23. Nie jesteś sobą.

50 5 2
                                    


We were too close to the stars
I never knew somebody like you, somebody
Falling just as hard I'd rather lose somebody than use somebody
Maybe it's a blessing in disguise (I see myself in you)
I see my reflection in your eyes
I know you're sick
Hoping you'll fix whatever's broken Ignorant bliss
And a few sips might be the potion

the neighbourhood - reflections

CLARK POVs

Trudno było przekonać Reeca, żebyśmy jechali na imprezę po tym co odwaliłem, ale ostatecznie przekonałem go i tym razem już bezpiecznie dojechaliśmy na miejsce. Nie rozmawialiśmy już o tym co się wydarzyło, ani o tym, że mnie pocałował. W mojej głowie panował kompletny chaos. Nie wiedziałem już co jest czarne, a co białe. On miał rację. Bałem się tej imprezy.

Po raz pierwszy od początku odwyku miałem zobaczyć się z ludźmi ze szkoły, jego przyjaciółmi i Liv. To miał być też pierwszy test mojej wytrzymałości. Pierwsza impreza na której nie miałem prawa tykać narkotyków. Miejsce pełne pokus i ludzi, którzy plotkowali na mój temat. Wystraszyłem się i chciałem uciec. Nie wiedziałem tylko jak. Nie chciałem zawieść Reeca, chciałem znów być tym chłopakiem w którym się zakochał. Normalnym. Takim, który chodzi z nim na imprezy, śmieje się z jego żartów i pozwala mu się pocałować. Codziennie jednak oglądałem się w lustrze i co raz ciężej było mi odnaleźć w sobie tamtego Clarka. Może to nigdy nie byłem ja? Może Reece kochał Clarka ćpuna, który wpadał na szalone pomysły i nigdy niczego się nie bał? Widziałem to w jego oczach, nie poznawał mnie już.

Przed domem zaparkowane było kilka samochodów, a ze środka dobiegał wrzask głośnego melanżu. Drzwi były otwarte, bo co chwilę ktoś wchodził i wychodził na zewnątrz. Dusiłem się od środka i tak szybko jak tam wszedłem, tak szybko miałem ochotę stamtąd uciec. Miałem wrażenie, że ludzie pożerali mnie wzrokiem. Wszyscy patrzyli jakby chcieli wytknąć mnie palcem, zdarzali się tacy, którzy zaczęli szeptać sobie coś na ucho na mój widok. Miałem dość tej szkoły, tych ludzi. Odkąd tutaj trafiłem wszystko zaczęło się psuć.

- Tam są - powiedziałem, spoglądając za szklane drzwi patio, gdzie stali przyjaciele Reeca.

- Widzę - odparł zbywająco, nawet na mnie nie spoglądając. Odkąd wysiedliśmy z samochodu nie zrobił tego ani razu. Musiałem go naprawdę przestraszyć.

Poszedłem za nim, przechodząc przez przesuwne drzwi. Reece witał się już ze wszystkimi, zbijał właśnie piątkę z Dylanem, gdy usłyszałem swoje imię wypowiedziane w zaskakująco dziwnym, jakby przerażonym tonie.

- Clark? - spojrzała na mnie pytająco Kylie, a reszta podążyła jej śladem, przez co teraz wszystkie pary oczu skierowane były na mnie. Zrobiło mi się gorąco.

- Gdzieś ty się podziewał tyle czasu? - zapytał Nathan, podchodząc do mnie i wyciągając dłoń, którą sztywno uścisnąłem.

- Przecież wszyscy dobrze wiecie - stwierdziłem niemiło. Wkurzało mnie, że nagle robili z tego wielki szum i sprawę. Reece nie powiedział im, że byłem na odwyku? Nawet jeśli, pewnie domyślili się sami. Ich widok po tylu tygodniach nawet nie sprawił mi radości tak jak myślałem, że będzie. Ich obecność mnie przytłaczała, bałem się oceniania, tłumaczenia się z tego co zaszło. Tego, co zaszło za daleko.

- Tak, wiemy - odparł Nate, wycofując się ze swojej przyjacielskiej postawy.

- To po co pytacie? - sarknąłem, a Kylie wzruszyła ramionami

- Dobrze cię traktowali? - zapytała Ali, rzucając mi smutne spojrzenie. W dłoni trzymała papierosa, którym po chwili się zaciągnęła.

- Co to za pytanie w ogóle? - parsknąłem - Byłem w ośrodku uzależnień, nie we więzieniu, kurwa - fuknąłem, przecierając twarz dłońmi.

Far From Perfect Where stories live. Discover now