XXI

3.7K 357 101
                                    

Pov. Stark (proszę nie rozwalcie telefonu z fascynacji)

Latając po mieście przechwyciłem sygnał radiowy policji. Mówili o zawiadomieniu o podłożonej bombie. Ruszyłem tam jak najszybciej, mając nadzieję że tam znajdę Petera. Zauważyłem że ludzie z tej dzielnicy zaczęli uciekać. Ziemia dookoła trząsła się coraz mocniej, a ja rozglądałem się za Peterem. Jednak nigdzie go nie widziałem. Wtedy przez głowę przeleciała mi jak strzała myśl, że może być w środku. Od raz wlecialem do budynku, jednak nigdzie go nie widziałem. Połowa pomieszczeń była zawalona.

W jedyny z pomieszczeń znalazłem jakieś otwarte przejście i wbiegłem tam bez większego namysłu. Gdy zszedłem na dół zauważyłem że wejście jest zawalone. Jednak w oczy rzuciła mi się jedna rzecz. Kawałek czerwono-czarnego  materiału. Odkopałem go i podniosłem.

Maska Petera...

Nie zbaczając na trzęsącą się ziemię zacząłem odkopywać gruz w nadziei że go tam znajdę i co więcej, że będzie żył.

Po długim kopaniu zauważyłem jego rękę i zacząłem kopać szybciej. Odkopałem go całego i przetarłem delikatnie jego twarz, zdejmując przy tym swoją maskę.

Po skroni chłopaka spływała strużka krwi, podobnie jak z jego ust. Na policzkach miał zadrapania. Na jego całej twarzy było pełno kurzu.

Z pod gruzów wstawała jeszcze jedna ręka, którą trzymał Peter. Sprawdziłem tętno na ręce nieznanej osoby. Niestety, była martwa. Lekko drżącą ręką sprawdziłem czy Peter żyje.  Odetchnąłem z ulgą gdy poczułem tętno pod moimi palcami. Ziemia pod nami zatrzęsła mocniej. Wziąłem chłopaka na ręce i założyłem maskę, po czym szybko ewakuowałem nas z tamtąd.

Gdy tylko wbiegłem z budynku, poderwałem się na kilkanaście metrów nad ziemię. Chwilę po tym budynek wybuchł, a fale uderzeniową poczułem nawet wysoko nad ziemią. Zawisłem w powietrzu i spojrzałem na twarz Petera.

Trwała w bezruchu, a krew nadal płynęła po skroni, policzku i szyi. Poczułem wielką ulgę i ból na raz. Poczułem jak pojedyncza łza spływa po moim policzku i zacisnąłem swoje dłonie na jego ciele. Szybko udałem się do wierzy i oddałem go w rece lekarzy, a sam uwolniłem się od zbroi, która sama odleciała na miejsce.

Patrząc jak lekarze rozbierają chłopaka, zauważyłem ile ma zadrapań i ran na ciele. Nie mogłem się pogodzić z tym, że tak po prostu go wypuściłem.

Mógł zginąć...

Teraz wiem jakie cierpienie przechodził po śmierci wujka....

W ręce sciskałem obrączkę, którą zdjąłem z ręki martwej osoby. W środku był wygrawerowany napis.

"Dla ukochanej May. ~ Ben"

I Try To... [TonyXPeter] Where stories live. Discover now