VI

5.6K 426 73
                                    

Arigato dostanekurwicy
~~~~~~~~~^~~~^~~~~~~~~

Kolejny tydzień minął jak z bicza strzelił. Po słowach nauczyciela zdecydowałem się pojechać na olimpiade. Miałem nadzieję, że tym razem nie zawale i dam mojej szkole powód do dumy!

Chociaż tyle mogłem zrobić...

Jednak jedna myśl męczyła mnie cały czas. Wczoraj w telewizji widziałem wywiad z Panem Starkiem. Zdecydował on się podwyższyć poziom bezpieczeństwa miasta poprzez kilka zmian w systemie działania policji i innych służb.

Ale nie to mnie za niepokoiło...

Wydawał się całkiem nieobecny. Jakby był wogóle w innym miejscu... Ostatnio widziałem go takiego kiedy zginęło mu jedno auto, a potem okazało się, że po pijaku je rozbił. Zabawna sprawa.

Jednak myślę, że teraz to coś poważniejszego.

- Wysiadamy! - usłyszałem głos nauczyciela.

W całym autobusie nagle zrobiło się jak w mrowisku. Każdy się wiercił i zbierał swoje rzeczy. Postanowiłem zaczekać, aby nie paść ofiarą podeptania.
Gdy wyszliśmy naszym oczą ukazał się piękny plac. Dokoła rosły wysokie dęby, pod nimi rosły kolorowe grządki kwiatów, a na środku stała fontanna tryskająca wodą na dobre 7 metrów nad ziemię. Fontannę otaczał niski murek zabezpieczający przed wylewem wody.

Grupa ruszyła, jednak ja zapatrzony w błękit nieba zostałem.

Gdzieś wysoko pośród chmur widać było ptaki. Były tam wolne. Mogły latać gdzie chcą, kiedy chcą i jak chcą.
Uśmiechnąłem się lekko przypominając sobie jak świetnym przeżyciem było latać pośród budynków Nowego Jorku. Czuć ten opór wiatru na ciele, zapach kwiatów, rannych wypieków, a nawet tych przeklętych spalin samochodów. Nim się obejrzałem życie Spider-mana stało się moją rutyną, jednak nie nudną. Co chwilę coś się działo, nowi ludzie, nowe problemy i coraz to nowszy ja. Kostium dodawał mi odwagi, otwierał mnie przed ludzmi i pomagał mi doznawać tego, o czym niektórzy tylko marzą.

Ale to już przeszłość.

Tylko wspomnienie, do którego postanowiłem nie wracać...

- Parker! - usłyszałem głos nauczyciela i szybko dobiegłem do grupy.
- Pan wybaczy, zamysliłem się - odparłem i poprawiłem plecak.
- Stresujesz się? - zapytał.

~~~
-Stresujesz się? - zapytał mężczyzna w okularach.
- C-co? Że ja?? Nieee. No co pan - zaśmiałem się poddenerwowany i zacisnąłem palce na paskach plecaka.
- Pocisz się, twój głos drży i co chwilę się jąkasz. Na dodatek cały czas idziesz kawałek za mną a gdy tylko dorównasz mi kroku, cofasz się.

Zaniemowiłem, a mężczyzna zaśmiał się tylko i spojrzał w dal.

- Nie gryzę. Tych którzy mi jeszcze nie podpadli, oczywiście.
- To brzmi groźnie - podsumowałem krótko jego słowa.

Spojrzał na mnie, a ja poczułem jak bledne.

Doszliśmy do pomieszczenia, w którym nie było niczego. Niczego oprócz cuda znajdującego się w gablocie.

- To.... T-to.... - pokazałem na gablote nie mogąc się wyłowić.

Czerwono-niebieski strój cały jakby w czarnej pajeczynie z pająkiem na klacie uśmiechał się do mnie zza szyby. Był o niebo lepszy niż mój stworzony z bluzy i starych spodni.

- Jest dla ciebie.
- Jest piękny i lepszy od mojego. Jest boski, ale.... Co?? - spojrzałem na Pana Starka oszołomiony.
- Jest dla ciebie. - powtórzył ze stoickim spokojem.

Spojrzalem na strój i po chwili jeszcze raz na mężczyznę.

- To ja może...

Usłyszeliśmy huk na zewnątrz.

- Na co czekasz, leć tam! - krzyknął mężczyzna na mnie.
- Nie mam stroju!
- Ależ masz! - wskazał na gablote i sam wybiegł.

Otworzyła się przede mną, a ja szybko zdecydowałem się zabrać strój.
~~~

- Peter?
- Nie nie nie! Nie stresuje się. Nie - zaprzeczyłem machajac intensywnie głową na boki.
- No dobra, bo zaraz się przewrócisz - chwycił moja głowę po bokach zatrzymując ją i uśmiechnął się do mnie.

Puścił mnie i odszedł na przód. Ja trzymając się z tyłu próbowałem opanować tremę przed występem.

A może to nie trema...?

I Try To... [TonyXPeter] Where stories live. Discover now