XIII

5.5K 392 469
                                    

Pov. Peter

Wesołe miasteczko. Tak, dobrze widzicie. Wesołe miasteczko. Szedłem między kolejkami i innymi atrakcjami u boku Pana Starka. Tak, Pana Starka. No... to może od początku.
~~~~~~~~

- Peter - odezwał się Jarvis - Pan Stark wzywa cię do swojego biura.
- Dobrze - wstałem z krzesła i odłożyłem zeszyt - Już idę.

Wyszedłem i ruszyłem w wyznaczone miejsce. Nie zdąrzyłem podnieść ręki aby zapukać, a drzwi same się otworzyły ukazując mi mężczyznę z okularami na nosie. Oczywiście przeciw słonecznymi.

- Peter, ubieraj się. Wychodzimy.
- Ale gdzie? - spytałem niepewnie.
- Niespodzianka. Muszę cię gdzieś zabrać. Siedzisz od 3 dni w pokoju z przerwą na posiłki i siusiu.
- Ale sam Pan-
- Ble ble ble - przerwał mi- idź się szykować - powiedział, po czym zamknął mi drzwi przed nosem.

Cały Pan Stark. Westchnąłem cicho i ruszylem do pokoju przebirajac się w czarną bluzę i błękitne jeansy. Założyłem buty i wyszedłem z pokoju.

- Gotowy? - zapytał mężczyzna stojący obok, oparty o ścianę. Przestraszyłem się lekko i wzdrygłem.
- T-tak - pomachałem energicznie głową.
- A więc idziemy - ruszył korytarzem do windy.
- A.... Powie mi Pan w końcu - zacząłem idąc za nim - gdzie idziemy?
- Zobaczysz ~ - powiedział uśmiechając się wrednie.

~~~~~~~~~~~~~~~

I tak właśnie skończyliśmy w wesołym miasteczku.

- Naprawdę nie ma Pan innych zajęć? - zapytałem się rozglądając.
- Nie. Mam cały dzień wolny ~

Pokiwałem głową na znak że rozumiem.

- To gdzie byś chciał iść? - zapytał mężczyzna poprawiając okulary przeciwsłoneczne.
- Za dużo tego aby coś wybrać- zaśmiałem się cicho - Ale tamten rollercoaster wygląda bardzo zachęcająco.

PanStark uśmiechnął się tylko i ruszył w stronę kas. Ciesząc się jak małe dziecko, poszedłem za nim. Kupiliśmy bilety i weszliśmy do wagoniku.

- Nie będziesz się bał młody? - zapytał
- Ja się nigdy nie boję! - zaznaczyłem - Pytanie czy Pan wytrzyma ~spytałem podpuszczając go.
- Oczywiście!

Kolejka ruszyła powoli.

- Zaczyna się ~powiedziałem cicho rozbawiony.
- Zobaczymy kto pierwszy pęknie ~powiedział, a kolejka przyspieszyła.
- Dlaczego Pan zdecydował się tu ze mną przyjść? - spytałem zerkając na niego.
- Żeby się rozerwać. Dawno nigdzie nie wychodziłem, a tobie to posłuży. Trochę zabawy jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Tutaj nie musisz się za dużo wysilać, więc jest to bezpieczne.

Uśmiechnąłem się pod nosem patrząc jak mężczyzna rozgląda sie na ziemię pod nami
.
Gdy kolejka dojechała na najwyższy szczyt, odruchowo chwyciłem się wagonik, który już po chwili zjechał rozpędzając się do dużej prędkości. Dookoła było słychać tylko jeden hałas wywołany przez krzyki innych ludzi. No i mój. Pan Stark roześmiał się tylko głośno.

Po długiej jeździe kolejka zatrzymała się na dole. Ludzie zaczęli wychodzić. Wyskoczyłem sprawnie z wagoniks i podskoczyłem.

- To było super! - skakałem jak małe dziecko.
- Zgadzam sie - powiedział rozbawiony mężczyzna gładząc się po włosach - Moje okulary! - rozejrzał się dookoła.
- Nie zdjął Pan ich? - przekrzywiłem lekko głowę.
- Nie pomyślałem o tym - westchnął - Napewno mają tutaj jakieś stoisko z pamiątkami. Może mają też okulary. Chodź - uśmiechnął się do mnie.

Ruszyliśmy przed siebie po drodze zachaczając po wate cukrową. Ja zabrałem różową, a Pan Stark czerwoną. Szliśmy zajadając się pysznym przysmakiem.

Kiedyś poszliśmy z ciocią May na festyn. Kupiła mi wtedy niebieską wate. To był zły pomysł... Siedzieliśmy przy stoliku i słuchaliśmy muzyki. Wszyscy wokół wesoło tańczyli i dobrze się bawili, a co robił mały Peter? Jadł sobie wate cukrową. Ale nie nie nie. Nie mogło być tak pięknie.

Kiedy ciocia na mnie spojrzała nie wiedziała czy się śmiać czy płakać. Opowiadała mi, że wyglądałem jakbym zamieniał się w smerfa. Na całej twarzy miałem niebieskie plamy od barwnika. Podobnie jak na rekach i ubraniach. Mam nadzieję że tym razem nie ubrudze się aż tak bardzo.

Doszliśmy do małego sklepiku z pamiątkami przed którym stał stojak z okularami przeciwsłonecznymi. Mężczyzna stanął przed nim i zaczął oglądać.

- Podobają się Panu jakieś? - spytałem, a w odpowiedzi dostałem tylko jego wate cukrową do wolnej ręki.

Chwycił jedne z nich i założył przeglądając się w telefonie. Po chwili zdjął je i odłożył na swoje miejsce. Chwycił kolejne i również przymierzył. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak sięga po następne. Przebierał je tak przez kolejne 5 minut, aż w końcu odwrócił się do mnie z okularami na nosie.

- I jak? - odwrócił się do mnie poprawiając okulary na nosie.
- Calkie całkiem. Ale te są leprze - powiedziałem i zabrałem te które miał, podając mu wybrane przezemnie.
- Mówisz? - zabrał je i obejrzał.
- Niech mi Pan zaufa - uśmiechnąłem się lekko do niego.
- Niech ci będzie - założył okulary i spojrzał na mnie - lepiej?
- Wygląda Pan świetnie - uśmiechnąłem się szerzej lekko rumieniąc.

Kącik ust mężczyzny lekko się uniósł. Zapłacił za okulary i wyciągnął ręke w moja stronę. Po chwili patrzenia na nią domyśliłem się że chodzi mu o jego wate. Zarumieniłem się mocniej i mu ją oddałem.

Chwyciłem kawałek swojego przysmaku i oderwałem go, po chwili zjadając.

- A więc gdzie teraz idziemy? - spytał Pan Stark jedząc czerwoną wate.
- Może do labiryntu luster? Nigdy tam nie byłem. - wskazałem na budynek niedaleko nadal jedząc.
- Też nigdy tam nie byłem. To dobry pomysł, ale najpierw zjedzmy
- Tak jest - zasalutowałem i zacząłem jeść szybciej.

Dzięki temu wyjściu, faktycznie, przestałem zadręczać się wszystkimi sprawami z ostatniego czasu. I zauważyłem że Pan Stark nie jest już taki surowy i stanowczy jak wcześniej. Dużo się zmieniło od kad zrezygnowałem. Jestem ciekawy co on o tym myśli.

Cały czas zakazywał mi plątać się w jakieś większe sprawy, więc to może dla niego nawet lepiej że juz się nie narzucam? A może kiedyś go o to zapytam?

- Też skończyłeś to możemy iść - z zamyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny, który wyrzucał drewniany patyczek do kosza.

Spojrzałem na pusty kijek w moich rękach. Nie wiedziałem nawet kiedy skończyłem jeść. Zabawne.

- Jasne, chodźmy - również wyrzuciłem pozostałość po wacie i ruszyłem po schodkach w górę.

Na miejscu skasowaliśmy bilety i weszliśmy do srodka. Już na wejściu było widać wszystkie lustra. Jedne rozszerzały brzuch, drugie go zwężały. Inne powiekszały lub deformowały głowę, nogi, tłów. Przeglądając się w osbiciach hihitałem co jakich czas i przeglądałem się odbicią Pana Starka.

-To jest świetne - powiedziałem rozbawiony.
- Zgadzam się - odpowiedział uśmiechnięty robiąc parę zdjęć.

Odszedlem kawałek dalej patrząc na następne lustrzane wersję mnie. Lecz wtedy mój pajęczy zmysł dał o sobie znak. Odwróciłem się Gwałtownie, czując niebezpieczeństwo w pobliżu.

Czuję zagrożenie.

Właśnie.... Zagrożenie.

Ale jakie?....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy zbiera ci się na pisanie rozdziału o 12:20 w nocy i w niecałe 20 min piszesz nawet sensowne 1000 słów. Podro dla tych którzy czytają to o 12:45. Piszcie kiedy to przeczytaliscie :3

I Try To... [TonyXPeter] Where stories live. Discover now