XXII

4K 353 124
                                    

Pov Stark

Peter już drugi dzień jest nieprzytomny. W tym czasie, wraz z policją i strażą pożarną, uprzątneliśmy gruzy po wybuchu. Ciało May zawieźliźmy do kostnicy. Przygotowują je do pochowania na cmentarzu w Queens.

Została jeszcze jedna sprawa. Peter jest niepełnoletni, a jego ciocia była jedyną rodziną. Nie mogłem go tak zostawić...

- Budzi się Panie Stark - usłyszałem głos Jarvisa i oderwałem się od papierów, schodząc na dół.

Podszedłem do lekarza i zamieniłem z nim parę słów. Peter miał złamane dwa rzebra, lekkie wstrząśnienie mózgu i dużo ran, które na szczęście udało się bez problemu opatrzyć. Sam chłopak leżał teraz w bezruchu. Jedyne co dawało znak że żyje, to aparatura. Zauważyłem tik nerwowy u jego lewej dłoni. Palce powoli się zaciskały i prostowały. Podszedłem do niego bliżej i przyłożyłem rękę do jego czoła, na co on zacisnął oczy i coś mruknął.

Cieszyłem się że żyje. I że będzie mógł zostać że mną na dłużej.

Pov Peter

Ciemność.
Ciemność, a zarazem światło.
Światło, które próbowało przebić się przez ciemność.
I ten dotyk.
...
Umarłem....?

Powoli próbowałem otworzyć oczy, jednak światło za bardzo mnie oślepiało.

- Peter? - usłyszałem głos przebijający się przez pustkę.
- Peter, słyszysz mnie? - drugi głos, bardziej znajomy.

Uchyliłem oczy i zauważyłem dwie postacie stojące nade mną. Chyba... Dwoje mężczyzn. Zacisnąłem oczy przypominając sobie co się stało. Ja... Ja przeżyłem wybuch?...

Nie, to nie możliwe.

- Peter, słyszysz mnie? - zapytał ponownie głos.

Znam ten głos. To Pan Stark. To on musiał mnie uratować. Ale czy... Uratował też ciocie?

Na siłę otworzyłem oczy i próbowałem zmusić je, aby wyostrzyły obraz.

- Panie S-stark? - zapytałem, co sprawiło mi wielki ból.

Usłyszałem coś w stylu odetchnięcia z ulgą. On znowu tu jest.

- Tak? - odpowiedział.

Moje oczy coraz wyraźniej ukazywały mi jego twarz. Wyglądał jakby naprawdę się cieszył, a zarazem cierpiał.

- Pan... P-pan mnie znalazł?
- Tak, byłeś przysypany przez gruzy i-
- Co z ciocią May? - przerwałem mu.

Jego usta lekko się uchyliły, jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, oprócz cichego "Przykro mi".

- Ona... Ona naprawdę nie żyje... - powiedziałem cicho niedowierzając i spojrzałem pusto w sufit sali.

Był biały. Jak wszystko w tym pokoju.

Białe pościele, ściany, sprzęt, ubiór lekarzy...

Wszystko białe..

Biały oznacza niewinność...

Dlaczego musiała umrzeć tak niewinna osoba?

Dlaczego to wszystko dotyka właśnie mnie? Czy robię coś źle?

Czy....

Czy jestem aż taki zły?...

Nie kontrolowałem już łez. Płynęły kiedy chciały i jakimi drogami chciały. Zakryłem powoli rekoma twarz i zacząłem cicho łkać. Każdy wdech, każdy ruch... Bolał.

Jednak myśl, że już nigdy jej nie zobaczę... Bolała bardziej.

Poczułem dłoń na moim czole. Ponownie...

- Naprawdę przykro mi Peter... Kiedy tam dotarłem, było już za późno. - powiedział sciszonym glosem mężczyzna, gładząc dłonią moje włosy.
- To przezemnie ona nie żyje... Nie zdążyłem jej wyprowadzić. Byłem za wolny. Byłem-
- Zrobiłeś co w twojej mocy, Peter. Ciocia May napewno była z ciebie dumna. Tak jak ja. - wyznał a ja spojrzałem na niego zabierając dłonie z twarzy - Zachowałeś zimną krew i pobiegłeś ją uratować, narażając własne życie. Uratowales również całą dzielnice. Dziesiątki ludzi. Nie możesz się obwiniać - przejechał dłonią po moim policzku.

A ja ani drgnąłem.

Powiedział to.

On jest... Ze mnie dumny...

Zacisnąłem oczy i pozwoliłem kolejnej fali łez płynąć po mojej twarzy. Mimo złamań, które odczuwałem przy każdym oddechu, chwyciłem go i przytuliłem z całej siły, chowając twarz w jego ramie.

Poczułem ciepłe dłonie mężczyzny na swoich plecach. Chciałbym aby ta chwila trwała wiecznie. Czułem się przy nim bezpieczny.

Jednak wtedy przez głowę przetoczyła mi się jeszcze jedna sprawa.

- P-panie Stark... Co.... Co się ze mną teraz stanie?
- Co masz na myśli? - zapytał mężczyzna nadal mnie trzymając.
- Jestem niepełnoletni i... Nie mam żadnej rodziny - te słowa ciężko, ale jednak, przeszły przez moje gardło.
- Wiesz... Jeśli chcesz, możesz zostać u mnie. Do osiemnastego roku życia będę twoim opiekunem, a potem zrobisz co będziesz uważał za słuszne. Jeśli chcesz, oczywiście. - zaznaczył mężczyzna.

Uśmiechnąłem się lekko.

-Chyba nie mam wyboru - powiedziałem i wtuliłem się mocniej w jego ramiona.

Pov Stark

Ponownie oddetchnąłem z ulgą i powoli go puściłem.

- No raczej nie -  kącik moich ust lekko się uniósł - A teraz odpoczywaj. Musisz wyzdrowieć - wstałem.
- No dobrze. - położył się chwytając za rzebra.
- I jeszcze jedno.... - sięgnąłem do kieszeni spodni.

Wyciągnąłem z niego obrączke, należącą do May.

- Napewno chciałaby, abyś to ty zdecydował co z nią zrobisz - podałem mu ją, a on spojrzał na nią i zacisnął rękę uśmiechając się pod nosem.
- Dziękuję Panie Stark - powiedział przenosząc swój wzrok na mnie.
- Mów mi Tony, czuję się staro.

Puściłem mu oczko i wyszedłem uśmiechając się pod nosem.

I Try To... [TonyXPeter] Where stories live. Discover now