#9

3.5K 116 53
                                    

Dziewczyna po chwili zeszła przebrana w ciemne rurki z przetarciami na kolanach i zwiewnej koszuli w kratkę. Nałożyła do tego czarne adidasy.

Zrobiła to specjalnie. Ja tez mam czarne spodnie i czerwoną bluzkę. Chociaż teraz razem wyglądamy uroczo.

Kurde, ogarnij dupę Dylan.

- To co jedziemy?- zapytała, łapiąc za swoją torebkę.

- Jasne- chwyciłem ją za rękę i poprowadziłem do mojego czarnego jaguara.

- Wooow, to twoje?- spytała.

- No raczej- puściłem jej oczko.

- Będę mogła poprowadzić?- spytała, a ja ochoczo się zaśmiałem.

- W życiu. Jeszcze byś mi lakier porysowała- odparłem rozbawiony.
Dziewczyna zrobiła naburmuszoną minę, ale wiedziałem,że za chwile się rozchmurzy.

Podgłośniłem radio, w którym akurat leciała piosenka Alana Walkera „ Faded"

Dziewczyna z początku cicho nuciła sobie rytm piosenki, aż w końcu odważyła się zaśpiewać.
Sam do niej potem dołączyłem, tworząc z nią zawalisty duet.

Przyciszyłem muzykę wraz z końcem piosenki.

- Masz talent- powiedziałem.

- Dzięki, za to tobie jeszcze brakuje do sukcesu- wystawiła mi język jak dziecko.

- Mam talent w czym innym. Na przykład w podrywaniu dziewczyn- poruszyłem zabawnie brwiami.

- Uwierzę ci na słowo.- uśmiechnęła się.

Po 5 minutach dojechaliśmy w miejsce, które chciałem jej pokazać;

- Już jesteśmy na miejscu- stwierdziłem, wychodząc z auta.

Otworzyłem dziewczynie drzwi jak prawdziwy dżentelmen.

- Gdzie jesteśmy?- zapytała, rozglądając się wokoło.

- W miejscu gdzie często przychodziłem z mamą jak byłem mały- uśmiechnąłem się słabo.- Nikt nie wie o tym miejscu. Kiedyś je odkryłem i zabrałem tutaj mamę ze sobą.

Tak faktycznie było. Kiedyś uciekłem z domu, bo ojciec zrobił mi straszną awanturę i natrafiłem na to miejsce.
Można powiedzieć, że to taka ukryta plaża, może trochę zdziczała, ale piękna.

- Dziękuje, że mi to pokazałeś- odparła, przytulając się do mojego boku.

Nie odpowiedziałem. Po prostu zaprowadziłem ją pod sam brzeg i rozłożyłem zabrany koc.

~~~~

Następnie postanowiliśmy pojechać na jakieś jedzenie. Słysząc burczenie w brzuchu Sky, od razu chciałem działać.

- Restauracja?- spytałem.

- Dylan, nie musisz mnie zabierać w jakieś drogie miejsca- powiedziała.

- To na co masz ochotę?

- Możesz mnie zabrać na kebaba- zaśmiała się.- Mi naprawdę wiele do szczęścia nie trzeba.

-  Okej- wzruszyłem roześmiany ramionami.- Normalna dziewczyna pewnie chciałaby pojechać do najdroższego miejsca w tym mieście.

- Kto powiedział, że jestem normalną dziewczyną?- stwierdziła bardziej niż spytała.- Nie każda ma okazje spać w jednym domu z bandytami, mieć zagrożone życie i odziedziczyć wszystkich wrogów po ojcu.

- No tak.. możemy powiedzieć, że żadno z nas nie jest normalne- uśmiechnąłem się słabo.

W tym czasie dojechaliśmy pod bar z Kebabem.
Dziewczyna widząc jedzenie, od razu zaczęła się uśmiechać.

A wiecie co było najlepsze? Jak podali jej tego wielkiego kebaba to oczy zrobiły jej się jak pięciozłotówki.

„Najedzona kobieta, to szczęśliwa kobieta"
znalazłem zastosowanie tego zdania właśnie w tej chwili.

Można ogółem powiedzieć, że spędziliśmy razem fajnie czas. Dawno nie czułem się tak wyluzowany a co najlepsze przy dziewczynie. Rozumiem jeszcze jakieś zajaranie trawki, wtedy to w ogóle jestem wesoły...

Gdy dojechaliśmy do domu, wszędzie paliły się światła co oznaczało, że wszyscy są już w środku.

Mam nadzieje że akcja przebiegła z planem. Strasznie nie lubię, kiedy mnie gdzieś nie ma i nie wiem co się dzieje. To tutaj mam rodzine i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś im się stało.

Przekraczając próg drzwi, objąłem dziewczynę ramieniem. Chciałem dodać jej jakiejś otuchy, ale dlaczego to nie mam pojęcia. Miałem jakąś taką potrzebę.

- Cześć chłopaki!- przywitałem się ochoczo- I dziewczyny- spojrzałem na partnerki moich przyjaciół.

Wszyscy mieli jakieś grobowe miny i wcale mi się to nie spodobało.

- Co się stało ?- zmarszczyłem brwi.

- Musimy pogadać- powiedział Patrick, wywiercając we mnie dziurę spojrzeniem.

Puściłem zestresowaną dziewczynę i udałem się za swoim ojcem i Maxem do gabinetu.

Usiadłem spokojnie na kanapie co tak samo postąpił Max. Ojciec za to chodził w kółko, starając się ułożyć odpowiednio słowa. Zawsze tak ma, gdy nad czymś myśli, za długo go znam by o tym nie widzieć.

- Zacznijmy może od tego, że akcja jak najbardziej wypaliła. Ucierpiało kilku naszych ale nic poważnego się nie stało- powiedział exitium.

- To dobrze chyba no nie?- spytałem ironicznie.

- Nie w tym rzecz Dylan- odezwał się Max.

- A w czym?- zapytałem podirytowany.

- Okazało się , że z Serpentsami współpracuje... Thomas. Widzieliśmy go jak uciekał podczas zadymy. Max widział go dokładnie, bo przebiegał koło niego i jest pewny że to on- powiedział, wyczekując mojej reakcji.

- Thomas Brodie Sangster?- spytałem dla pewności. Napotkałem się z potwierdzającym skinieniem głowy Maxa- Przecież.... on zaginął.. nie odezwał się od tylu lat! A ja durny się martwiłem! Zdradził nas tak?!

- Co do jego zamiarów to nie jesteśmy pewni, więc nie zapędzaj się Dylan- warknął Patrick.

- Co tu do zrozumienia?! - krzyknąłem. - Przecież on był z nami. To był mój przyjaciel do cholery i teraz robi nam takie coś? Byłem pewny ,że nie żyje albo Serpenstowie się nim zajęli! Przez całe 3 lata myślałem o tym co mu się stało i tak jak chciał miałem oko na jego rodzine.- odparłem.

- Też nie wiem co o tym myśleć Dylan, ale nie osądzajmy nic zbyt pochodnie... Musimy z nim porozmawiać.- stwierdził Max.

- Tutaj się z tobą zgodzę- mruknąłem.- Tego mu nie podaruje. Ale jak na razie nie chce o tym słyszeć...

Wyszedłem z gabinetu trzaskając przy tym dobitnie drzwiami. Minąłem się z chłopakami na korytarzu, którzy zdawali się słyszeć całą naszą rozmowę. Widziałem też pytający wzrok Sky, która bacznie mnie obserwowała ale bała się podjeść.

Też bym się siebie bał. Nie wiadomo co może mi odwalić podczas „ furii". Bywały akcje, że to dla niektórych bardzo źle się skończyło, ale Scarlett nigdy nie chciałbym zrobić krzywdy.

Wyszedłem z domu, zakładając na siebie swoją skórzaną kurtkę. Wsiadłem do swojego czarnego jaguara i pojechałem w jedyne miejsce, w którym mogę poukładać myśli.

Mój przyjaciel żyje...
Mój przyjaciel żyje...

Czemu współpracuje z wężami?

Czemu nie dał o sobie znaku życia?

Jest przeciwko nam czy z nami?

Może to jego kolejny podstęp? Przecież on nie nawidzi węży.

Rozdział jak narazie najkrótszy ale spokojnie, planuje coś z szybką akcją.

Before Death ComesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz