XXVIII. Święty Tom

5.5K 324 51
                                    

Kiedy zdjęła niewygodne pantofle, na moment położyła obie nogi na chłodnym podłożu, które dało jej ulgę. Rozmasowała siną od długiego i nieprzerwanego tańca skórę po czym zaczęła zakładać normalne buty. Riddle przez cały ten czas stał nieco z boku i się jej przyglądał. Zachowywała się przy nim tak naturalnie w porównaniu do tego co działo się przy reszcie ślizgonów. Jedynie on potrafił udawać kogoś zupełnie innego w każdej możliwej chwili. Wiedział, że dziewczyna mimo nienawiści jaką się darzyli czuła się przy nim dobrze, ponieważ znał jej sekrety. Mogła wyjść z roli.

Zresztą nie wiedział już czy to nienawiść, nazwałby to raczej neutralnością lub koniecznością. Byli zbyt podobni do siebie by się nienawidzić i zbyt podobni by się lubić.

Uniosła wzrok i się na niego spojrzała pytająco.

- Czemu się tak na mnie patrzysz? – zapytała a w jej głosie dało się wyczuć zmęczenie i znużenie całym tym dniem.

- Jak? – mruknął niby od niechcenia krążąc po pomieszczeniu z rękoma za plecami. Sam czuł zmęczenie jednak nie chciał dać po sobie tego poznać. Musiał w każdym aspekcie być przed nią.

- Jakbym była wybrykiem natury – powiedziała z lekką pretensją ale też zmieszaniem w głosie.

- Może nim jesteś – syknął w odpowiedzi jednak wiedział że dziewczyna ma powody by tak sądzić. Nie tylko patrzył się na nią w taki sposób ale również myślał. Zostały nie całe 24 godziny do przyjęcia. Tak niewiele aby w końcu udało mu się dowiedzieć co nieco od Slughorna o horkruksach. Był już tak blisko nieśmiertelności. Dziewczyna była jedynie jego drogą docelową.

Zauważył że wstała i ruszyła ku wyjściu, poszedł za nią. Nie miał zamiaru ułatwiać jej życia, więc przez całą drogę szli obok siebie. Wchodząc do pokoju wspólnego otworzył jej drzwi i wręcz był pewien że przewróciła wtedy oczami. 

Kiedy weszli do środka wszyscy się im przyglądali z mieszaniną zazdrości jak i zdziwienia, w szczególności dziewczyny. Alexandra ignorując fakt iż patrzą się na nią wszyscy po prostu poszła do dormitorium. Tam czekała na nią Violet. Blondynka leżała na łóżku i wbiła w nią wzrok kiedy ta weszła do środka.

- Nie pokazałaś mi sukienki – powiedziała z lekkim zawiedzeniem.

- To nic wielkiego, zwykła sukienka – mruknęła w odpowiedzi.

- Nie widziałaś metki!? To sukienka zrobiona przez madame Befoly! – odparła z ekscytacją a wcześniejsze zawiedzenie zniknęło z prędkością światła.

- Ah, no rzeczywiście – odparła próbując być wiarygodna mimo, że kompletnie nie wiedziała kim jest ta madame Befoly.

- Cóż gdyby moja mama była szefową biura aurorów też pewnie chodziłabym w ubraniach od najlepszych czarodziejskich projektantów – odparła przewracając się z brzucha na plecy i przyglądając się jej z uśmiechem. – Wszystko gra? – zapytała po czym spojrzała na parę czarnych pantofelków w jej rękach i oczy jej zabłysły.

- Riddle mnie wkurza – odparła niby od niechcenia i rzuciła się na łóżko wciskając głowę w poduszkę. Tak naprawdę nie chodziło już tylko o Riddle. Stresowała się jutrzejszym wieczorem.

Wszystko wydawało się w tej chwili wyjątkowo irytujące.

- Od nienawiści do...

- Krótka droga wiem, problem w tym że nikt nie widzi że jest osobą w która nie ma zdolności do miłości – mruknęła z poirytowaniem – W dodatku chodzi wszędzie i zachowuje się jak pan i władca – dodała równie poirytowanym tonem.

- Bez przesady, nie znasz go na tyle by wyciągnąć takie wnioski a co do pana i władcy, przecież jest prefektem musi się rządzić – wytłumaczyła go Violet. Alexandra tym czasem cicho westchnęła. Nawet ona musiała go bronić, nie było by osoby poza nią która mogłaby widzieć jaki jest naprawdę. Zastanawiała się czasem gdzie ci ludzie mają oczy... albo mózgi.

Uznała, że lepiej zakończyć temat Riddle'a i po prostu poszła wziąć prysznic licząc, że gorąca woda ją rozluźni.

Nawet Violet, która raczej nie należała do grupy psychofanek Riddle'a go broniła. Co prawda nie uganiała się za nim ponieważ najzwyczajniej w świecie miała świadomość, że nie miałaby u niego szans. Alexnadra wiedziała jedną rzecz i była w stu procentach pewna swojej racji, Tom Riddle jest wyjątkowy. Nienawidziła go, ale nie mogła temu zaprzeczyć. Po prostu to jak wszyscy go kochali pomimo tego jaki był i cała ta idealność.

Ubrała się w piżamę i niedługo potem leżała na łóżku z zielonymi baldachimami. Tego dnia sen nie przychodził szybko. Myśli, podejrzenia i wątpliwości nie dawały jej spokoju. Planowała wszystko, próbowała przewidzieć kroki Riddle'a i innych. Chciała mieć wszystko rozplanowane od A do Z.

Ostatecznie zasnęła o późnej nocy nie mając już siły nawet na myślenie.

Poranek był chłodny a kiedy wyjrzało się za okno można było ujrzeć opadające na ziemie białe płatki śniegu. Alexandra uśmiechnęła się na ten widok nadal nieco zaspana. Właśnie stała na korytarzu czekając na lekcje i wyglądała przez okno. Uwielbiała zimę, całą te aurę i chłód. Niestety tą pogodę ciężko było nazwać zimą ponieważ póki co śniegu nie było dostatecznie dużo by na podwórku zrobiło się biało.

Ten dzień zapowiadał się męcząco.

Slughorn podczas lekcji eliksirów nieco się zapomniał i zamiast uczyć ich swojego przedmiotu, opowiadał o absolwentach tej szkoły i o dzisiejszym przyjęciu. Jak zwykle wszystkie te wariatki patrzyły się o zgrozo na nią i Riddle'a który wydawał się nieporuszony.

Jesteś moim koszmarem - Tom Riddle [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now