Wielka Wojna Shinobi

281 16 1
                                    

Stałam z Gaiem, Lee i Sakurą na wielkim placu przed budynkiem hokage. Za chwilę miała się odbyć prezentacja generałów. Póki co balkon przed nami był pusty.
-Zaraz się zacznie. - powiedziała Sakura.
-Racja. - opowiedziałam poprawiając opaskę na czole.
Po tlumie potoczyły się szepty a na górze stanęło pięciu mężczyzn. Odezwał się niezydentyfikowany głos prezentujący kapitanów.
-Kapitan Dywizji Pierwszej, Darui z Kumogakure. Kapitan Dywizji Drugiej, Kitsuchi z Iwagakure. Kapitan Dywizji Trzeciej, Hatake Kakashi z Konohagakure. Kapitan Dywizji Czwartej i Głównodowodzący Zjednoczonych Sił Shinobi, kazekage Gaara. Kapitan Dywizji Piątej, Mifune - Samuraj z Kraju Żelaza.
Zapadła pewna napięcia cisza, którą przerwało dwóch shinobi. Jeden pochodził z Liścia a drugi z Piasku. Zaczęli wypominać sobie, dawne konflikty pomiędzy dwoma wioskami. Do konfliktu dołączył się także inny ninja. Nie minął moment a wszyscy zaczęli się przekrzykiwać i szarpać. Usunęłam się na bok, nie chcąc mieszać się do konfliktu, który i tak zaraz przerwał Kazekage.
-Dotąd trzykrotnie toczyliśmy wojny światowe. Za nasze narody, wioski rodziny. Raniliśmy się i nienawidziliśmy się. Ta nienawiść powodowała pożądanie mocy, a to pożądanie mocy zrodziło mnie. W przeszłości byłem junchurikim pełnym nienawiści i potężnej siły. Nienawidziłem tego świata i ludzi na nim żyjących, chciałem go zniszczyć. Postępowałem tak samo, jak postępuje teraz Akatsuki. Powstrzymał mnie jeden człowiek pochodzący z Wioski Liścia. Płakał za mnie, za swego wroga. Raniliśmy się okrutnie w walce, ale on nazwał mnie przyjacielem! Uratował mnie. Byliśmy wrogami, ale byliśmy równieź jinchuriki. Gdy dzielimy z kimś ten sam ból, ani jedna kropla krwi nie jest wylewana na marne. Nie ma tu wrogów! Ponieważ wszyscy cierpieliśmy przez Akatsuki! Nie ma Piasku, nie ma Kamienia, nie ma Liścia, nie ma Mgły ani nie ma Chmury! Są jedynie...shinobi! Jeśli wciąż chowacie urazę do Piasku, gdy skończy się wojna, przyjdźcie po moją głowę! Nasz wróg ściga przyjaciela, który uratował mi życie! Jeśli uda im się go pojmać, ten świat przestanie istnieć! Pragnę chronić mego przyjaciela! I pragnę chronić ten świat! Jednak jestem zbyt młody i niedoświadczony by dokonać tego w pojedynkę, dlatego błagam was użyczcie mi swojej siły! - wszyscy zaczęli wiwatować a kłócący się shinobi, podali sobie rękę na zgodę.

Ruszyliśmy za Kakashim aby zająć pozycję i zaczaić się na wroga. Na początku biegliśmy pustkowiem, które wkrótce zastąpił rzadki las. Podążałam obok niego w milczeniu. Niedaleko z tyłu biegł mój ojciec wraz z sensorem.

Gdy dotarliśmy na miejsce kapitan zaczął wydawać rozkazy i rozdzielać ludzi do odpowiednich zadań. Medycy rozłożyli namioty a wyznaczeni shinobi zajęli warty. Stanęłam obok Kakashiego słuchając dokładnie jego poleceń. Wyznaczył kilka mniejszych jednostek do patrolowania terenu. Mieli się meldować co godzinę lub zaraz gdy coś wzbudzi podejrzenia.
-Osamu, możesz odpocząć ale nie trać czujności. Każda informacja ma trafiać bezpośrenio do mnie.
-Tak jest, kapitanie! Gdy tylko ktoś się odezwie, dam znać. - powiedział i odszedł. Nie przyjrzałam mu się nad wyraz dokładnie ale miał około czternastu lat i prawdopodobnie rangę chunnina.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam.
-Jeśli na wojnie można się czuć dobrze, to powiedzmy, że tak.
-Wiesz o co mi chodzi. - sprostowałam - Nawet nie wiemy kto będzie naszym wrogiem. Musimy czekać w niepewności.
-Wiem, Hotaru, ale nic ta to nie poradzę. Musimy trzymać wartę i być gotowi na wszystko. Lepiej odlocznij tylko nie trać czujności. Teraz wszystko jest możliwe. - pogłaskał mnie po policzku i odszedł. Tak bardzo chciałabym go przytulić. Tutaj jednak nie mogliśmy pozwolić sobie na coś takiego. Minęło zaledwie dziesięć godzin a ja mogłam spokojnie powiedzieć, że tęsknię za jego dotykiem. Zazwyczaj mi to nie przeszkadzało, bardzo możliwe, że to przez czas jaki nastał. Czas wojny. Wtedy każdy człowiek boi się utraty najbliższych mu ludzi. Wszyscy, którzy zostali w wioskach drżą o życie swoich rodzin i przyjaciół. Miałam tak samo mimo bycia z Kakashim i tatą na miejscu. Myślałam również o mamie. Oby nic jej się nie stało. Najważniejsze, że nie jest na polu bitwy. Szkoda, że ojca też nie szło zatrzymać w wiosce.

Tell me who you are (POLISH!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz