodze z takim bagażem jest strasznie męczące – sarknęła, głośno wzdychając, gdy nic nie odpowiedziałem. – Chyba nie chcesz odbierać porodu swojego siostrzeńca na tych zmarnowanych panelach? – spytała Carrie, a ja natychmiast podniosłem się do pionu i przekluczyłem drzwi, wychylając głowę.

– Siostrzeńca? – zapytałem zaskoczony, spoglądając na Carrie, która siedziała na podłodze, po czym wyciągnęła ręce w moim kierunku. Gdy pomogłem jej wstać, po chwili znaleźliśmy się w moim pokoju. Dziewczyna w ciszy opadła ciężko na łóżko, a ja usiadłem obok.

– Czy to chłopiec? – ponowiłem pytanie, skupiając wzrok na jej wyglądającym niczym arbuz ciążowym brzuchu.

– Nie wiem, w szóstym miesiącu trudno jest jeszcze stwierdzić dokładnie płeć dziecka – mówiła spokojnie, kładąc ciepłą dłoń na moim udzie. – Ale tak czuję – uśmiechnęła się pod nosem, ukazując dołeczki w policzkach – Czuję, że on kiedyś zawojuje świat – zaśmiała się cicho, lecz po chwili spoważniała, wbijając swoje niebieskie tęczówki we mnie – Będzie zajmował się swoją siostrą, a ona nim. Tak jak przystoi. Będą się wspierać nawzajem i będą mogli na siebie liczyć, jak być powinno.

Dobrze wiem, że Carrie nawiązuje do naszej relacji. Ma poczucie winy, że nasze stosunki znacznie się pogorszyły. Mi też jest źle z tego powodu, nie chce abyśmy do końca życia byli skłóceni.

– Będą wspaniałym rodzeństwem – zapewniłem ją.

– Reece, nie miej mi za złe, że wyjechałam  – wybuchnęła Carrie, nieopanowanym szlochem. Nie wiem, czy to kwestia hormonów, czy może faktu, że długo się nie widzieliśmy, ale zdecydowanie nie taką ją zapamiętałem. Zawsze była skryta i twarda.

Far From Perfect Where stories live. Discover now