LX. Oskarżenie

4.8K 275 93
                                    

Nadal ze sobą nie rozmawiali. Riddle jedynie bacznie obserwował jej poczynania, a ona starała się ignorować swoją codzienną obstawę.

Byla pilnowana właściwie wszędzie poza damską toaletą i dormitorium z czego do pierwszego miejsca wolała nie zaglądać.
Głównie przez znajdujące się tam wejście do Komnaty tajemnic i pełzającego kanałami bazyliszka, który w kazdej chwili mógłby ją zabić samym spojrzeniem.

Podświadomie czuła, że Riddle i tak inaczej by to załatwił. Najprawdopodobniej zaczęli by za bardzo wokoło niego węszyć. Mimo to nie czula się za bezpiecznie ze świadomością jego zawzięcia na nią. Był niebezpiecznym człowiekiem i byl po prostu nieprzewidywalny. Zbyt zamknięty w sobie, by mogla mieć pewność, co jest prawdą, a co iluzją.

Tego dnia jak zwykle zamierzała się skryć na nieco rzadziej uczęszczanym korytarzu. Dopiero po chwili spostrzegła Riddle'a z jego grupką otaczających i dręczących jakiegoś czwartoklasistę, najprawdopodobniej szlamowatego mugolaka. 

Nie zareagowała, a jedynie usiadła na parapecie czasem zerkając, gdy do jej uszu docierały sporadyczne wrzaski.

Później zrobilo się głośniej. Nie wiedziala jak i kiedy, to się wydarzyło, ale po chwili pojawili się również Gryfoni w tym Bentely. Każdy z nich mierzył różdżką w kogoś z grupy Toma. Ten w odpowiedzi jedynie się zaśmiał, gdy ci zażądali zostawienia mugolaków w spokoju.

Był arogancki.
Jej podświadomość podpowiadała jej, że zbliżało się piekło, że niedługo czekać miało ją coś niepokojąco podejrzanego.

– Riddle jeśli w końcu nie odpuścisz ucierpią na tym wszyscy twoi fanatycy – powiedzial chlopak po ktorego prawicy stał David. Jeśli się nie myliła, na nazwisko miał Merphy i był dla niej nieuprzejmy, gdy zapytała o drogę do gabinetu Slughorna.

– Oh wy Gryfoni jak zwykle musicie zgrywać bohaterów. Kiedy w końcu zrozumiecie, że tu jedynym bohaterem jestem ja? Oczyszczając oczywiście szkole z... brudu? – uniósł brwi przejeżdżając palcami po drewnianej teksturze swojej cisowej różdżki.

– Nie masz prawa obrażać naszego domu obślizgły gadzie! – wrzasnął ktoś z grupy nabuzowanych ze wściekłości Gryfonów. Ci to nigdy nie potrafili nad sobą panować.

– Orionie – powiedzial cichym i jadowitym głosem Riddle, a wymieniona przez niego osoba cisnęła zaklęciem ogłuszającym w tego, kto wypowiedział wcześniejsze zdanie.

Wtedy rozpętało się piekło. Zaklęcia śmigały w powietrzu, ci którzy dostali, upadali i zwijali się z bólu. Sam Riddle upodobał sobie jedną osobę.

Bentely za kazdym razem, gdy wstawał dostawał wyjątkowo silnym zaklęciem od Toma, którego usta ściągnięte byly w dziwnym nieprzeniknionym uśmiechu. Poza tym nikt nie ośmielił się zaatakować Riddle'a.

Alexandra nie zrobiła wtedy nic.

Gdy krzyki ucichły zrozumiała, że wszystko się skończyło. Grupka Toma z łatwością pokonała Gryfonów mimo, że przeciwników bylo więcej.
Stali jeszcze przez chwilę kpiąc sobie z poległych przeciwników. Wtedy poczuła na sobie palący wzrok kogoś, kto wcześniej nie mial pojęcia o jej obecności. Znowu ten czerwony błysk w oku, a to był dopiero wierzchołek góry lodowej.

– Raintgrow może masz ochotę dołączyć do zabawy? – odparł z kpiącym uśmieszkiem licząc, że mu się nie sprzeciwi. Byl o tym przekonany ze względu na obecność Bentely'eya, którego przecież szczerze nienawidziła. – Zapraszam – dodał z laską o ile bylo go na nią stać.

– Dziękuje, ale mam inne plany niż znęcanie się nad niedorozwojami razem z innymi niedorozwojami – zeskoczyła z parapetu i ruszyła w stronę wyjścia. Gdy przechodziła obok niego gwałtownie złapał ją za ramię.

Jesteś moim koszmarem - Tom Riddle [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now