Rozdział 31 Każdy skrywa sekret

5.1K 272 9
                                    


Zanim dotarliśmy do miejsca, które chciałam pokazać Nash'owi zajęło nam to prawie cały kwadrans. Przez drogę nie odzywaliśmy się ani słowem.

Zaprowadziłam chłopaka do miejsca zapomnianego przez wszystkich, nawet przez Boga. Opuszczony, zniszczony, mały cmentarz po środku niczego. W te rejony lasu mało kto się zapuszcza. Właśnie ze względu na to miejsce. Miejscowa ludność wierzy, że to miejsce nawiedzone i nocą odwiedzane przez duchy osób tutaj pochowanych. 

Zapewne wierzą tak z powodu podniszczonych nagrobków i osób pochowanych w tym miejscu ponad wieki temu. Dlatego nie bez powodu nikt nie pamięta o cmentarzu po środku lasu. Nie wiadomo nic o tym miejscu, ani o leżących tu zmarłych.

Idealne miejsce, by się kogoś pozbyć czyż nie?

Weszliśmy przez niską, zardzewiałą i popsutą już furtkę na teren cmentarza. 

-To tutaj - zatrzymaliśmy się.

Ukucnęłam przy zaniedbanym nagrobku, po czym przetarłam z niego brud, aby odsłonić zapisane na nim imię i nazwisko zmarłej dziewczyny.

,,Emilly Rose lat 18"

-Ta dziewczyna leży tu z mojego powodu - spojrzałam na nagrobek.

-Z twojego? - zapytał wampir.

-Zabiłam ją - odrzekłam.

-W jaki sposób ją zabiłaś?

-Nie pomogłam jej, kiedy powinnam - spojrzałam kątem oka na Nash'a.

-Trzy lata temu z powodu choroby mamy przeprowadziliśmy się do większego miasta, by mogła zacząć leczenie. Mój wujek wszystkim się zajął - zrobiłam krótką pauzę - Zapisał mnie do prywatnej, renomowanej szkoły. Tak zwana szkoła dla bogatych dzieciaków. Musiałam wtopić się w otoczenie, jeśli nie chciałam zostać odludkiem. Niestety ludzie bardzo przejmują się opinią innych i chcą być jak najlepiej postrzegani przez otoczenie. W tym celu robimy rzeczy, których nie chcemy i pragniemy przyjaźnić się z najpopularniejszymi dzieciakami, które potem okazują się diabłami w ludzkiej skórze. W tamtym czasie zachowałam się podobnie. Udało mi się dołączyć do paczki. Okazało się, że dziewczyna którą poznałam pierwszego dnia i pomogła mi zaaklimatyzować się w szkole to właśnie Emilly. Nastolatka, która stała się kozłem ofiarnym. Popularne dziewczyny bardzo ją dręczyły, a ja przymykałam na to oko. Byłam taka sama jak one - wzięłam głęboki wdech i wydech.

 -W dniu jej śmierci...dniu, w którym została ośmieszona przed całą szkołą, odnalazłam ją na dachu szkoły, a uczniowie jeszcze to nagrywali i zachęcali ją do skoku. Sama nie wiem, dlaczego wtedy wbiegłam na ten dach skoro nie wystarczyło mi odwagi, by przerwać to widowisko i pomóc jej. Zamiast dobrego słowa czy nawet wyciągniętej ręki w jej stronę by odwieść ją od skoku ja nie zrobiłam nic, a jeszcze bardziej ją do tego nakłoniłam. Tamtego dnia powinnam jej powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Pomogę jej wyjść na prostą i naprawię wszystko. Lecz zamiast tego powiedziałam by nie robiła z siebie jeszcze większej ofiary niż jest bo dopiero stanie się pośmiewiskiem. Emilly po moich słowach skoczyła mówiąc mi tylko wcześniej ciche dziękuję.

-Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz - Nash objął mnie ramieniem.

-Chcę ci to opowiedzieć byś wiedział, że tak naprawdę niczym się nie różnimy - przytaknął.

-Gdy do mojego wujka dotarła informacja o śmierci uczennicy, za którą jestem odpowiedzialna ja natychmiast przyjechał do miast. By zatuszować prawdę wydał sporo pieniędzy, by szkoła oraz telewizja nie nagłaśniały sprawy. Przekonał również, a raczej zmusił innych, by Emilly została pochowana na tym cmentarzu. Ponieważ wtedy wszyscy o niej zapomną, a jego siostrzenica wywinie się od kary. Oczywiście rodzina Emilly znała prawdę. Wiedziała, że również dręczyłam ją w szkole i nie pomogłam, kiedy miałam okazję. Jednakże tym wujek też się odpowiednio zajął. Dzięki niemu nikt w szkole, ani na ulicy nie odważył się nigdy nazwać mnie winną. Uniknęłam kary, ale przeze nie żyje niewinna dziewczyna. I wiesz co może wydam ci się okropna w tym momencie, ale Nash nigdy nie miałam wyrzutów sumienia z tego powodu i wciąż chodziłam dumnie z podniesioną do góry głową - spojrzałam na chłopaka.

 -Okropna? Nie. Doskonale cię rozumiem - złapał mnie za rękę.

-Chodź - Nash wyprowadził mnie z cmentarza.

Byliśmy coraz bliżej domu. Widoczne z oddali były już okna z pozapalanymi światłem. Mieliśmy już wychodzić z lasu, kiedy Nash nagle mnie zatrzymał. Odwróciłam się przodem do niego, a on objął mnie w talii, po czym przyciągnął do siebie złączając przy tym nasze usta w pocałunku.

-Nie boisz się, że cię skrzywdzę?

-Ufam ci.

-Nie znasz mnie.

-Poznam - odparłam pewna siebie.

-A jeśli zrobię to nieświadomie? - przejechał dłonią po moim policzku.

-Wybaczę.

-Masz trochę nie równo pod sufitem co? - uśmiechnął się zadziornie.

-Jak pewien chłopak, który zawrócił mi w głowie - odpowiedziałam mu złośliwym uśmieszkiem.

-W takim razie nie mniej do mnie pretensji, gdy już wyjedziemy do Rumunii o to co tam usłyszysz, bądź zobaczysz - nasze spojrzenia skrzyżowały się.

-Nie będę miała, obiecuję. Kiedyś będę zmuszona cię opuścić wiem, że masz swoje za uszami, ale to nie znaczy, że mam prawo cię oceniać. Dla mnie jesteś idealny i zamierzam cię pokochać. Przeszłość nie zawsze określa kim naprawdę jesteśmy - delikatnie pocałowałam go w kącik ust.

-Nie będziesz musiała. Wystarczy jedno słowo - Nash wpoił się w moje usta, a ja odwzajemniłam jego pocałunek.

Książętaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن