19

4.5K 264 93
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84




        Gdy starsza Gryfonka ruszyła w stronę gabinetu mistrza eliksirów, rudowłosa ustawiła się, aby wymierzyć klątwę w plecy swojej koleżanki z domu, lecz na jej nie szczęście za Hermioną ruszył Potter, a z nim Zabini i Malfoy, lecz Ginny była tak skupiona na Granger, że ich nie widziała. I gdy tylko chciała wymierzyć klątwę w plecy Granger, w jej własne plecy uderzyły trzy klątwy. Pierwsza od Zabiniego było to Silencio, drugą było Rozbrojenie przez blondyna, a avadooki potraktował ją Levicorpus. Wszystko to zatrzymało starszą Gryfonkę, która teraz cofnęła się i stanęła na wprost młodszej.

- Ty naprawdę myślałaś, że sama wyjdę z Wielkiej Sali. Och, Weasley jesteś taka przewidywalna – stwierdziła z kpiną, po czym dodała – Ale muszę Tobie i Ronaldowi podziękować. Sama bym na to nie wpadła, ale teraz, co mi szkodzi, chyba spróbuję uwieść pewnego cholernie mrocznego i nie przeciętnie inteligentnego mistrza eliksirów.

- Granger, jeśli mówisz serio, to ja jestem w stanie wymyślić im tyle zajęć, że nie będą ci zawadzać przez cały rok – powiedział profesor West, który oglądał całą scenę od momentu wyjścia chłopców z Wielkiej Sali.

- Tak, ale to nie będzie łatwe – stwierdziła – Więc chętnie skorzystam z każdej pomocy – powiedziała, patrząc na Harry'ego i szczerze to trochę się obawiając jego reakcji.

- To wspaniałe Mionka. Zrobimy wszystko, aby wam pomóc – odparł uśmiechnięty Gryfon, po czym dodał – Zasługujecie na szczęście. Idź już, bo się spóźnisz – Więc szatynka ruszyła na podbój nietoperzowego serca – Uważaj Severus, bo panna wiem, to wszystko się nie podaje – mruknął Harry, a jego towarzysze się zaśmiali.

- Harry, czy możemy porozmawiać o tym wszystkim, co się tu dzieje? To jest szkoła, nie pole walki – usłyszał brunet głos swojej dyrektorki – I proszę puścić spod zaklęć pannę Weasley – nakazała im surowo kobieta – Co tu się dzieje? – zażądała wyjaśnień od rudowłosej dziewczyny.

- Nie wiem, pani dyrektor – łgała, jak z nut Weasley'ówna – Szłam spokojnie z błoni, bo musiałam trochę odreagować, gdy zobaczyłam Harry'ego i chciałam go przeprosić, ale mnie zaatakował – zakończyła z udawanym płaczem.

- Co pan ma do powiedzenia na ten zarzut? – spytała Gryfona McGonagall.

- Nic, pani dyrektor, bo to są bzdury wyssane z palca. W każdej chwili ja i moi towarzysze, jak i Miona oraz profesor West możemy oddać swoje wspomnienia lub zeznawać pod veritaserum.

- Dobrze, panie Potter. Zobaczmy się w moim gabinecie o 20:00. Panów to również dotyczy, a teraz ja zajmę się odtransportowaniem panny Weasley do skrzydła szpitalnego, aby jej się znów nic nie stało, a i czasem nie przeszkadzajcie pannie Granger w warzeniu eliksirów – zapowiedziała kobieta.

- Raczej w uwodzeniu Severusa droga, pani dyrektor – powiedział West. Kobieta popatrzyła na niego z politowaniem.

- No naprawdę sama tak stwierdziła, że Weasley'e otworzyli jej oczy i przyjmie każdą pomoc – powiedział uroczyście nauczyciel, a magia w wokół niego zawirowała.

- To tym bardziej macie się nie zbliżać do lochów, gdzie oni są. Chyba że pilnować, aby im nikt nie przeszkadzał – dodała, po chwili zamyślenia.


>>Tymczasem gabinet mistrza sarkazmu<<

       - Granger odezwiesz się w końcu? Lub usiądź i coś rób – lecz dziewczyna nadal stała przy drzwiach. Severus doskonale wiedział, do czego zmierza Gryfonka, więc westchnął ciężko, gdyż dziś miał ciężki dzień i powiedział:

- Hermiona.

- Tak, profesorze? – odparła.

- O nie, nie moja droga. Tak się bawić nie będziemy, żebym tylko ja się czuł niezręcznie. Skoro ja mam Ci mówić po imieniu, to ty również będziesz się do mnie zawracać po imieniu.

- Wspaniałe – ucieszyła się szatynka – Severus to ładne imię.

- Hermiono, skończ ten cyrk i weźmy się za eliksir.

- Oczywiście. Tylko nie za bardzo wiem, o jaki cyrk Ci chodzi – zauważyła dziewczyna.

- O te twoje sztuczki. Myślisz, że nie pamiętam, że na obiedzie byłaś w spodniach i swetrze, a teraz masz na sobie bluzkę z dość pokaźny dekoltem i spódniczkę, na którą chyba brakło materiału? Nie wiem, kto Ci to transmutował, ale za taką fuszerkę powinna Minerwa mu Trolla postawić – po czym machnął różdżką i Gryfonka znów miała swój strój swetry w serduszko przy dekolcie i dżinsy, w których Severus mógł bezkarnie obserwować jej opięty materiałem tyłek.


        Po paru godzinach pracy bezwzględny spokój Severus spytał szatynki.

- Czy chcesz iść na kolację do Wielkiej Sali? – gdy ta stwierdziła, że:

- Chcę dokończyć ważenie – wezwał skrzata i zamówił im kolację do gabinetu, jak skończą ważyć.


       W tym czasie McGonagall właśnie próbowała przemówić do rozsądku młodej Weasley.

- Panno Weasley, skąd ma pani drugą różdżkę?

- To nie moja. To Deana. Zabrałam mu z torby na obiedzie, jak wychodziłam. Ron ukradł również różdżkę Neville'owi, by rzucić klątwę na te paskudne maskotki Pottera – odparła Gryfonka, gdyż profesor West podał jej eliksir prawdy.

- Głupia jesteś – nie wytrzymał Harry.

- Te maskotki są dla małego Lupina, nie dla mnie.

- Po co mieli, by kupować maskotki dla twojego bachora? – spytała obojętnie. W Harrym, aż się zagotowało.

- Teddy Lupin nie jest bachorem – wycedził, a magia, która w nim szalała, na chwilę się wyrwała z niego i chciała uderzyć w dziewczynę, lecz Harry ją opanował, nim Alex zdążył rzucić barierę.

- Co się z Tobą dzieje, dziecko? – spytała dyrektorka.

- Gryfonko myślałam, że lubiłaś Remusa i Dorę stwierdziła smutno.

- On ich lubił i moi rodzice. Mogli nie dać się zabić, a po tej wojnie on już na nic nie zwracał uwagi. Tylko na Lupina jr. Do kurwy nędzy! Miałam być panią Potter! Miałam być tą, która będzie brylować u jego boku! Mieliśmy być sławni, korzystać z życia, ale nawet na głupi spacer bez tego dzieciaka nie chciał iść, a teraz zostawił go! Nikt nie wie, gdzie! I puszcza się z Malfoy'em! Mnie się tak nie poniża! Nie pozwolę na to, Potter! – zwróciła się w stronę avadookiego z jakimś szaleństwem w oczach – Zapłacisz mi za to!

A wszystko przez niegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz