Zapomnij

517 26 2
                                    

Szliśmy przez las w ciszy i gdy już myślałam, że żadne z nas się nie odezwie Kakashi zaczął rozmowę.
-Długo cię nie było w mieszkaniu. Byłaś na misji?
-Nie, to moja pierwsza misja, przynajmniej dla Liścia. Znalazłam matkę i zatrzymałam sie u niej - wytłumaczyłam mu.
-Rozumiem. Zostaniesz tam na stałe?
-Coś ty taki ciekawy? Chyba nie będzie ci przeszkadzał brak mojego towarzystwa?
-W rzeczy samej. A więc kiedy zabierzesz rzeczy? - zapytał
-Głupku! Zostaję u siebie. Chciałam spędzić z nią więcej czasu. W końcu nie widziałam jej praktycznie całe życie.
-Tak, to zrozumiałe.
-Musisz być taki oschły?! - zapytałamczując coraz większe zdenerwowanie.
-Hmm? Taki już jestem.
-Mógłbyś chociaż ze mną porozmawiać. Nie mam zamiaru całą drogę siedzieć cicho.
-Jesteś dość wymagająca.
-Powiadasz? Oby ta misja szybko dobiegła końca. Z takim milczkiem jak ty ciężko będzie wytrzymać choćby dzień.
- Ty za to gadasz cały czas. Rany, rany, najbiższe dni będą ciężkie. Nawet nie wiemy gdzie dokładbie mogą znajdować się bandyci z dzieckiem.  Trzeba będzie trochę popytać.
-Racja. Niecodziennym widokiem jest trzech mężczyzn z małym dzieckiem.
-Jak wrócimy stawiam ramen. - spojrzał się na mnie a pod maską dojrzałam uśmiech.
-Jeśli wrócimy - zwróciłam mu uwagę - zresztą musisz dołożyć butelkę sake.
-Żebyś skończyła jak ostatnio? Nie spałaś do trzeciej rano i nie chciałaś pozwolić mi odejść.
W tym momencie chciałam być zaopatrzona w maskę. Moja twarz przybrała koloru buraka a mi zrobiło się gorąco ze wstydu.
-Naprawdę tak było? Nie bardzo pamiętam tamten wieczór - udawałam głupią.
-Tego, że za wszelką cenę próbowałaś zdjąć mi maskę też nie pamiętasz?
-To pamiętam. Kiedyś i tak mi się uda - obiecałam a on spojrzał na mnie szukając podstępu.
Nie zauważyłam, że zaczęło się ściemniać. Dzień minął szybciej niż się spodziewałam. Postanowiliśmy znaleźć jakieś miejsce na nocleg. Chodziliśmy po lesie aż dotarliśmy do niewielkiej polany. Zaczęłam rozkładać namiot a mój towarzysz poszedł pod drzewo potrzebne do rozpalenia ogniska. Pomyślałam, że dobrze byłoby zjeść coś świeżego, w końcu od kilkunastu godzin nic nie jedliśmy. Weszłam wgłąb lasu i starałam się kierować na jego kraniec wyczytując wcześniej z mapy, że jest tam rzeka. Dotarłam do niej dość szybko nie licząc kilku potyczek z wystającymi korzeniami. Wyciągnęłam z sakwy kunai i zaczęłam wypatrywać pożywienia. Kilka sprawnych rzutów i wracałam ze zdobyczą do obozu. Kakashi zdążył już rozpalić ognisko i chyba mocno się zdzwił widząc z czym wracam.
-Ryby? Jesteś aż tak głodna?
-Skoro mam okazję zjeść coś lepszego niż gotowce to czemu by nie. Zresztą złowiłam je dla siebie. - spojrzał na ryby a potem na mnie dając do zrozumienia, że też będzie jadł.
-Chyba możesz mnie poczęstować?
-Skoro chcesz. W takim razie je przyrządź - rzuciłam w jego stronę nasze jedzenie. Minęła godzina i mieliśmy gotowy posiłek. Zadałam sobię sprawę z tego jaka głodna byłam. Zanim zaczęłam, jak zwykle musiałam spojrzeć w stronę srebrnowłosego. Czułam, że nie zje nic dopóki nie będzie mógł w spokoju zdjąć maski. Odwróciłam się tyłem do niego i ugryzłam kawałek.
-Smacznego! - powiedziałam.
-Nawzajem, Hotaru! Dziękuję!
Niedługo potem przyszła pora na sen. Uznaliśmy, że nie ma potrzeby trzymać warty. Na razie byliśmy w połowie drogi do celu. Na wszelki wypadek założyliśmy kilka pułapek i zgasiliśmy ognisko.
Namiot był spory, za duży dla dwóch osób ale nie musieliśmy się cisnąć a nasze plecaki zmieściły się spokojnie do środka. Ułożyłam się wygodnie w śpiworze. Kakashi zrobił to samo i zasnął dość szybko. Zdecydowanie za szybko. Pomyślałam, że to dobry moment na zdjęcie mu maski. Może nawet się nie obudzi a ja bedę miała satysfakcję z zobaczenia jego twarzy. W końcu obiecałam sobie, że kiedyś tego dokonam. Dla całkowitej pewności poczekałam jeszczę trochę aby upewnić się, że napewno śpi. Powoli zbliżałam rękę do jego twarzy. Dawno nie czułam takiej ekscytacji. To niby nic specjalnego a jednak zaprzątało moje myśli już od dłuższego czasu, tak samo zresztą sam Kakashi. Było w nim coś wyjątkowego, co przyciągało mnie do niego. Nie raz beształam się za te myśli ale nic nie mogłam na to poradzić. Gdy miałam już chwycić za maskę, silna dłoń chwyciła moją i szarpnęła nią.  Srebrnowłosy obudził się i spojrzał na mnie a ja zdałam sobie sprawę, że leżę na nim. Jasna cholera! Zawsze coś musi wyjść źle.
-Hotaru, znowu? Czułem, że spróbujesz. - gdy szykowałam się na słowa o tym, że ten sekret jest bardziej podniecający jeśli nikt go nie zna, Kakashi chwycił za brzeg maski i pociągnął ją w dół. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę! Moim oczom ukazała się smukła twarz z lekko kwadratowym podbródkiem, mały nos i wąskie ale subtelne usta. Brodę zdobił jedynie mały pieprzyk. Nie mogłam się napatrzeć na przystojnego mężczyznę przed moimi oczyma.
-Zadowolona? - spytał i wyrwał mnie z zapatrzenia. Zdałam sobię sprawę, że patrzę na niego z rozdziawionymi ustami.
-Czemu zakrywasz twarz?
-Tak już mam nawyk.
-Roz..rozumiem - musiałam go dotknąć. Powoli przesunęłam rękę w stronę jego twarzy jednocześnie, nieświadomie zbliżyłam się do niego. Przesuwałam palcami po jego brodzie i ustach nie zdając sobie sprawy z tego co właśnie robię. Zdawało się mu to nie przeszkadzać. Pozwalał mi na to i sam złapał mnie delikatnie za szyję jak się okazało po to aby przewrócić się na bok. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Rany, rany Hotaru. Co ja z tobą mam - przytulił mnie do siebie mocniej i złożył na moich ustach nieśmiały pocałunek. Na początku nie wiedziałam co robić ale po chwili odwzajemniłam go i objęłam jego szyję. Trwaliśmy tak moment, który wydawał się wiecznością. Czułam się bezpiecznie w jego silnych ramionach i nie chciałam aby mnie puścił. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie miał minę jakby zrobił coś złego.
-Przepraszam, Hotaru. Nie pow... - przygryzłam lekko jego wargę a później lekko musnęłam jego usta. Wyczuł, że nie ma się czego obawiać. Pragnęłam aby ta chwila trwała wiecznie. Było mi obok niego tak dobrze. Nikt nigdy nie wywołał we mnie taliego uczucia. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się na co on przyciągnął mnie do siebie i zamknął w żelaznym uścisku.
-Chyba pora iść spać. Jutro mamy sporo do przejścia
-Masz rację - zgodził się - Dobranoc, Hotaru.
-Dobranoc, Kakashi.
Poczułam jeszcze tylko jak całuje mnie w czoło i odpłynęłam do krainy snów.
Wyszłam z namiotu i nigdzie nie widziałam srebrnowłosego. Nie miałam pojęcia co mam mu powiedzieć i jak się wobec niego zachować. Postanowiłam jednak poszukać go i spróbować porozmawiać. Siedział na drzewie patrząc w dal. Zawał się nie przejmować tym co go otacza. Długą chwilę zastanawiałam się czy powinnam podejść ale gdy mnie zauważył nie było już odwrotu. Ruszyłam w jego stronę i szybko wskoczyłam na drzewo.
-Przepraszam - cieszyłam się, że to on zaczął rozmowę, ja nie wydukałabym nic.
-Kakashi. . - usiadłam odbok - szczerze, nie wiem co mam ci powiedzieć.
Nie wiem co mnie podkusiło ale przytuliłam się do niego a on objął mnie ramieniem. Siedzieliśmy w ciszy i żadne z nas nie chciało jej przerywać. Bez słów było mniej krępująco. Nadszedł jednak czas aby ruszyać dalej. Zeszliśmy z drzewa i w takim samym milczeniu doszliśmy do naszego obozowiska by złożyć namiot i zabrać rzeczy. Szliśmy dalej przez las.
-Za kilka godzin będziemy na miejscu.
-Wiem.
-Hotaru, oboje wiemy co stało się wczoraj - zaczął - Myślę... po prostu o tym zapomnij.
-Ach tak?! - teraz naprawdę mnie wkurzył - Jak sobie chcesz.
Pobiegłam przed siebie nie odglądając się na niego. Wtedy kiedy zaczynałam coś do niego czuć, ten idiota kazał mi po prostu o tym zapomnieć. Do moich oczu napływały łzy ale nie pozwoliłam sobie na płacz. Zobaczyłam go obok siebie, szybko mnie dogonił.
-Zaczekaj! Wytłumaczysz mi o co chodzi?
-Niestety nie pamiętam.
-Słucham?!
-Kazałeś mi o wszystkim zapomnieć, więc zapomniałam.
-Poczekaj! To nie tak! - zatrzymałam się - Myślałem, że chcesz o tym zapomnieć.
- Nie chcę, jeśli mam być szczera
-Ja też - zadziwiły mnie jego słowa - naprawdę - przez maskę dostrzegłam uśmiech.
Podeszłam bliżej i zdjęłam mu maskę, jeszcze raz dobrze przyjrzałam się jego twarzy i pocałowałam go. Przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku. Kiedy oderwaliśmy się od siebie mocno go przytuliłam. Pragnęłam być przy nim cały czas i mieć go przy sobie bez względu na wszystko.
Idąc, w oddali ujrzeliśmy wioskę. Wreszcie dotarliśmy do celu. Wchodząc czułam na sobie spojrzenia ludzi. Stwierdziłam, że rzadko spotyka się tutaj shinobi Konohy. Szliśmy dalej przez zatłoczone miasto nie wiedząc dokładnie gdzie iść ani co robić. Stanęliśmy na dużym placu targowym pod wieżą zegarową.
-Rozdzielmy się - zaproponował Kakashi - za dwie godziny spotkamy się tutaj i omówimy co i jak.
-Zgoda - powiedziałam i poszliśmy w przeciwne strony. Zwiedzałam ciemne uliczki tego ponurego miejsca. Pytałam ludzi o trzech mężczyzn i małego chłopca ale nikt nie wiedział lub nie chciał powiedzieć czy coś wie. Widziałam dziwną niepewność i strach w ich oczach. Po kilku minutach spaceru doznałam wrażenia, że ktoś mnie śledzi. Udawałam, że tego nie widzę modląc sie w duchu by był to Kakashi robiący sobie ze mnie żarty. To jednak nie był on, wiem, że nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Odwróciłam się na pięcie, wycelowałam i rzuciłam shurikenem w obiekt podążający za mną. Z cienia wysloczył mężczyzna w długich czarnych włosach. Na czole miał przewiązaną opaskę ze znakiem nieznanej mi wioski. Nie czekając ruszył do ataku zadawając mi ciosy kunaiem, które sprawnie odbijałam jednocześnie cofając się do tyłu. Odskoczyłam od napastnika i szyblo uformowałam pieczęć.
-Suiton: Mizurappa! - krzyknęłam i wzięłam głęboki wdech kierując w stronę przeciwnika potężną falę wody. Odepchnął mój atak używając technik ognia.  Odskakiwaliśmy i doskakiwaliśmy do siebie walcząc kunaiami. Musiałam przynać, że to całkiem silny przeciwnik. Postanowiłam zaatakować jeszcze raz oddaliłam się od mężczyzny szykując kolejną technikę.
-Mizudeppō no Jutsu! - zasypałam go strzałami z wodnego pistoletu i gdy widziałam, że zdezorientowany robi uniki natychmiast przeprowadziłam podmianę i schowałam się za rogiem wąskiego budynku mając nadzieję, że moja podobizna nie dostanie solidnego ciosu. Gdy miałam już ruszać do ataku zostałam z całej siły pociągnięta do tyłu. Nie miałam pojęcia kiedy napastnik pojawił się za moimi plecami. Poczułam silne ukłucie w brzuch i upadłam na ziemię. Mój wróg stał nademną z zakrwawionym kunaiem i szykował się do zadania ostatecznego ciosu. Próbowałam wstać ale dostałam mocnego kopniaka w mostek. Nie mogłam oddychać i wszystko co przed oczami miałam rozmazane. Nagle zobaczyłam oślepiające światło przebijające na wylot serce mężczyzny, który chciał mnie zabić. Na moją twarz spadały ciepłe krople krwi a ja mając coraz bardziej ograniczone ruchy, odpłynęłam w ciemność pamiętając tylko, że ktoś podniósł mnie z ziemi i biegiem ruszył w nieznanym mi kierunku.

Tell me who you are (POLISH!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz