IV

5.7K 483 306
                                    

- Dzisiaj w jednej z bogatszych dzielnic Nowego Jorku, wybuchł poważny pożar. Strażacy mówią że katastrofa spowodowana była wyciekiem gazu w jednym z budynków. Mieszkania w tamtym rejonie zostały doszczętnie zniszczone przez ogień. Dzięki pomocy Spider-mana udało szybko i sprawnie ewakułować mieszkańców. Niestety w pożarze śmierć poniosła znana prokurator, Natasha Sa--

Wyłączyłem poskładany w nocy telewizor i wróciłem do opatrywania ran. Miałem kilka poparzeń i zadrapań. Strój był częściowo poprzypalany, a ja miałem przerąbane. Jeśli Pan Stark dowie się że go nie posłuchałem, udusi mnie.

Usłyszałem stukanie w szybe i spiąłem się momentalnie. Ujrzałem za nim ptaka i odetchnąłem z ulgą. Jednak po chwili zamarłem gdy usłyszałem sygnał przychodzącej wiadomości. Była jedna osoba która do mnie pisała. Najczęściej, kiedy coś przeskrobałem.

I tym razem się nie myliłem.

Pan Stark napisał mi tylko hasło "Wierza".

Westchnąłem cicho i dokończyłem opatrywać rany. Założyłem bluzę i wyszedłem z domu. Ciocia May spała, więc zamknąłem drzwi na klucz.

Po wędrówce, która trwała dla mnie wieki, z sercem w gardle stanąłem przed wierzą. Spojrzałem w górę. Z dołu nie było widać dachu wierzy. To niesamowite że taka wysoka budowla jest na tyle stabilna że podczas mocnych wiatrów po prostu się nie przewróci.

Spojrzalem na drzwi i wszedłem do środka. Na górze już czekał na mnie mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych. Zmierzył mnie wzrokiem i podszedł do lady nalewając sobie whisky.

- Chcesz trochę? - zapytał, a ja pokreciłem głową - Niewiesz co tracisz.

Wypił to duszkiem i odłożył szklankę. Trwała między nami nie zręczna dla mnie cisza. Pogładziłem się po zadrapaniu na szyi i uchyliłem wreszcie usta aby coś powiedzieć. Lecz wtedy uaktywował się również Stark.

- Wiesz co mogło ci się stać? Mogłeś umrzeć. A co mi po martwym pająku kiedy chce cię żywego? Co by zrobiło miasto bez ciebie? Znaczy, pewnie by sobie poradzili ale wiesz. A pomyślałeś o swojej ciotce? Chyba nie. Prosiłem się, nie zbliżał się do żadnej zamieszki. Do żadnej sprawy.
- Panie Stark--
- Jeżeli będziesz się tak narażać może się to źle skończyć.
- Przepraszam Panie Sta--
- Masz zrobić sobie wolne od tego wszystkiego.
- Oni potrzebowali pomocy!
- Od tego są służby takie jak policja czy straż pożarna! - podniósł głos.
- To od czego jestem ja?! - podniosłem go również.

Nastała cisza. Po chwili jednak cofnąłem się do tyłu i spuściłem wzrok.

- Ma Pan rację. Dam sobie spokój. I tak nigdy niczego nie zrobiłem dobrze.
- Peter nie to miałem na myśli. - próbował wytłumaczyć się mężczyzna.
- Ale tak jest. I nie musi Pan się tłumaczyć. - odłożyłem plecak pod ścianą i wyszedłem bez słowa.

Stark próbował coś powiedzieć ale chyba pierwszy raz go zatkało.

W plecaku który zostawiłem był mój strój.

Może to najwyższy czas aby zrezygnować.

I wrócić do normalnego życia, jako normalny nastolatek.

I Try To... [TonyXPeter] Where stories live. Discover now