10. Like an eagle you circled

Start from the beginning
                                    

Wiedział, że tak naprawdę nic nie pomoże mu w zatrzymaniu Kim Taehyunga na zawsze.

~

– Jak tam po wczoraj? – zapytał Hoseok, dosiadając się do stolika, przy którym Namjoon, Seokjin i Jungkook w ciszy przeżuwali śniadanie.

– Mało wypiłem, więc nie jest tak źle – odparł najmłodszy, wzruszając ramionami, po czym wpakował sobie kawałek kiełbaski do ust, przy okazji brudząc policzek tłuszczem.

Seokjin nie powiedział nic, ale dość ostentacyjnie odsunął na drugi koniec talerza posmarowany dżemem kawałek chleba i złapał za kubek, wypełniony świeżo wyciśniętym sokiem pomarańczowym. Namjoon zmierzył go badawczym spojrzeniem, a następnie wrócił do posypywania pieprzem swojej jajecznicy, mówiąc:

– Menadżer Sejin ma takiego kaca, że nie może zwlec się z łóżka.

Jungkook parsknął, wycierając chusteczką brudny policzek, po czym na ułamek sekundy zamarł, gdy zobaczył, kto właśnie wkroczył do hotelowej restauracji. Taehyung szedł ze zmrużonymi oczami, dłonią osłaniając twarz przed wpadającym do pomieszczenia słońcem, a tuż za nim zmierzał Jimin, przytrzymując się ramienia Yoongiego.

– Z nimi jest chyba znacznie gorzej niż z nami – powiedział Hoseok, kiedy zlustrował ostentacyjnym spojrzeniem zmarnowane sylwetki przyjaciół.

Trójka nowoprzybyłych faktycznie wyglądała dość kiepsko, ale nikt nie miał siły im dogryzać. O tak wczesnej porze, po intensywnie spędzonej nocy, wszyscy myślami wciąż znajdowali się w łóżku. Oprócz Jungkooka, który ukradkiem obserwował poczynania Taehyunga. Ten najpierw skierował się do szwedzkiego stołu i nałożył na swój talerz odrobinę jedzenia, potem nalał do szklanki multiwitaminowy sok, aż ostatecznie opadł na krzesło znajdujące się tuż obok.

Jungkook przywitał go delikatnym uśmiechem, oddychając z ulgą. Obawiał się, że po tym, co stało się w nocy, znowu będzie panowała między nimi dziwaczna, niezręczna atmosfera, ale być może choć jeden raz miał zaskoczyć się w pozytywny sposób.

Jego przemyślenia przerwało zirytowane westchnienie Jimina, który z całej siły odsunął od siebie talerz, podetknięty mu pod nos przez Yoongiego.

– Powinieneś coś zjeść, żeby nie umierać przez resztę dnia – przekonywał raper, ale Park tylko kręcił głową na boki, zasłaniając usta dłonią.

– Przecież wiesz, że po alkoholu nie jestem w stanie nic przełknąć.

– Ale niedługo jedziemy na samolot. Nikt nie chce, żebyś przy starcie zaczął rzygać. – Yoongi podniósł talerz i ponownie wcisnął go w ręce zirytowanego chłopaka.

– Prędzej będę wymiotować właśnie przez to, że coś zjadłem.

Hoseok parsknął, po czym wyjął telefon, oparł go o miskę z płatkami i zaczął oglądać jakiś filmik. Lider jeszcze przez chwilę babrał widelcem w jajecznicy, aż ostatecznie oddał tackę z niedokończonym posiłkiem kelnerce, po czym oznajmił, że idzie wziąć tabletkę na ból głowy. Taehyung, który do tej pory w milczeniu przyglądał się przyjaciołom, sięgnął po kubek z herbatą i zerknął na swój talerz.

– Wyspałeś się? – zapytał Jungkook. Czuł potrzebę, by nawiązać jakąkolwiek rozmowę, mimo że obawiał się reakcji starszego. Ten jednak nie wydawał się zdenerwowany.

– Średnio. Ktoś w nocy... nie za bardzo dał mi spać – powiedział, a jego ton nie brzmiał na zdenerwowany czy oburzony. Brzmiał zaskakująco normalnie.

Ich krótka wymiana zdań została przerwana przez Jimina, który rzucił swoim kawałkiem chleba na talerz i cały zielony wybiegł z restauracji. Yoongi zamrugał, a potem spuścił wzrok na stół, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Na ten widok Jungkook nie potrafił powstrzymać się przed wybuchem śmiechu i kiedy chichotał głupkowato w swoją dłoń, pierwszy raz przeszło mu przez głowę, że być może jeszcze kiedyś będzie dobrze.

~

Gdy komunikat o zbliżającym się lądowaniu rozniósł się echem po pokładzie samolotu i wyrwał drzemiących pasażerów ze snu, pierwszą rzeczą, którą Jungkook poczuł po otrząśnięciu się z zamroczenia, był zapach szamponu Taehyunga. Jak się okazało, niebieskowłosy leżał pod kocem, trzymając podkurczone nogi na swojej części fotela, a resztę ciała opierał o klatkę piersiową najmłodszego.

Tego dnia zespół leciał do Japonii, gdzie miał wziąć udział w ostatniej gali tuż przed kolejnym comebackiem. Był to krótki wyjazd, zaledwie na dwa dni, ale Jungkook i tak nie potrafił zapanować nad rozpierającą go energią. Ekscytował się występem, wizytą w Tokio oraz możliwością zobaczenia Armys, jednak... jednak jego umysłem najbardziej zaprzątał Taehyung.

Po powrocie z Hongkongu ich relacja pozornie wróciła na dawne tory; na tory sprzed wizyty w Los Angeles i wygrania nagrody Grammy. Znowu zachowywali się jak przyjaciele – wychodzili razem do restauracji, ćwiczyli nowe choreografie, grali na konsoli i normalnie ze sobą rozmawiali. Nie siadali po przeciwnych końcach kanapy, nie bali się na siebie spojrzeć, a co najważniejsze, władającą ich ciałami niepewność zastąpiła ulga, że nadal są w stanie spędzać ze sobą czas w zgodzie.

Dla Taehyunga to wszystko miało zaś drugie dno. Dla niego najważniejsze było to, że Jungkook przestał patrzeć na niego jak na potencjalny obiekt zainteresowań. Znowu byli przyjaciółmi, gadającymi o normalnych rzeczach. Bez tęsknych spojrzeń, bez dwuznacznych uśmiechów, bez niepotrzebnego dotyku. W Korei było dobrze. Spokojnie, zwyczajnie i po prostu tak, jak zawsze być powinno.

Nie wiedział jednak, że ta pozorna obojętność kosztowała Jungkooka o wiele więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Bywały wieczory, kiedy najmłodszy nie mógł zasnąć i do późnej nocy leżał na łóżku w pozycji embrionalnej, wyrywając sobie włosy z głowy. Bywały dni, gdy zamykał się w łazience, by jakoś powstrzymać cisnące mu się do oczu łzy. Nie rozumiał, dlaczego od powrotu z Hongkongu każdej nocy rozpamiętywał smak rozpalonej skóry Taehyunga, wspominał jego zduszone sapnięcia i skręcał się w pół z palącej tęsknoty.

Nie chciał się zakochiwać. Nie chciał być gejem. Nie chciał każdego dnia budzić się ze złamanym sercem, ale chciał Taehyunga, a tylko w taki sposób mógł go mieć.

– Lądujemy? – mruknął niewyraźnie starszy, opierając czoło o obojczyk Jungkooka. Wyglądał, jakby wciąż nie do końca się obudził.

W odpowiedzi najmłodszy odparł krótkie „tak", po czym odgarnął palcami kilka luźnych kosmyków, które opadły niebieskowłosemu na czoło. Zdrowy rozsądek nieustannie podpowiadał mu, że najwyższy czas się wycofać; że powinien wyplątać się z tego układu zanim będzie za późno. Po zachowaniu i reakcjach Taehyunga domyślał się przecież, co zobaczyłby w jego oczach, gdyby kiedykolwiek wyznał mu swoje uczucia – obrzydzenie, politowanie, żal.

Rozum mógł jednak mówić sobie co tylko chciał, bo kiedy stewardessy nakazały zapiąć pasy i starszy usiadł prosto na swoim fotelu, pocierając dłońmi zaspaną twarz, serce Jungkooka miało nad nim większą władzę. To ono podskakiwało ze szczęścia na myśl o pobycie w Japonii; to ono zalało się ciepłem, kiedy Taehyung zerknął w bok i uśmiechnął się nieznacznie.

Wszystko coraz szybciej zmierzało ku tragicznej w skutkach katastrofie, ale Jungkook nie miał w sobie tyle siły, aby przeciwstawić się pędzącej w dół lawinie. Mógł jedynie z niepokojem w brzuchu obserwować, jak cały świat powoli rozpada mu się w dłoniach.

Grammys ♪ taekookWhere stories live. Discover now