Hokage Kakashi Hatake

382 19 2
                                    

-Kim jest Sasuke? - zapytałam pewnego dnia Kakashiego.
-Sasuke? - zdziwił się moim pytaniem - Sasuke to mój były uczeń. Był w drużynie razem z Naruto i Sakurą.
-Co się z nim stało?
-Cóż, opuścił wioskę. Uciekł do Orochimaru by ten dał mu swoją moc. Jego serce ogarnęła żądza zemsty. Za wszelką cenę chce zabić swojego brata, Itachiego, który wymordował cały swój klan. Przeżył tylko Sasuke.
-Rozumiem. Kakashi?
-Tak, Hotaru?
-Opowiesz mi więcej? - miałam nadzieję, że nie naciskam zbyt mocno.
-O czym?
-O wszystkim. O tobie i twoim życiu. Tak naprawdę nic o tobie nie wiem z wyjątkiem ogólnych informacji. Zresztą jak chcesz, nie zmuszam cię.
-Chyba tobie mogę powiedzieć. Należy ci się jakakolwiek wiedza na mój temat. Tylko żebyś potem mnie nie zostawiła - pocałował mnie.
-O to się nie martw - posłałam mu gest zachęcający do mówienia.
-Chodź ze mną - złapał mnie za rękę i poprowadził do odnowionego cmentarza.
-Czemu tutaj?
-Bo tutaj jest wszystko na czym mi zależało. Spoczywa tu mój ojciec i przyjaciele.
Zaprowadził mnie na ich groby i zaczął opowiadać.
-Tu leży mój ojciec. Gdy byłem młody popełnił samobójstwo. - wzkazał pomnik - Uznali go za zdrajcę, bo zamiast wykonać misję, postanowił uratować przyjaciół. Później nawet oni nazywali go zdrajcą.
-Bardzo mi przykro - oparłam głowę na jego ramieniu próbując okazać wsparcie.
-Po tym wszystkim stałem się taki jak wszyscy ci, którzy potępili jego wybór. Kierowałem się tylko i wyłącznie zasadami, nie zwracając uwagi na innych ludzi.
-Kakashi, jeśli nie chcesz mówić...
-Chcę - kontynuował - Może gdyby nie moje samolubne zachowanie i przywiązanie do zasad moi przyjaciele wciąż by żyli.
Przeszliśmy kawałek między alejkami mijając kolejne nagrobki aż dotarliśmy do tego konkretnego.
-Nohara Rin - przeczytałam a srebrnowłosy wzdrygnął się na te słowa - W porządku?
-Tak. Tutaj spoczywa moja przyjaciółka z drużyny. Był jeszcze Obito ale zginął w jaskini na misji podczas trzeciej wojny ninja. Uratował mi życie i sam zginął przygnieciony przez głazy. Na sam koniec podarował mi swojego sharingana. Nie udało się odnaleźć jego ciała mimo, że nie raz próbowaliśmy. Zawsze się kłóciliśmy. Nie wierzyłem w jego marzenia - opowiadał z takim bólem w głosie, że zachciało mi się płakać. Chwyciłam go za rękę i czekałam w ciszy aż dobierze odpowiednie słowa.
-Rin... została porwana przez shinobi Wioski Mgły, którzy zapieczętowali w niej trójogoniastego. Miał on stworzyć zagrożenie dla Konohy. Potem ona została zamordowana. Ja ją zabiłem...
-Jak to?! To niemożliwe?! - powiedziałam kompletnie zbita z tropu.
-To było podczas ucieczki przed wrogiem i walki z nimi, Rin przyjęła na siebie moje Chidori wymierzone w innego człowieka - naszego wroga. Już wcześniej prosiła mnie abym ją zabił. Wolała chronić wioskę niż własne życie ale obiecałem Obito, że ją ochronię. Nie udało mi się to. Mimo, że nie zrobiłem tego z premedytacją, już zawsze będzie mnie prześladowała jej śmierć, szczególnie ze świadomością, że mnie kochała.
Gdy skończył przytuliłam go. Nie sądziłam, że miał tak ciężką młodość.
-Przepraszam. Nie powinnam ci kazać tego mówić. To zbyt ciężkie.
-Chciałem, żebyś wiedziała. Nie wiem co o mnie teraz myślisz...
-Wszystko jest po staremu - zapewniłam go - ciesze się, że się otworzyłeś i dziękuję ci za to - pocałowałam rękę, którą gładził mój policzek. Ruszyliśmy w stronę wyjścia ale w drodze do namiotu zatrzymaliśmy się jeszcze w parku.
-Hotaru, wiem, że zwykle nie jestem zbyt rozmowny i towarzyski ale naprawdę cieszę się, że mogłem ci to powiedzieć. W pewnym sensie mi ulżyło.
-Nie możesz do końca życia się tym zadręczać. Zdaję sobie sprawę, że nigdy o tym nie zapomnisz ale chociaż musisz spróbować żyć normalnie.
-Rozumiem - powiedział szczerze, co mnie ucieszyło - Nie wiem co bym zrobił bez ciebie. Bardzo mi na tobie zależy i nie pozwolę nikomu aby mi cię odebrał. - przytulił mnie i po chwili upewniając się, że nikt nie obserwuje nas z ciemności, zdjął maskę i złożył na moich ustach namiętny pocałunek, dzięki któremu odpłynęłam w nicość nie przejmując się nawet tym, że ktoś mógłby nas widzieć, chociaż wieczorem nikt tutaj nie przychodził. Właśnie! Był już wieczór. Strasznie długo nam zeszło na to wszystko.

Tell me who you are (POLISH!)Where stories live. Discover now