Rozdział 15

189 15 12
                                    

- Uspokój się Michiyuuki – Shinigami schował swoją katanę i powoli zaczął zbliżać się w kierunku dziewczyny. – Nie zrobimy ci krzywdy.

- Już to gdzieś słyszałam! – warknęła, trzęsąc się ze złości. Nie miała pojęcia co dalej, czy tak właśnie miało się zakończyć jej życie? Cofnęła się parę kroków. – Nie zbliżaj się! – ręce wyraźnie jej się trzęsły, nie potrafiła już dłużej utrzymać katany, siłą woli jednak starała się wytrzymać w tej jednej, żałosnej pozycji.

- Kapitanie, nie ma sensu się z nią cackać, zrobili jej wodę z mózgu – odezwał się czerwonowłosy shinigami. Wyraźnie kończyła mu się cierpliwość, jednak w przeciwieństwie do arrancarów, z nich nie emanowała żądza zabijania.

- Poruczniku Abarai... - ten jednak nie czekał, pojawił się przy dziewczynie chcąc odebrać jej broń. Nie spodziewał się, że będąc w Hueco Mundo ciężko trenowała starając się dorównać zwykłym numeros chodzącym po pałacu. Byli to nic nie znaczący, pomniejsi arrancarzy, którzy zostali stworzeni przez przypadek, w ramach testów. Zraniła go w dłoń, którą chciał złapać za ostrze przekonany, że dziewczyna nic nie potrafi.

- Powiedziałam, żeby nikt się do mnie nie zbliżał – odpowiedziała nieco zdziwiona własną reakcją. Od razu przybrała poważny wyraz twarzy, by nikt z nich nie mógł dostrzec jej zawahania. Zrobiła jeszcze parę kroków do tyłu gorączkowo próbując przypomnieć sobie w jaki sposób Espada otwierała Gargantę. To była jedyna droga by dostać się do domu.

- Nie zmuszaj nas do zastosowania niepotrzebnych dla nas wszystkich środków – Shinigami nazwany porucznikiem uniósł swój miecz zastanawiając się na jak wiele było stać zwykłego człowieka trzymającego kawałek stali w dłoniach.

- Chcesz walczyć? Proszę bardzo. Nawet nie wiesz do czego jestem zdolna – głos jej się łamał, ale musiała być silna. Przy zdrowych zmysłach utrzymywała ją jedynie myśl, że cała ta akcja może być jedynie kolejnym chorym wymysłem ósmego espady. Czeka go niechybna śmierć jeżeli teraz gdzieś stoi za rogiem i się z niej śmieje.

- Szayel, jeżeli to jest jakiś kiepski żart to już po tobie! – powiedziała głośniej, obracając głowę z nadzieją, że go zauważy. Oprócz dwójki wrogów stojących przed nią, w promieniu kilometra nie było nikogo z większym reiatsu od niej samej.

- Michiyuuki, oddasz katanę? – zapytał człowiek nazwany kapitanem. Wzbudzał sympatię i wydawał się być szczery w tym co robił i co mówił. Zresztą jego głos... skądś go znała, nie mogła sobie jednak przypomnieć skąd. Powoli opuściła miecz, zresztą nie miała siły już go dłużej trzymać, to wszystko i tak nie miało żadnego sensu. Nigdy nie brała udziału w prawdziwej walce i szczerze mówiąc bała się. Zanim umrze, pragnęła rozpaczliwie dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego stała się nagle zbędna dla Aizena. Katana upadła na trawę, dziewczyna także. Musiała dać ujście wszystkim emocjom, które się w niej kłębiły, rozpłakała się na dobre, tak bardzo, że nikt nie dałby rady jej uspokoić przez dobrych parę godzin.

Białowłosy shinigami wyciągnął do niej rękę i pomógł jej dźwignąć się na nogi, choć miała je jak z waty. Ledwie mogła utrzymać się na nich o własnych siłach. Byli jej wrogami, tak jej przynajmniej wmówiono, a mimo to stała teraz przy nich, bezbronna i słaba. Zresztą nic jej już nie obchodziło, porzucono ją jak śmiecia, tak właśnie się teraz czuła. Przeżuta i wypluta przez jakiegoś bezpańskiego psa. Nawet nie wiedziała dokąd się kierowała, była prowadzona przez dwójkę shinigami, nie rozglądała się, było jej wszystko jedno. Zabijcie mnie. Już to kiedyś wypowiadała w głowie tyle, że w zupełnie innej sytuacji, wśród innych osób.

- Jak mógł... ten bydlak... - szepnęła do siebie. Miała omamy, dziwne wizje przetaczały się przez jej głowę niczym rozpędzony pociąg. – Zabiję go... - mamrotała pod nosem niepokojąc tym tych, którzy znajdowali się przy niej i to słyszeli. Miała gdzieś co o niej pomyślą, była porzuconym wrakiem, nic nie wartą istotą nadającą się tylko do wyrzucenia na śmietnik.

- Usiądź – usiadła, nie wiedziała gdzie, nie wiedziała na czym. Po prostu mechanicznie wykonywała polecenia, które dobiegały do jej uszu z różnych stron. Wszystko jedno.

- Wypij to – wypiła, choć było gorące i gorzkie. Zakrztusiła się i dopiero wtedy odzyskała choć część trzeźwego myślenia. Nad nią pochylał się człowiek w zielono-białym kapeluszu, z wesołym uśmiechem na twarzy, niezbyt adekwatnym do sytuacji.

- Michiyuuki, jak się czujesz? Czegoś ci potrzeba?

- Zabić... - wydukała. Drżącą ręką odłożyła napój na stół. Nie miała pewności czy nie było tam trucizny, albo czegoś gorszego.

- Och, na to jeszcze mamy czas. Musisz być silna, żeby zabić wiesz? A to trochę trwa – zaśmiał się wesoło starając się obrócić wszystko w żart. Niestety niezbyt mu to wyszło. Wyprostował się i odwrócił do kapitana, który z zaniepokojoną miną wciąż wpatrywał się w biedną istotę, która nie żyła, a zwyczajnie egzystowała, pozbawiona wszelkich uczuć i emocji.

- Jak to oceniasz, Kisuke-san? – zapytał właściciela sklepu, w którym się aktualnie znajdowali nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć.

- Źle. Aizen wcisnął w nią tyle kłamstw ile tylko mógł wymyślić. Zatraciła się kompletnie w ich świecie. Wpłynęli na nią nie tylko fizycznie, także emocjonalnie. Nie mam pojęcia, czy jest jakakolwiek szansa, że wyjdzie z tego stanu w jednym kawałku. Wszystko zależy od niej... - odwrócił się i spojrzał z troską na czarnowłosą. – I od ciebie, kapitanie Ukitake – zwrócił się znowu do mężczyzny stojącego przed nim. – Wierzę, że się nią zaopiekujesz.

- Brama Senkai otwarta – przerwał im czerwonowłosy shinigami.

- Dziękuję, poruczniku Abarai – odpowiedział kapitan i podszedł do dziewczyny, która bez ruchu siedziała na krześle wpatrując się martwo w jakiś punkt w podłodze. – Chodź, Michiyuuki – nie ruszyła się nawet o milimetr, nie mrugnęła, nie nabrała powietrza do płuc. Westchnął tylko i bez jakiegokolwiek wysiłku wziął ją na ręce. Nie stawiała oporu, nie miała siły, zresztą nawet nie myślała, nie żyła tak, jakby tego naprawdę chciała.

***



Chcecie dłuższe rozdziały, czy takie są okej? Mogę wrzucać dwa razy obszerniejsze, ale czy komuś jeszcze będzie się to chciało czytać? XD

Saysayonara - Bleach x OCWhere stories live. Discover now