5. And though you might be gone

Start bij het begin
                                    

– Jungkook? Czemu nie śpisz? – zapytał, zatrzymując się przy kanapie, na której najmłodszy oglądał jeden z koreańskich programów muzycznych. Leżał pod kocem, a w dłoni trzymał paczkę prażonych alg.

– Nie mogłem zasnąć i akurat trafiłem na retransmisję wręczania nagród Grammy, więc postanowiłem poczekać na nasz występ.

Starszy chłopak przez chwilę obserwował niezbyt interesujący fragment gali, po czym przypomniał sobie, po co właściwie wstał z łóżka. Stuknął palcami o oparcie kanapy, a następnie skierował się do kuchni, otworzył jedną z górnych szafek i zaczął skanować wzrokiem stertę kubków, szukając wśród nich swojego ulubionego.

– Robisz herbatę? – Jungkook, znudzony leżeniem od kilku godzin w tym samym miejscu, wślizgnął się za Taehyungiem do wąskiego pomieszczenia. Nieszczególnie chciało mu się pić, ale pierwszy raz od powrotu z Los Angeles był z przyjacielem sam na sam i musiał przyznać, że trochę się za nim stęsknił. – Wyjmiesz kubek też dla mnie?

Kiedy niebieskowłosy przytaknął, Jungkook oparł się o blat po drugiej stronie pomieszczenia. Chciał coś powiedzieć; jakoś rozładować napiętą atmosferę... ale oczywiście nawet w takim momencie świat musiał się zbuntować. Taehyung, który na palcach bosych stóp stał przy podwieszanej pod sufitem szafce, niespodziewanie poślizgnął się na wypolerowanych kafelkach i poleciał do tyłu, ściskając w palcach lewej dłoni ucha dwóch dużych kubków.

Jungkook zareagował w ułamku sekundy – wyciągnął przed siebie ręce, złapał przyjaciela w talii, pokracznie ustabilizował jego ugięte kolana, a potem – we dwójkę – runęli na blat.

– Wszystko okej? – zapytał, asekuracyjnie podpierając się dłońmi po obu stronach ciała przyjaciela.

– Taaa, trzeba tylko powiedzieć sprzątaczce, żeby nie lała tyle płynu nabłyszczającego na te cholerne kafelki.

Z ust Jungkooka uleciał cichy chichot, który jednak szybko rozpłynął się w powietrzu. I nic dziwnego, skoro chłopak wylądował w bardzo jednoznacznej pozycji – z Taehyungiem wciśniętym w kuchenny blat i swoimi biodrami, napierającymi na niego od tyłu. Żaden z nich nie poruszył się nawet o milimetr. Nie padło też ani jedno słowo; jedyny dźwięk dobiegał z sąsiedniego pomieszczenia, gdzie nadal wybrzmiewała retransmisja gali.

Niebieskowłosy szybkim ruchem odstawił kubki obok czajnika, po czym przełknął ślinę i zacisnął palce na drewnianym blacie. Przez dwa dni starał się zapomnieć o tym, co wydarzyło się w Los Angeles, a kiedy zdołał już choć trochę poukładać sobie w głowie minione wydarzenia, znowu musiało stać się coś... takiego.

Przez to, że Jungkook pochylał się odrobinę do przodu, mimowolnie opierał krocze o pośladki Taehyunga. Wystarczyło, by choć jeden z nich przerwał ten dziwaczny moment kaszlnięciem albo jakimś głupim żartem, ale... ale być może nikt tak naprawdę tego nie chciał.

– Woda się zagotowała – mruknął ostatecznie starszy, próbując się wycofać, ale w efekcie jeszcze mocniej naparł pośladkami na ciało Jungkooka. Jego serce przyspieszyło, a palce, wciąż oparte o blat, zaczęły delikatnie drżeć. Miał ochotę krzyczeć, bo do jasnej cholery, dlaczego reagował w ten sposób na bliskość swojego wieloletniego przyjaciela?

– Słyszę – odpowiedział młodszy. – Taehyung, ja... – dodał, spoglądając w dół na ich złączone ciała. Nie chciał się odsuwać, ale jednocześnie nie miał zamiaru robić niczego wbrew woli drugiej osoby, nawet jeżeli ostatnio zachowywał się jak nabuzowany hormonami nastolatek. – Mogę?

Przez dłuższą chwilę niebieskowłosy nic nie mówił. Milczał, rozszerzonymi z przerażenia oczami wpatrując się we wnętrze drewnianej szafki. Czuł się zdezorientowany i rozbity. Niby chciał uciec, ale nie robił nic, by faktycznie ewakuować się z kuchni. Niby twierdził, że już nigdy w życiu nie pozwoli Jungkookowi zbliżyć się do siebie w taki sposób, jednak wciąż stał w tym samym miejscu, oddychając coraz głośniej. Mówił jedno, robił drugie, myślał trzecie. Zwariował. Ewidentnie zwariował.

Grammys ♪ taekookWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu