Rozdział 10

2.5K 125 27
                                    

Siedziałam już na "swoim" łóżku i czytałam książkę. Mimo, że czytałam już kolejny rozdział nadal nie mogłam się skupić. Dracona nie było teraz w pokoju, był w toalecie i się mył. W końcu postanowiłam odłożyć książkę na bok.

Siedziałam z plecami opartymi o górę poduszek.

Czułam się tu jakoś dziwnie. W sensie, jakbym cały czas musiała się "porządnie" zachowywać. W sensie, zero luzu. Draco cały czas sprawiał wrażenie spiętego i w ogóle ze mną nie rozmawiał.

Po jakie licho ja tu przyjeżdżałam? Zmieniam zdanie, wolę biegać po Hogwarcie za nauczycielami tylko po to, żeby to odkręcić niż siedzieć tutaj. Masakra..

Po chwili do pokoju wszedł Draco. Chcąc rozluźnić atmosferę zaczęłam go zagadywać.

- Przytulny masz pokój. - powiedziałam, mimo że to nie prawda.
- Ja tak nie uważam. - mruknął cicho.
- Jesteś zły?
- Nie. - odpowiedział krótko.
- Nic nie mówisz..
- Bo jestem zmęczony.
- Czyli jutro będzie lepiej? - uśmiechnęłam się z nadzieją.
- Może. - odparł i położył się na swoim łóżku wpatrując się w sufit.

Westchnęłam cicho i zaczęłam rozmyślać, jak ja tu przeżyję ten nie cały tydzień.

Obudziłam się rano. Byłam strasznie nie wyspana. Nie dlatego, że było mi nie wygodnie ale dlatego, że nie spałam do późna. Wciąż nie ufałam temu miejscu ani ludziom.

Wstałam z łóżka i spojrzałam na Dracona. Spał na brzuchu z otwartą buzią. Nie wyglądał na takiego twardziela jakiego zgrywa.

Otworzyłam swoją torbę, wyjęłam z niej czarne spodnie i pomarańczowy sweterek, który dostałam kiedyś na święta od Rose. Wzięłam te rzeczy i bezszelestnie wyszłam z pokoju kierując się w stronę toalety. Będąc na przedpokoju usłyszałam czyjąś, przygłuszoną rozmowę z pokoju na parterze. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi i jak najszybciej przebrać się w wybrane rzeczy.

Stojąc już przebrana przed lustrem spojrzałam na swoje długie, czarne włosy. Zaplątałam je w dwa długie warkocze. Zwykle zostawiam je takie jakie są lub wiążę je w kitkę ale teraz chciałam wyglądać inaczej niż zwykle.

Gotowa już wróciłam do pokoju. Dracon dalej spał, tym razem leżał na plecach.

- Która godzina? - spytał chłopak, który się dopiero co obudził.

Spojrzałam na zegar. Wskazywał godzinę ósmą czterdzieści.

- Ósma czterdzieści. - odpowiedziałam mu.
- Za dwadzieścia minut śniadanie. - położył poduszkę na swojej twarzy.
- To chyba czas, abyś wstał i się ogarnął.
- Nie chce mi się.
- Będziesz głodny.

Draco tylko jęknął i zwlokł się z łóżka. Był bledszy niż zwykle i wciąż był zmęczony. Nie miałam pojęcia, że parę godzin siedzenia w pociągu aż tak go zmęczy. Myślałam, że się już przyzwyczaił po pięciu latach.

Właściwie to nie bardzo miałam co tutaj robić. Draco wziął przypadkowe ubrania i również poszedł do łazienki.

Po jakiś dziesięciu minutach Draco wrócił. Jego włosy wciąż były w nieładzie. W Hogwarcie zawsze wyglądał porządnie, zawsze się dobrze czuł i miał idealne włosy. Widać było, że w domu nie bardzo obchodził go jego wygląd.

- Chodźmy już, bo ojciec się wkurzy.

Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy ze schodów. Draco zaprowadził mnie do tego pokoju, w którym słyszałam rozmowę. Nie był to wcale taki mały pokój. Bardziej była to taka mała sala. Na samym środku stał dziesięcioosobowy stół. Oprócz nas, nie było tam nikogo.

Po chwili z jakichś drzwi weszła matka i ojciec Dracona. Stanęli przy jakichś krzesłach obok siebie rozmawiając. Wciąż nikt nie usiadł, dlatego czekaliśmy chyba na kogoś jeszcze. Do środka wszedł Snape. Zamurowało mnie, gdy go zobaczyłam. Go chyba też.

A potem było jeszcze gorzej. Moje serce momentalnie stanęło gdy zobaczyłam Bellatrix.

W końcu gdy w pomieszczeniu było sześć osób usiedliśmy.

Nobody's daughterWhere stories live. Discover now