Akceptacja

656 31 5
                                    

Obudziłam się w ciemnym pokoju pamiętając tylko urywki z poprzedniego wieczoru. Nie wiedziałam gdzie jestem ale czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że żadne z moich nowopoznanych przyjaciół nie zrobiłoby mi krzywdy. Gdy usiadłam zdałam sobie sprawę z bólu jaki rozrywa moją czaszkę. Bez kaca nie mogło się obejść ale naszczęście mój wybawiciel lub wybawicielka zatroszczyła się wodę. W mgnieniu oka zniknęła ona z butelki a ja wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Po ich otwarciu zobaczyłam schody na dół i zaczęłam po nich schodzić. Rozglądając się w każdą stronę, weszłam do małego salonu. Na czarnej kanapie siedział Kakashi. Mogłam od początku zorientować się, że to on pomógł mi wczoraj. W końcu tylko jemu było po drodze do mojego mieszkania. Siedział na kanapie czytając te swoje romansidła. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór a wlaściwie próbowałam to zrobić. Widziałam, że miał wtedy przy sobie książkę. Dopratrzyłam się nawet tytułu "Icha Icha Paradise". Nie chciałam wiedzieć co temu zamaskowanemu typowi siedzi w głowie.
-Jak samopoczucie? - odezwał się pierwszy
-W porządku, chyba - złapałam się za głowę. Zauważył to i z niekrytym zadowoleniem zaproponował szklankę wody. Zgodziłam się bez protestu.
-Właściwie to dziękuję za pomoc. Sama raczej bym stamtąd nie wróciła. Czemu nie zaprowadziłeś mnie do mojego mieszkania?
- Uwierz, chciałem ale najwyraźniej bawiłaś sie tak dobrze, że zgubiłaś klucze
-Żartujesz?! Jasna cholera! Będę musiała załatwić sobie nowe.
-Tym swoją drogą zajmiemy się później - podniósł się z kanapy. Miał na sobie czarne dresy i granatową bluzę z małym znaczkiem Konohy na lewej piersi no i oczywiście maskę. -Chyba pora na śniadanie. - powiedział bardziej do siebie niż do mnie ale idąc w stronę kuchni dał mi ręką znak abym i ja się tam udała.
-Nie jestem dobrym kucharzem ale nie otrujesz się.
Usiadłam na krześle przy małym stole i obserwowałam jego poczynania. Po kilku minutach stała przede mną kawa za której picie od razu się zabrałam gdyż byłam pewna, że wyleczy kaca chociaż w małym stopniu. Niedługo później dostałam jajecznicę z pomidorami. Gdy już miałam zamiar zająć się jedzeniem, spojrzałam na niego. Żeby zjeść musiał zdjąć maskę a ja byłam ciekawa co się pod nią kryje.
-Czemu nie jesz? - zagadnął a ja chwyciwszy za widelec zaczęłam spożywać posiłek nie tracąc go z oczu. On sam mimo czekającej przed nim porcji nie miał zamiaru jeść.
Patrząc cały czas na niego, powoli wsuwałam widelec do buzi. Musiałam przyznać, że nawet jak na zwykłą jajecznicę ta jest naprawdę dobra.
Po skończonym posiłku musiałam iść do toalety.
-Zaraz po lewo - wzkazał palcem.
Weszłam do pomieszczenia wyłożonego brązowymi i białymi płytkami. Stanęłam nad umywalką i spojrzałam w lustro i przeraziłam się na swój widok. Włosy sterczały mi w każdą stronę. Moja cera przybrała niezdrowego koloru a oczy były podkrążone. Obmyłam twarz wodą z mydłem i wytarłam ją ręcznikiem. Po powrocie do kuchni jego talerz był już pusty.
-Ach tak! Więc sławny Kopiujący Ninja boi się odsłonić twarz! Dlaczego? - uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Gdy nikt nie zna twojej tajemnicy staje się ona bardziej pociągająca. Nieprawdaż?
-Możliwe. Ale po co mieć taką tajemnicę? - chyba go zgasiłam. Zebrał talerze oraz kubki i zabrał się za zmywanie. Po skończonej pracy oboje stwierdziliśmy, że czas najwyższy dostać się do mojego mieszkania. Kakashi poszedł do salonu i znalazł w szufladzie dwa druciki. Służyły zapewne włamywaniu się a nie otwieraniu drzwi niewiasty, która zagubiła swój klucz.
Wyszliśmy na klatkę schodową a mój nos obezwładnił zapach wymiocin. Skrzywiłam się.
-To twoja robota - nie wierzyłam, że coś tak okropnego wydobyło się ze mnie - Myślę, że spowodowała to zbyt duża ilość alkoholu - powiedział ironicznie
-Bardzo zabawne.
-Zgadnij kto to posprzątał? - na tak retoryczne pytanie od razu złagodniałam.
-Przepraszam i dziękuję, że się mną zająłeś.
-Rany, rany - zabrał się za majstrowanie przy zamku. Od czasu do czasu spoglądał na mnie jakbym mogła mu coś zrobić. Nawet gdybym chciała, wiedziałam, że przeciw niemu jestem bez szans. Słyszałam trochę o Kakashim Sharingana i wiedziałam, że jest jednym z najbardziej utalentowanych i wybitnych shinobi. Szkoda tylko, że jego towarzyskość nie jest na takim poziomie.
- Gotowe - powiedział po chwili, nacisnął klamkę i drzwi mojego mieszkania otworzyły się. Rozejrzał się po mieszkaniu.
- Ładny wazon. - zagadnął.
- Tylko pożyczony - powiedziałam z udawanym smutkiem. Pomyślałam, że skoro mi pomógł to wypada go zaprosić do środka. - Wejdziesz?
-Może innym razem, Hotaru. Muszę iść na trening mojej drużyny.
-Rozumiem. No to..Do zobaczenia.
-Do zobaczenia - zaczął schodzić po schodach ale obrócił się na chwilę - Możesz zatrzymać wazon.
Zaczęłam się śmiać i nawet nie zorientowałam się kiedy zniknął.

Tell me who you are (POLISH!)Where stories live. Discover now