Epilog

2.8K 112 29
                                    

Weszłam do pociągu Hogwart Express. Razem z Rose, Oscarem, Draconem i Blaisem zajęliśmy jeden z przedziałów. Usiadłam przy oknie i wpatrując się w nie słuchałam rozmów o tym, jakie kto ma plany na wakacje. Ciepłe kraje, góry, morze...
Ja na swoje wakacje nie mam planów. Myślałam tylko o tym, jak to będzie mieć swój własny pokój i jak będą wyglądały spacery po okolicy.

Swój przyszły dom poznałam około pół roku temu. Chyba jeszcze w styczniu, kiedy jeszcze wszystkiego nie byłam świadoma. Trochę dawno, już nie pamiętam dokładnie jak to wszystko wyglądało.

- Emma! - usłyszałam swoje imię - Jeżeli nie zostaniesz u mnie w wakacje chociażby na tydzień to cię osobiście przeprowadzę do siebie! - dodał Rose.
- Oczywiście, że cię odwiedzę, bez ciebie to zmarnowane wakacje! - stwierdziłam ze śmiechem.
- A ty, Blaise? Też do mnie przyjedziesz, bo nie wytrzymam dwóch miesięcy w kompletnej ciszy. - powiedział Draco - Jak chcesz, Oscar, ty też możesz.
- Może kiedyś. - odparł brunet.
- To ja po ciebie przyjadę. Albo Blaise, to przyjedziecie za jednym zamachem. - machnął ręką Draco uważając, że to oczywiste.

Mimo, że chciało mi się okropnie spać to nie mogłam. W naszym przedziale wciąż było głośno, wszyscy cały czas zawzięcie rozmawiali na różne tematy. W końcu postanowiłam się przyłączyć a ochota na spanie całkowicie mi odeszła.

Po paru godzinach rozmów dojechaliśmy na miejsce. Jeszcze w pociągu wszyscy się ze sobą pożegnaliśmy i chwilę powspominaliśmy rok szkolny. Wyglądał zupełnie inaczej niż go sobie wyobrażałam.

Po paru minutach, podobnie jak reszta wyszłam z pociągu. Ciężko było znaleźć kogokolwiek w tym tłoku. Nigdzie już nie widziałam nikogo mi znajomego.

Tata mówił, że mamy spotkać się na peronie. Kompletnie nie rozumiałam, dlaczego nie mogliśmy od razu razem wyjechać z Hogwartu ale niech mu będzie.

Niech on mnie szuka, nie ja jego.

Przeciskałam między różnymi ludźmi. O wiele łatwiej byłoby mi przejść tutaj gdyby nie ogromną walizka, w której trzymałam swoje rzeczy. W tamtym momencie miałam po prostu ochotę zostawić je na środku i wyjść gdziekolwiek, gdzie nie będzie nikogo w zasięgu jednego metra ode mnie.

Trochę mi zajęło, gdy w końcu weszłam w murowaną ścianę i znalazłam się na mugolskim peronie. Tam już nie było tylu ludzi. Było zaś zbyt zwyczajnie, zbyt dużo zwyczajnych ludzi by czuć się normalnie.

Szłam przed siebie ciągnąć tę ogromną i ciężką walizkę jednocześnie rozglądając się na boki. Nigdzie go nie widziałam i powoli zaczęłam wątpić czy w ogóle po mnie przyszedł.

Odsunęłam się trochę na bok gdy zauważyłam przed sobą grupkę dzieci w wieku około ośmiu lat. Skakały na boki szczęśliwe. Ominęłam je ale i tak któreś musiało zahaczyć się o mój bagaż. Wypadł mi z rąk i w myślach już narzekałam, że jeszcze będę musiała się po to schylać. Odwróciłam się za siebie i schyliłam spogląda na ziemię. Nie było jej. Podniosłam głowę a moim oczom ukazał się on trzymający walizkę w pionie z uśmiechem na twarzy.

- Tata! - krzyknęłam jak małe dziecko i natychmiast się do niego przytuliłam jakbyśmy nie widzieli się dobre parę miesięcy.
- To co, jedziemy do domu? - zapytał z uśmiechem.
- Tak, już nie mogę się doczekać. Padam na twarz. - stwierdziłam.
- To chodź. - powiedział i ruszył przed siebie.

Wciąż dotrzymywałam mu kroku. Mimo zmęczenia wciąż byłam napełnionia pozytywną energią.

Wyszliśmy z dworca. Znaleźliśmy się przy długiej ulicy gdzie na parkingu stały cztery żółte samochody. Tata skierował się w ich stronę. Bez zadawania zbędnych pytań ruszyłam za nim.

Zapukał w okno jednego z nich a ona nagle zjechało w dół. Po krótkiej rozmowie moją walizkę schowaliśmy do bagażnika a ja usiadłam na tylnych siedzeniach auta. Tata usiadł z przodu, tuż obok kierowcy.

Po około dwudziestu minutach znaleźliśmy się na jednej z ulic miasta. Wszędzie dookoła stały ładne bloki mieszkalne ale oprócz nich były jeszcze place zabaw i park.

Szłam już obok rodziciela, który trzymał mój wielki bagaż. Weszliśmy do jednego z bloków i klatką schodową udaliśmy się na drugie piętro. Odkluczył jedne z drzwi a ja weszłam do środka. Jasnoszary korytarz prowadził do salonu i kuchni. Były też trzy zamknięte drzwi. Gdy był już w środku od razu otworzył jedne z nich. Od razu tam weszłam. To był ten sam pokój, w którym byłam właśnie pół roku temu. Nic się nie zmieniło ale zapamiętałam pewien szczegół, którego tu nie było.

- Tato?
- Tak?
- Gdy byłam tu pierwszy raz było w tym pokoju tylko jedno zdjęcie, które potem schowałeś.
- Pewnie zastanawiasz się, co się z nim stało.

Mężczyzna podszedł do szafy i ją otworzył. Wyjął z niej ramkę, którą schował i z powrotem postawił na biurku. Podeszłam bliżej i przyglądnęłam się jemu. Była na nim dziewczynka z czarnymi włosami.

- To ty. Gdy byłaś mała. - powiedział.
- Cały czas na nim byłam?
- Odkąd tylko wyjechałem to mam je przy sobie.

Jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie po czym przeniosłam swój wzrok na czarnowłosego. Z troską patrzył na zdjęcie a potem na mnie. Podszedł bliżej i mnie przytulił.

- Kocham cię, córciu.
- Ja ciebie też, tato.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz