XI

5.3K 432 256
                                    

Pov. Stark

Siedziałem spokojnie na trybunach stadionu miejskiego. Młodzieżowa drużyna rugby miała właśnie trening. Przez moje okulary przeciwsłoneczne namierzałem mój cel. A nawet dwa cele.

Obserwowałem kapitana i jego przydupnika aż do końca meczu. Kiedy cała drużyna się rozeszła wstałem i udałem się do wyjścia zachaczając wyższego go chłopaka w czerwonej bluzie.

- Will - powiedziałem spokojnie z rękami w kieszeniach.
- Czego? - odwrócił się i pobladł na mój widok - Pa-pan Stark! Miło Pana widzieć! Jak tam Peter? Lepiej się czuje? - zapytał z miłym uśmiechem na twarzy, spowodowanym strachem.
- Już mu lepiej. Oprócz tego że prawie umarł, jest dobrze - powiedziałem ironicznie mając nadzieję że chłopak zrozumie moją aluzje.

Chłopak przełknąl śline i rozejrzał nerwowo.

- A... A co Pana do mnie sprowadza? - spojrzał na mnie.

Był trochę wyższy, ale i tak było widać że czuję przedemną respekt. Inaczej już dawno by mnie olał lub odepchnął. Lecz obawiam się że mógłby źle skończyć po tym...

- Wiesz, zapytałem Petera co tam się stało, jednak on nie umie kłamać. Miły chłopak. I wiesz co? - spytałem ironicznie na co chłopak ponownie przełknął sline. Podniosłem moje okulary na włosy ukazując ukrywaną nienawiść w moich oczach - Jeszcze raz któryś z was go chociażby przezwie, to uwierz mi. I to mówię na poważnie. - zaznaczyłem - Nie będę się nad wami litować. Chodź byście błagali, płakali, zwijali z bólu. A dowiem się bardzo szybko. - założyłem okulary na oczy- I nie zapominaj z kim zadarłeś.

Patrzyłem na bladą twarz chłopaka z czymś w rodzaju satysfakcji. Will pokiwał energicznie głową na znak że zrozumiał, więc uznałem że ostrzeże również swoich koleżków i że moja praca jest skończona. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem stronę drugiego wyjścia. Myślałem że dzieciaki w tych czasach są bardziej odpowiedzialne, ale widocznie technologia i postęp robi z nich bezmyślne, aroganckie, rozpieszczone świnie. I weź tu im dogódź. Cały czas coś nie tak.

Pov. Peter.

Kiedy leżałem tak na tej sali, myślałem tylko o jednym. Czy Panu Starkowi naprawdę na mnie zależy? Czy robi to abym wrócił do roli Spider-mana. Byłoby to mu na rękę. Zawsze zajmowałem się pomniejszymi zamieszkami i wtedy on nie musiał nic robić. Dodatkowo, byłem na każde jego zamówienie. Pamiętam jak kiedyś Happy nie miał czasu pojechać mu po garnitur i poprosił mnie abym mu go przyniósł. Stałem pół godziny w kolejce do pralni. W stroju Spider-mana.

To nie było komfortowe.
Ani trochę.

Albo innym razem poprosił mnie abym poszedł mu na zakupy, bo na gwałt potrzebował wina, a sam nie mógł ruszyć się z domu, ponieważ oczekiwał gości. Kiedy mu je przyniósłem akurat przyszli goście, więc schował mnie w szafie na kolejne pół godziny. Ale... Nie było aż tak źle jak sie wydaje.

Wracając. Nie mogę go rozgryźć.

I zastanawiam się, czy istnieje osoba na tym świecie, która kiedykolwiek to zrobi.

I Try To... [TonyXPeter] Where stories live. Discover now