Dowidzenia

283 16 9
                                    

Ostatnie dni mijały mi z wolna. Cały czas płakałam w poduszkę. Chciałam z nim porozmawiać ale nie wiedziałam od czego zacząć. Co jeśli to on ją pocałował? W końcu jej walory zachęciłyby każdego mężczyznę. Gdyby tylko wiedział jaka jest naprawdę. Manipulatorka pragnąca zniszczyć wszystko co jest między nami. W sumie już jej się udało. Kakashi nie próbował się ze mną kontaktować od czterech dni.

Musiałam coś zrobić, żeby nie oszaleć. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do kuchni aby napić się wody. Na jedzenie nie miałam ochoty. Mama próbowała wmusić ze mnie owsianki, omlety, rameny ale mój organizm najwyraźniej zapomniał o tym, że powinien przyswajać wartości odżywcze. Zajrzałam do szafy starając się wybrać w miarę porządne ubrania zakupione na szybko. Nie miałam odwagi tam wrócić. Włożyłam czarne jeansy, biały luźny sweter i sandały. Wyszłam z odbudowanego domu rodziców i ruszyłam do miejsca, w którym często przebywał Kakashi. Mijałam ludzi niezwracając na nich uwagi. W głowie miałam tylko srebrnowłosego.

Na miejscu zastanowiłam się czy powinnam iść na jej grób. W końcu była jego przyjaciółką. Po namyśle uznałam, że to nic złego.
-Co mam robić, Rin? - mówiłam w myślach przypominając sobie twarz dziewczyny.
-Też ją odwiedziłaś. - głosu za plecami nie mogłam pomylić z żadnym innym.
-Kakashi... - cofnęłam się i skierowałam do wyjścia.
-Czekaj, proszę. Możemy porozmawiać? Jak dorośli?
-Dobra. Tylko nie tutaj - chlapnęłam.

Weszliśmy do okalającego jeden z placów treningowych lasu. Ta rozmowa musiała zostać tylko i wyłącznie między nami.
-Słucham?
-Hotaru, jeśli chodzi o ten pocałunek... To ona to zrobiła...
-Czemu mam ci wierzyć, skoro ty uwierzyłeś jej! - warknęłam.
-W takim razie, wróćmy do domu i wyjaśnijmy to. Rozmawiałem z nią i chyba zrozumiała, że nie powinna tego robić.
-Ta lampa pocięła się kunaiem tylko po to, żeby nas skłócić. I tak... wrócimy do domu i ci to udowodnię ty tępy idioto! - w mojej głowie kształtował się pewien plan.

-Zaraz ci pokażę! Znajdź sobie miejsce tak, żebyś wszystko słyszał. O i wycisz chakrę. - poleciłam mu i weszłam do mieszkania.
-Co tutaj robisz wywłoko?
-Nie liczyłam na tak miłe powitanie, Hanare. - odrzekłam od niechcenia i udałam się do sypialni.
-Czego tu jeszcze chcesz? Nie widzisz, że wybrał mnie? Jest ze mną szczęśliwy. Opowiadał mi jaka jesteś oschła dla niego. Ze mną będzie mu lepiej - jej słowa wywołały u mnie nieprzyjemne uczucie ale zaraz zorientowałam się, że chce mnie wyprowadzić z równowagi.
-Spokojnie, tylko zabiorę swoje rzeczy.
-Wspaniale - powiedziała z tryiumfatorskim uśmiechem.
-Wspaniale? Okłamałaś go, sama zrobiłaś sobie krzywdę. Grasz nieczysto próbując się mnie pozbyć!
-Kogo to obchodzi?! Ważne, że mi się udało. Uwierz mi, ze mną będzie mu lepiej. Cel uświęca środki.
Wyminęłam ją i zeszłam do salonu. Przybiegła zaraz za mną mrucząc coś pod nosem. Naraz w otwartym oknie ujrzałam Kakashiego.
-Wyprowadzasz się. - to nie było pytanie tylko stwierdzenie.
-Hotaru, tak mi przykro. - powiedziała najsłodszym głosem na jaki udało jej się zdobyć.
-Kakashi, może da się to jakoś załatwić?
-Myślę, że to nie możliwe.
-No cóż, twoja decyzja. - następnie zwróciła się do mnie - Hotaru, trudno. Nie mogę się sprzeciwiać. Pomogę ci spakować rzeczy.
-Ekhem. Chyba się nie zrozumieliśmy Hanare. To ty się wyprowadzasz.
-Słucham?! - bezcenna mina tej zołzy wynagrodziła mi wszystkie przepłakane dni i na moich ustach zagościł uśmiech.
-Słyszałaś, wynocha. Pomóc ci się spakować? - powiedziałam z uczuciem radości ale Kakashi nie był w tak dobrym humorze jak ja. W jego oczach widziałam złoś i smutek zarazem.
-Za to jak namieszałaś. Nie udawaj idiotki! Masz chwilę na spakowanie się a potem wyjdź stąd i nie wracaj więcej.
-Kakashi! Co ja zrobię bez...
-To już nie mój interes - usiadł na kanapie i zaczął czytać swoje romansidła.

Wyniosła się w ciągu kilkunastu minut cały czas patrząc na mnie spod byka. Gdy tylko opuściła mieszkanie udałam się do sypialni aby również się spakować.
-Teraz moja kolej.
-Co? Żartujesz?! - powiedział jonin wyraźnie zbity z tropu.
-Nie mogę mieszkać i być z kimś, kto mi nie ufa.
-Hotaru, ufam ci tylko...
-Tylko co?
-Nic. Nie ma wytłumaczenia na moje zachowanie. - podszedł i spojrzał mi głęboko w oczy. -Kocham cię, wiesz? Jak nikogo innego. Jeśli uważasz, że nie chcesz ze mną być to całkowicie cię rozumiem. Jestem kretynem, idiotą i nazywaj mnie jak sobie chcesz ale pamiętaj, że zawsze możesz a mnie liczyć. Taka sytuacja więcej się nie powtórzy.
Szybki ruch mojej ręki sprawił, że pocierał swój policzek po siarczystym uderzeniu.
-Ty debilu, cholerny kretynie! - uśmiechnęłam się - Właśnie to chciałam usłyszeć. Jeśli jeszcze raz tak postąpisz to przyrzekam, że własnoręcznie wypruje ci flaki.
-Nigdy więcej, obiecuję. - ku mojej uciesze, zrozumiał przesłanie. Przyciągnęłam go bliżej i szybko pozbawiłam okalającej twarz maski wpijając się w jego usta - Mówiłeś jej, że jestem oschła?
-Nie, ale czasami mogłabyś być milsza - spojrzałam na niego mrożącym wzrokiem a ten mocno mnie do siebie przytulił.

Tell me who you are (POLISH!)Where stories live. Discover now