Rozdział 2

4.7K 165 14
                                    

Westchnęłam zrezygnowana i ruszyłam w stronę pokoju wspólnego razem z Oscarem. Zaczęliśmy rozmawiać o jutrzejszym meczu Quidditcha, w którym będzie on grał. Według mnie, ten sport jest całkiem spoko, chociaż nie chciałabym grać w drużynie. Za dużo stresu.

Po podaniu hasła weszliśmy do środka. Oscar poszedł do swoich kolegów a ja ruszyłam w stronę dormitorium.

W pokoju była tylko Agatha, starsza ode mnie o rok. Przyjaźni się z.. W sumie to różnie, bo zawsze jak ją spotykam jest z kimś innym. Uczy się bardzo dobrze i wszyscy ją lubią. Czasami odrabia za mnie prace domowe..

Agatha leżała sobie na łóżku i czytała książkę, pewnie znowu jakąś nudną. Bez słowa usiadłam na swoim łóżku i zaczęłam czytać o tym całym eliksirze.

- Co ty tak, bez przywitania? - odezwała się Agatha.
- Nie chciałam ci przeszkadzać. - odpowiedziałam.
- Dobra, co tam masz? - zapytała i położyła się obok mnie na łóżku czytając podręcznik.
- Podręcznik od eliksirów, Snape kazał nam robić eliksir w grupach. - wyjaśniłam.
- No z Oscarem i Malfoyem. - przewróciłam oczami na samą myśl o nim.
- Malfoyem? Myślałam, że będziesz z Rose. - zdziwiła się.
- Ona poleciała do Blaise'a nim zdążyłam się obejrzeć, dosłownie. - powiedziałam.

Agatha westchnęła i zeszła z mojego łóżka. Nie zwracałam uwagi na to, co dalej robiła. Czytałam dalej o miksturze. Chociaż nie wielu nowych informacji się dowiedziałam, bo już wszystko wyjaśnił Snape.

Wstałam z łóżka i zaczęłam się zastanawiać, skąd zebrać składniki. Gdzie mam znaleźć sporoszkowany róg czy jakiś syrop. Mimo wszystko, o tym nasz Mistrz nie wspomniał ani słowem. W ogóle, mam wrażenie, że tylko ja tak bardzo przejmuję się tym z naszej trójki.

- Na kiedy macie ten eliksir? - zapytała nagle Agatha.
- Za tydzień ma być gotowy. - oznajmiłam.
- Daj sobie na luz, spokojnie zdążysz. - zaśmiała się - Dobra, ja lecę na lekcję, Lupin będzie nas dzisiaj przepytywał.

Powiedziała i wyszła.

Westchnęłam i wyszłam bez niczego z dormitorium. Za chwilę mamy lekcję z latania na miotle. Oscar uwielbia tą lekcję, ja wręcz nienawidzę. Nie lubię w ogóle latać na miotle. Nie mam pojęcia, co w tym jest takiego fajnego.

Wyszłam z pokoju wspólnego i skierowałam się do składziku na miotły, w którym były przechowywane wszystkie miotły. Moja miotła to Nimbus 2000. Jak dla mnie jest wystarczająca chociaż członkowie drużyny Quidditchu uważają ją za starego spruchniałego kija. Dostałam ją, nie mam pojęcia od kogo. Raz, podczas sobotniej poczty sowa zrzuciła ją dla mnie. Miałam wtedy chyba z dwanaście lat i byłam najszczęśliwsza na świecie. Wtedy jeszcze ten sport nie był dla mnie taki zły.

Weszłam do środka, od razu cały kurz wyleciał mi na twarz. Zaczęłam kaszleć ale powstrzymałam się w końcu gdy zauważyłam swojego Nimbuska wśród Błyskawic i innych najnowszych modeli mioteł. Uśmiechnęłam się mimowolnie i wzięłam swoją miotłę od razu potem wychodząc z chłodnego pomieszczenia.

Gdy wyszłam zauważyłam Rose. Była szczęśliwa i również szła po swoją miotłę. Gdy mnie zauważyła od razu zaczęła skakać.

- Wiesz z kim jestem w grupie?! - zapytała drąc się na cały głos.
- Wiem, z Blais'em. - wywróciłam oczami.
- Jejku, on jest taki idealny! - rozmarzyła się.
- Nie, nie jest. - powiedziałam złośliwie.
- Co ci chodzi? - odparła chwilę potem kaszląc i wychodząc ze środka ze swoją miotłą.
- Nic, po prostu go nie lubię. - wzruszyłam ramionami.
- Bo przyjaźni się z Malfoyem? Sama jesteś z nim w grupie. - odezwała się.
- Ja sobie go nie wybierałam do grupy. Dobra, chodźmy, bo się spóźnimy.

Rose przytaknęła tylko i dotrzymywała mi kroku tak długo aż nie doszłyśmy na boisko Quidditcha.

Nobody's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz