Chłopiec spał teraz w swoim pokoiku, przylegającym do kambuza. Benowi jakimś cudem udało się ułożyć go do snu, choć mały protestował zawzięcie, płakał i nie chciał opuścić Maylin. Zupełnie, jakby mu nie ufał. Jakby bał się, że gdy się ponownie obudzi, jego mamy już nie będzie. Zniknie. Ben musiał mu przysiąc, że do tego nie dopuści. Wtedy Jacen ponownie zalał się łzami, ale wreszcie usnął, choć Ben zauważył, że przy Maylin następowało to zdecydowanie szybciej niż przy nim. To ona była dobrym duchem jego rodziny i nie było sensu udawać, że jest inaczej. Przysiągł więc także Mocy, że zmieni się, że będzie rozpieszczał Maylin i już nigdy w nią nie zwątpi, już nigdy nie sprawi jej zawodu – niech tylko jego żona odzyska przytomność. Niech wróci do niego i do Jacena...

Mężczyzna przysiadł na skraju koi, na której spoczywało nieruchomo ciało jego żony. Wyciągnął dłoń, przesuwając palcami po paśmie ciemnych włosów Maylin. Mógł myśleć tylko o niej – o tym, jak była mądra i piękna, i ile dla niego znaczyła. Przez jego myśli wciąż przebiegały związane z nią wspomnienia – pamiętał, jak ujrzał ją po raz pierwszy, nieśmiałą i wystraszoną i już wtedy jego serce zabiło mocniej na jej widok. Pamiętał, jak rzucał jej ukradkowe spojrzenia, aby wychwycić delikatny ruch jej drobnych dłoni bądź włosów, a każdy jej uśmiech przechowywał głęboko w swoim sercu. A kiedy ujrzał ją pochyloną nad kołyską Jacena, szczebioczącą cicho do jego syna, nabrał pewności, że to właśnie z nią pragnie spędzić resztę swego życia i nigdy nie pozwoli jej odejść...

W oczach Bena zalśniły łzy. Zamrugał szybko, aby się ich pozbyć. Naprawdę kochał Maylin. Ale czy ostatnimi czasy ona wiedziała o tym? Czy była pewna jego miłości do niej, skoro pozostawił ją i Jacena na pastwę losu, woląc upijać się w okolicznych spelunach? Droid 2-1B powiedział, że z medycznego punktu widzenia Maylin nic nie dolega. Cokolwiek więc się stało, musiało mieć to jakiś związek z Mocą. Ale on nie był uzdrowicielem Jedi. Nie miał pojęcia, jak mógłby jej pomóc. Nie potrafił nikogo uratować. Umiał wyłącznie niszczyć... Zabranie Maylin do Akademii Jedi było więc jedynym logicznym rozwiązaniem, które przyszło mu do głowy. Ostatnia, desperacka próba ocalania jego żony. Nie chciał nawet myśleć, co stanie się, jeśli Jedi nie zechcą mu pomóc – a po tym, ile krzywd wyrządził całej galaktyce, mieli po temu pełne prawo...

Ben objął Maylin i ciasno przytulił ją do piersi. Jej głowa spoczęła na jego ramieniu. Musnął ustami czoło kobiety i mówił cicho o tym, jak będą szczęśliwi, gdy się ocknie. Obiecywał, że już zawsze będzie przy niej i przy Jacenie, że już nigdy ich nie opuści. Że przestanie pić i zmieni się... Dla niej. Wreszcie błagał, aby się ocknęła, bo bez niej nie da sobie rady. Ale Maylin nie reagowała na nic, choć Ben desperacko pragnął, aby dała mu jakikolwiek znak, że go słyszy i rozumie, co do niej mówi. Jej oczy pozostały jednak zamknięte, a ciało nieruchome. Jedynie delikatny oddech unoszący jej pierś dowodził, że w jego żonie wciąż tli się iskra życia. Jak długo jednak to potrwa? Tego nie wiedział. Wciąż trzymał Maylin w ramionach, gdy nagle usłyszał za plecami ciche kroki. Na powrót ułożył ciało kobiety na koi i odwrócił się, przywołując na usta niewyraźny uśmiech. Jacen już nie spał. Jego włosy były potargane, a oczy zaczerwienione i opuchnięte.

— Cześć, młody — powiedział cicho Ben. — Czemu nie śpisz?

Jacen przetarł oczy drobnymi piąstkami. W jednej z nich mocno ściskał swoją ulubioną pluszową banthę o imieniu Czyścioch.

— Nie mogę spać bez mamy... — wymamrotał.

W oczach chłopca zabłysły łzy, a jego podbródek zadrżał. Ben domyślił się, że zbliża się kolejny atak płaczu, którego raczej wolałby uniknąć. Dziecięca histeria nie była tym, czego potrzebował w tej akurat chwili.

Star Wars - OdwetWhere stories live. Discover now