Rozdział 7

2.7K 140 12
                                    

Siedziałam samotnie na kanapie wpatrując się w kominek i planując ciekawe święta w Hogwarcie.

Dlaczego wszyscy mają tak fajnie, jeżdżą z rodzicami na wakacje, święta, do rodzin, dawają sobie prezenty i tak dalej a ja, taka sierota muszę martwić się o to, gdzie będę mieszkać podczas wakacji.

Siedząc sobie ktoś złapał mnie od tyłu mocno za ramiona. Trochę się przestraszyłam. Jak się potem okazało, obok mnie usiadł sobie Malfoy.

- Co, samotna duszo? Znudziłaś się przyjaciołom? - zaśmiał się chamsko.
- Daruj sobie. - odparłam krótko.
- Ooo czemu nie masz humorku? - zapytał przesłodzonym głosem.
- Widzę, że dużo cię to interesuje. - spojrzałam na niego wzrokiem typu "żal".
- Aaa no tak, nie masz gdzie mieszkać? - po tym, gdy to powiedział wybuchł głośnym śmiechem.

Trochę wkurzona wstałam i kierowałam się w stronę wejścia do swojego dormitorium. Blondyn szybko za mną pobiegł.

- Wilson! - krzyknął zanim weszłam do środka.
- Czego? - odwróciłam się.
- Chętnie cię przygarnę do ciebie, to tylko tydzień. - poruszył brwiami.
- Jeszcze coś? - spojrzałam oczekująco.
- Tak, wbij do mnie na święta. - powiedział poważnie.

Zbyt poważnie.

- Pomarz sobie. - uśmiechnęłam się złośliwie i weszłam w końcu do dormitorium trzaskając za sobą drzwiami.

W środku nie było nikogo. Podeszłam do swojego łóżka i z całej siły uderzyłam nogą o materac. Po chwili do środka weszła Rose.

- Coś spadło? - zaczęła się rozglądać.
- Nie.. - przetarłam twarz dłonią - Kiedy jedziecie?
- Jutro wieczorem. - odpowiedziała bez emocji.
- Tak szybko? - zapytałam zaskoczona.
- Jak "szybko", zawsze tak było.
- Serio?
- No.
- Chyba nie zwróciłam na to uwagi. - powiedziałam obojętnie i usiadłam na rogu łóżka.
- Co jest.. - usiadła obok mnie.
- Nic. - powiedziałam krótko.
- Widzę, że coś jest.
- Nie ważne. Widziałaś Oscara? - szybko zmieniłam temat.
- Yhh.. Tak, gada z chłopakami we wspólnym.
- To super - uśmiechnęłam się - Pójdę do toalety, zaraz wracam.

Nie zwracając uwagi na to, co dalej będzie robiła Rose, wstałam z z łóżka i wyszłam z dormitorium, następnie z pokoju wspólnego. Szłam trochę opustoszałym korytarzem. Co jakiś czas przechodziły pojedyncze osoby lub grupki znajomych, którzy cały czas byli uśmiechnięci. Jeszcze bardziej mnie to przytłoczyło.

Nie mogę pokazać Rose, że nie mam ochoty zostawać w Hogwarcie. Już przekonywałam ją, że sobie poradzę. Jakoś to tam na pewno będzie, no przecież wytrzymam bez niej tydzień, prawda?

Weszłam do toalety. Podeszłam do kranu i odkręciłam wodę w celu umycia rąk. Spojrzałam na sobie w wiszącym nad kranem lustrze. Miałam całe czerwone oczy. Muszę coś z tym zrobić.

Odeszłam od kranu. Mokre od wody ręce wytarłam w szatę. Wyszłam z pomieszczenia kierując się z powrotem do pokoju wspólnego Slytherinu. Idąc niespiesznie w pewnym momencie usłyszałam poważny głos wypowiadający moje nazwisko.

Odwróciłam się a moim oczom ukazał się nasz szanowny Opiekun Domu.

- Pan Malfoy powiedział mi już, że również wyjeżdżasz do niego na święta. - odparł patrząc na mnie z góry.

Nobody's daughterKde žijí příběhy. Začni objevovat