Sąsiad

689 33 9
                                    

Wstałam o świcie. Wyspałam się ale niechętnie usiadłam na kanapie. Przeciągnęłam się i spojrzalam w dół. Miałam na sobie wczorajsze ubrania a butów nawet nie ściągnęłam. Poczułam się nieświeżo i ruszyłam w stronę łazienki. Rozebrałam się i rzuciłam wszystkie rzeczy niedbale w kąt. W szafce znalazłam ręcznik i cieszyłam się w duchu, że mieszkanie miało podstawowe wyposażenie. Rozpuściłam ciemnobrązowe włosy, nalałam wody do wanny i upewniwszy się o jej odpowiednio gorącej temperaturze weszłam. Wylałam na siebie prawie całą butelkę płynu do kąpieli, który wcześniej wygrzebałam z plecaka. Leżałam w wannie i rozmyślałam nad tym co będzie dalej. Czy odkryję prawdę? Jaka ona będzie? Czy już tutaj zostanę?
Po porannej toalecie, jeszcze w ręczniku, swoje kroki skierowałam wprost do lodówki. Niestety nie było tam nic. Mój żołądek domagał się jakiegokolwiek jedzenia. Ostatni posiłek zjadłam dobę temu i musiałam niestety podkreślić jego skromność. Gdy wychodziłam do salonu pod drzwiami znalazłam niezauważoną wcześniej kopertę. Otworzyłam ją i znalazłam sumę pieniędzy wystarczającą aby utrzymać się przez miesiąc i kartkę na której było napisane: "Mam nadzieję, że wystarczy Ci tyle. Załatw swoje sprawy, kup to czego ci potrzeba. Wydatkuj rozsądniej niż ja. Hokage". Uśmiechnęłam się i w duchu podziękowałam tej kobiecie. Jestem tu od wczoraj a właściwie trochę dłużej licząc pobyt w szpitalu a ona zrobiła już dla mnie tyle dobrego.

Szłam główną ulicą wioski i po zobaczeniu pierwszego lepszego sklepu, odrazu do niego weszłam. Kupiłam sobie najważniejsze rzeczy takie jak pasta i szczoteczka do zębów, szampon, mydło i najważniejsze jedzenie. Po powrocie do domu od razu zrobiłam kilka kanapek, zaparzyłam kawę i zaczęłam pochłaniać wszystko w zawrotnym tempie. Po zaspokojeniu głodu postanowiłam dokładnie rozejrzeć się po domu. Nie weszłam jeszcze do sypialni więc tam udałam się najpierw. Otworzyłam drzwi ale zastałam kompletną ciemność. Szybko podeszłam do okna i odsłoniłam żaluzję. Do środka wpadło słoneczne światło i tak naprawdę teraz widziałam dokładnie pomieszczenie. Nie było duże. Ściany białobeżowe, duże łóżko na środku, naprzeciwko niego komoda z wielkim lustrem a obok spora szafa. Dostrzegłam też stolik nocny i lampkę. W salonie stała kanapa i fotel, stolik do kawy, zwykły stół i krzesła oraz dwie szafki a na jednej z nich telewizor. Po kupieniu jedzenia kuchnia była już dokłanie wyposażona. Mała ale przestronna. Łazienka nie różniła się niczym od innych. Była w niej wanna, umywalka i sedes. Nic specjalnego.Będzie tu trzeba troszkę urządzić-pomyślałam. Mieszkanie mi się podobało ale wymagało pewnych ulepszeń w postaci obrazów lub po prostu świeżych kwiatów.

Spacerowałam ulicami Konohy. Szukałam miejsca, w którym kupię jakieś ozdoby. Miałam rozsądnie rozporządzić budżetem ale uznałam, że kilka pierdółek nie zaszkodzi. Weszłam do małego sklepiku i znalazłam dwa fajne obrazy, jakieś lampki i hamak. Nie wiedziałam po co mi on ale nie mogłam się oprzeć by go kupić.
W dordze poworotnej wstąpiłam do małej kwiaciarni.
-Dzieńdobry
-Witam odpowiedziała mi blondwłosa dziewczyna - w czym mogę pomóc?
-Potrzebuję kwiatów-posłałam jej uśmiech ale chyba źle go odebrała.
-Rozumiem. Ale od kiedy to kobieta kupuje kwiaty mężczyźnie. No chyba, że leży w szpitalau. Wtedy kwiaty zawsze są dobrym pomysłem - ale się rozgadała.
- To nie tak, ja po prostu potrzebuję ich do mieszkania. Dopiero się wprowadziłam.
-Nie jest pani tutejsza? Mhm.. Rozumiem... Oby się pani dobrze żyło w naszej wiosce. Nazywam się Ino, gdyby pani nikogo nie znała - posłała mi szeroki uśmiech, który odwdzięczyłam i również podałam jej dłoń.
-Wspaniale! - to mówiąc zaczęła robić dla mnie bukiet - Proszę mi zaufać będzie tanio i ładnie.
Nie protestowałam i po kilku minutach pogaduszek wyszłam stamtąd z pięknym bukietem. Gdy wróciłam do domu chciałam go wstawić do wazonu. Tylko, że ja nie mam wazonu. Jasna cholera, na pewno nie będę już szła do centrum wioski. Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy było iść do jakiegoś mieszkania i pożyczyć.wazon. Uznałam, że to głupie wkońcu nikt mnie tu nie zna. Nalałam do dzbanka na herbatę wody i włożyłam tam bukiet i wyszłam na klatkę schodową a po chwili pukałam do najbliższych drzwi. Na początku nikt nie otwierał ale po chwili usłyszałam kroki, szczęk zamka i wreszcie moim oczom ukazał się zamaskowany mężczyzna. Od razu przypomniałam sobie dziwaka z gabinetu hokage. Ale wpadłam! Nie było już jednak odwrotu. Patrzył na mnie leniwym wzrokiem trzymając w ręce książkę, która na pierwszy rzut oka wydawała się być dostępna dopiero od określonego wieku. Jedno oko miał zasłonięte przez ochraniacz.
-Tak? - zapytał równie leniwie jak jego wzrok.
-Yyy.... Chciałabym pożyczyć wazon... Dopiero się wprowadziłam i...
-Wazon? - spojrzał na mnie z politowaniem.
Jasna cholera, że też on tu musi mieszkać. Od pierwszego spotkania go czułam, że z nim coś nie halo. Uspokoiłam się, więcej tu nie zapukam więc szybki wykręt i spadam - pomyślałam.
-Jednak nie... - czy muszę być aż tak głupia?! - jednak nie potrzebuję... Albo jednak...- próbowałam w jakiś sposób zachować godność. Chyba się uśmiechnął ale przez maskę nie mogłam dokladnie tego zobaczyć.
-Jeśli znajdę jakikolwiek to oczywiście ci go pożyczę. Poczekaj chwilę...
Zniknął w mieszkaniu na kilka minut. Nie mówię o zapraszaniu do środka ale chociaż przedstawić się wypada. Podsumowując go, zero manier. Z drugiej strony to ja tu przyszłam i ja powinnam uczynić ten krok. Gdy wrócił niosąc niewielki biały wazon postanowiłam zapoznać go ze swoim imieniem.
-Hotaru. Tak się nazywam - obleciał mnie wzrokiem i podał naczynie - A ty jak się nazywasz?
-Hatake Kakashi - odpowiedział już innym tonem - Czy potrzebujesz czegoś jeszcze Hotaru? - zaakcentował moje imię.
-Nie, już nic. To dowidzenia.
Nic nie mówiąc zamknął mi drzwi przed nosem a ja stałam tak z wazonem w ręce nie wiedząc co robić. Otrząsnęłam się po chwili. Jasna cholera! Nie myliłam się. Kompletne dziwadło. Zresztą po co mu ta maska? Skoro ją nosi musi coś ukrywać. Jednak nie interesowało mnie to. Więcej nie miałam w planach odwiedzać mojego sąsiada. Z wyjątkiem oddania wazonu. Ewentualnie zostawie go pod drzwiami - zaśmiałam się w duchu.
Wsadziłam kwiaty do wody i zaczęłam przygotowywać obiad gdy nagle ku mojemu zdziwieniu ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam blondyna, który witał mnie szerokim uśmiechem.
-Naruto? Co ty tutaj robisz?
-Wydusiłem od babuni gdzie mieszkasz. Jak sie masz? Wszystko w porządku?
- Tak, wejdziesz? - zaproponowałam- Dzięki tobie oczywiście.
-Już mnie tak nie wychwalaj, dattebayo! Idziemy wieczorem z Sakurą do Ichiraku na ramen? Chcesz może iść z nami. Może wtedy lepiej poznasz wioskę i ludzi. Wiem, wiem jesteś starsza ale to chyba nie problem... żebyś z nami szła. To w sumie ogólne wyjście więc dorośli też będą. Może napijesz się sake ale uważaj z ilością... Mistrz Brewka to... - ależ się rozgadał.
-Czemu nie - przerwałam mu - spróbuję się rozerwać.
-Super, dattebayo! Sakurcia będzie po ciebie o dziewiętnastej. - to powiedziawszy wyszedł i trzasnął drzwiami. Miałam trzy godziny na ogarnięcie się. Punktualnie spotkałam Sakurę przed domem, przywitałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę głównej ulicy.
- Jak się pani mieszka? - zagadnęła.
- Wszystko jest w porządku. Jestem tu kilka dni a zdążyłam się już przywiązać.
I tak gawędziłyśmy aż do restauracji. Próbowałam ją namówić do przejścia na ty ale nie mogła się przemóc. Jest bardzo dobrze wychowana i dorosła jak na swój wiek.
-To nie Ichiraku ale też jest w porządku. Zebrało się tyle osób, że tam brakłoby miejsca. Weszłyśmy do restauracji a moja towarzyszka pokierowała mnie do osobnej sali. Gdy wchodziłam, wzrok każdego skierowany był na mnie. Nie wiedziałam co robić a z opresji wyratował mnie Naruto.
-To Hotaru! - on potrafił mówić po imieniu. Nawet krzyczeć. Sakura podeszła do niego i zajęła miejsce po lewej stronie - Siadaj obok! - powiedział wzkazując mi miejsce po drugiej stronie. Usiadłam i każdy po kolei chciał mnie przywitać. Wiedzieli zapewne od hokage po co tutaj przybyłam i skąd.
-Miło cię poznać, Hotaru. - zagadnęła czerwonooka kobieta a za nią całym chórem przedstawiali się inni. Zauważyłam, że dwa miejsca są wolne. Pewnie ktoś nie przyszedł. Impreza i tak się zaczęła. Młodzi śmiali się, jedi i rozmwaliali. My robiliśmy to samo z małym dodatkiem sake. Ludzie tutaj byli cudowni. Przyjęli mnie jak swoją. Po godzinie trochę się wcięłam. Naruto coś do mnie paplał ale starałam się niezwracać uwagi na chłopca mimo mojej sympatii do niego. Myślałam, że tylko ja tracę fason ale wszyscy już trochę wypili a Asuma, jeśli dobrze zapamiętałam imię był już na skraju wytrzymałości. Jedynym trzeźwym dorosłym był Gai całkiem sympatyczny grubobrwisty mężczyzna. Miał troche nabzikowane ale mimo to polubiłam jego iritujący styl bycia. Cały czas ględził coś o młodości i wiośnie a razem z nim powtarzała to jego mniejsza kopia - Rock Lee.
-Lee pamiętaj, młodość ma się tylko jedną!!
-Tak, Gai sensei - powtarzał w kółko chłopak.
W pewnym momencie do sali weszła blondynka z dwiema kitkami, ubrana na zielono i mająca czym oddychać. Była to oczywiście pani hokage. Obok niej stał, a któżby inny, Kakashi.
Czemu akurat teraz musi niszczyć mój wieczór swoją obecnością?! To była chyba jedyna osoba której nie polubiłam zbytnio.
-Dzieci idą spać - wrzasnęła Tsunade - jutro czeka was ciężki dzień!
-Żartujesz babuniu! Ja Uzumaki Naruto nie jestem już dzieckiem!
-Jesteś, jesteś! A teraz marsz do domu! - jej ton głosu podziałał chyba na wszystkich. Zebrali się i wyszli w kilka sekund. Zostali sami dorośli.
-Hotaru! Wszystko u ciebie dobrze? Jak mieszkanie?
- Hokage sama, dzięki tobie wszystko w najlepszym porządku - prócz sąsiedztwa, rzuciłam w duchu.
-Wspaniale! Zaczynajmy więc! - mówiąc to ruszyła w moją stronę i już chciałam mówić jaki to zaszczyt siedzieć obok niej ale nie usiadła tam gdzie oczekiwałam. Zajęła miejsce obok kobiety w krótkich czarnych włosach. Wcześniej widziałam, że nie jest zbyt zadowolona z miejsca w którym przebywa.
-Shizune! Polej mi!
Obok mnie usiadł za to nie kto inny niż Kakashi.
-Nie spodziewałem się ciebie tutaj..
-Naruto mnie zaprosił - wytłumaczyłam mu i odwróciłam wzrok ale widocznie chciał podtrzymać rozmowę.
-Jesteś teraz moją sąsiadką. Jak ci się mieszka?
-Każdy o to pyta - mimowolnie posłałam mu uśmiech, któru na swój sposób odwzajemnił - jest w porządku.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o mało istotnych rzeczach a potem, zagadał go Asuma i zaczęli się w czymś przegadywać. Nie sądziłam, że on tyle mówi. W pewnym momencie czarnowłosy napomniał coś o Kopiującym Ninja. Świtało mi na tą myśl.
-Kopiujący Ninja pochodzi z Konohy, prawda?
Każdy patrzył na mnie ze zdziwieniem a ja nie wiedziałam o co chodzi.
-Kopiujący Ninja siedzi obok ciebie - Kurenai wycelowała palcem w srebrnowłosego.
-Co?! To ty?
-Na to wygląda -rzekł zakłopotany tym, że jego osoba znajduje się w centrum uwagi.
-Naprawdę o nim nie słyszałaś? - powiedział Gai - to mój odwieczny rywal!
-Słyszałam, ale nie skojarzyłam imienia. Wybacz, jestes dosyć sławny a ja nie wiedz...
-Nic nie szkodzi - powiedział - nie obchodzi mnie moja domniemana sława - powiedział znowu tak chłodno jak przy pierwszym spotkaniu. Czułam się zażenowana tą wpadką ale po chwili wszyscy o tym zapomnieli. Spotkanie trwało w najlepsze i każdy z nas pił coraz więcej i więcej. Około północy zaczęliśmy się zbierać a ja ledwo stałam na nogach.
-Hotaru? Poradzisz sobie? - spytał zatroskany Gai.
-Osssszywiście - bąknęłam
-Zabiore ją do domu. To i tak ten sam budynek - to powiedział Kakashi.
- Poraadzę siobie, szama! - powiedziałam ale poczułam jak bierze mnie na ręce.
-Cholera, szama dam radę! - protestowałam.
Nie puścił mnie a ja zmęczona zamknęłam oczy i po chwili poczulam wiatr na twarzy.
____________________________
KAKASHI
Wyniosłem ją z restauracji. Nawet nie zauważyłem kiedy doprowadziła się do takiego stanu. Każdy już się roszedł a ja musiałem dostarczyć ją do domu. Ruszyłem więc w drogę od czasu do czasu przyglądając sie śpiącej dziewczynie w moich ramionach. Była całkiem ładna. Szczupłą twarz zdobiły pełne usta. Miała ciemnobrązowe długie włosy.
Po dojściu na miejsce prawdziwym problemem okazało się otworzenie klatki. Puściłem ją tak aby mieć wolną jedną ręke. Ledwo trzymała się na nogach ale chyba trochę się przebudziła. Gdy znaleźliśmy się w środku znowu wziąłem ją na ręce. Ostatnią rzeczą jaką chciałen widzieć było jej mozolne wdrapywanie sie po schodach. Dotarłem do swojego mieszkania. Hotaru mieszkała naprzeciwko. Znowu postawiłem ją na ziemię.
-Hej... Masz swoje klucze?
-Hak, powinny być... być chcieś - zaczkała głośno i zwymiotowała na podłogę.
-Tego już za wiele. - sprawdziłem kieszenie jej bluzy ale klucza nie było. Ostatnim czego chciałem była jej obecność w moim domu.
-Spróbuj znaleźć ten klucz, proszę. - już mnie nie słuchała. Na powrót zasnęła stojąc oparta o mnie. Nie miałem wyjścia więc pozwoliłem sobie ją przenocować. Weszliśmy do mieszkania i zdjąłem z niej bluzę, na więcej nie mogłem sobie pozwolić. Zaniosłem zwłoki na górę i położyłem na łóżku w sypialni. Zabrałem z szafy koc i zszedłem na dół. Zamknąłem drzwi i chcąc się kłaść, pomyślałem, że butelka wody nie zaszkodzi jej rano więc zaniosłem ją na górę i położyłem na nocnym stoliku.
Gdy leżałem już od kilkunastu minut miałem wrażenie, że o czymś zapomniałem. Chwilę później do mojego nosa dostał się zapach wymiocin.
-A więc robie jeszcze jako sprzątaczka? - wstałem i poszedłem po mop. Ktoś wkońcu musiał to zrobić.
_________________________
Kochani, gdy planowałam tą opowieść, myślałam, że rozdziały będą krótkie na około 500 do max 700 słów. A tutaj nagle 2000. Uznałam, że nie ma sensu dzielić tego na 3-4 małe rozdziały a rozpisałam się solidnie. Miłego czytania! Buziaki! 💜💛💚💙💓

Tell me who you are (POLISH!)Where stories live. Discover now