Rozdział 10 Przypadki nie istnieją

7.1K 357 14
                                    


Wróciliśmy z Nash'em do salonu, gdzie aktualnie przebywała reszta wampirów. Kilku z nich zauważyło moją rozciętą wargę, ale nic nie powiedzieli, zignorowali to. W sumie to mi się podoba, że żaden z nich nie docieka. Wszyscy wiemy podświadomie jak coś się wydarzy kto był tego sprawcą, ale zachowujemy to dla siebie i udajemy, że nic się nie stało.

Nash wyprzedził mnie, po czym poszedł w swoją stroną.

-Ej dziewczyno! Telefon ci dzwonił w czasie, kiedy ty zniknęłaś z Nash'em - krzyknął w moim kierunku Ren, który właśnie schodził ze schodów.

Nie zastanawiając się ani minuty dłużej od razu popędziłam szybko do swojego pokoju. Złapałam za telefon. Na wyświetlaczu pisało jedno nieodebrane połączenie od tata. Szybko wcisnęłam oddzwoń i modliłam się w głębi duszy, aby tylko miał włączony telefon. 

Odetchnęłam z ulgą, kiedy usłyszałam sygnał w słuchawce, lecz teraz prosiłam by odebrał komórkę.

Po trzech sygnałach usłyszałam głos taty w słuchawce. Kamień spadł mi z serca. 

-Halo?

-Dlaczego miałeś wyłączony telefon przez tyle czasu? - zapytałam z pretensją w głosie.

-Byłem bardzo zajęty. A jak mieszka ci się w nowym domu?

-Mówisz o domu, gdzie zapomniałeś mi wspomnieć, że jest on zamieszkany przez szóstkę... - zrobiłam krótką przerwę w wypowiedzi, ponieważ nie wiedziałam, czy powinnam mówić o tym tacie.

-Wampirów? - dokończył moją wypowiedź, a mnie zamurowało.

-Wiedziałeś?! Więc dlaczego kazałeś mi się tutaj wprowadzić?! - krzyknęłam z pretensją w głosie.

-Nie szukałaś nowego miejsca, w którym mogłabyś zamieszkać? 

-Ale... - ponownie przerwał moją wypowiedź.

-Znalazłem ci takie miejsce. W dodatku może powiesz mi, że źle ci się z nimi mieszka? - zignorowałam pytanie ojca.

-Tak myślałem. Złapaliście już na pewno wspólny język, prawda? - spytał ironicznie.

-Tak, ale... - po raz kolejny moja wypowiedź została przerwana.

-Zajmij się nimi - rozłączył się.

Nie wiem czego spodziewałam się po rozmowie z ojcem. Mogłam się tego spodziewać. 

Jednakże teraz potwierdziło się, że moja przeprowadzka tutaj nie była przypadkowa, ale dlaczego mój tata skierował mnie do domu pełnego wampirów. Tym bardziej, że wiedział kim oni są i nic mi nie wspomniał. Lecz dlaczego on o nich wiedział, jeśli nie powinien oraz z jakiego powodu uknuł to wszystko. Jego ostatnie zdanie też mi w niczym nie pomaga. Ciekawe co miał na myśli mówiąc mi, abym się nimi zajęła. Cała ta sytuacja wydaję się pokręcona. To jest stanowczo za dużo jak na moją głowę.

Czyżby mój ojciec był osobą, która ściągnęła tutaj ich wszystkich? Ale to przecież nie możliwe. Chyba, że on zna osobę, która jest winna pobytu wampirów w tym domu. Lecz w takim razie co ja miałabym z tym wspólnego. Mam mętlik w głowie.

Jestem pewna, że w tym domu dzieje się coś złego. Kraty w podziemiach, zza których wydobywają się niepokojące dźwięki i słychać  tam czyjeś kroki nie wróżą nic  dobrego. Szóstka wampirów zamknięta w jednym domu, a dwóch z nich stało się ulubieńcami nie wiadomo właściwie kogo, ale ten ktoś wydaje im rozkazy. A teraz jeszcze mój ojciec, który powie mi, że o wszystkim wiedział i żadnym dla niego zaskoczeniem, że to nie ludzie, a wampiry. W dodatku każe mi się nimi zająć. Jeśli kierować się ostatnim zdaniem jakie wypowiedział zanim się rozłączył to wynikałoby, że to nie mój ojciec jest sprawcą, lecz w takim razie jaki on ma w tym wszystkim udział? A może to ja się mylę i z czasem okaże się zupełnie co innego.

Ta rozmowa zbiła mnie trochę z tropu, ale postanowiłam opuścić mój pokój oraz wrócić do chłopaków w salonie, aby przekazać im czego się dowiedziałam. Być może oni znają odpowiedź. W końcu zamieszkują ten dom dużo dłużej niż ja. Nie mówiąc już o tym, że wiedzą co się tutaj dzieje. Jednakże z niewiadomych powód wciąż milczą. 

Myślę, że nadszedł właśnie czas, w którym pora pożegnać wszystkie tajemnice.

Zawołałam wszystkich do salonu. Zdziwieni mężczyźni dołączyli do mnie. Kiedy stali i z zainteresowaniem przyglądali się mojej osobie wyczekując z mojej strony jakiejś reakcji, a raczej wyjaśnień, dlaczego zwołałam ich wszystkich do salonu czułam, że moja pewność siebie znika. Mimo wszystko należy im się ta prawda.

-Moja przeprowadzka tutaj to nie przypadek - wzięłam głęboki wdech i wydech - Ktoś chciał, aby nasze drogi skrzyżowały się.

-Tak podejrzewaliśmy - przemówił Devon.

-Mój ojciec zna prawdę o was, ale wątpię by to on był winny.

-A co jeśli... - do rozmowy wtrącił się Devon, ale szybko przerwali wypowiedź chłopaka.

-Nie możliwe - zaprzeczył Kyle.

-Panowie, a jeśli ten plan dotyczył nas i Devon ma racje? - Nash dołączył do rozmowy, a na jego pytanie wszyscy nagle zamilkli.

KsiążętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz