III

380 44 18
                                    


Maylin umościła się wygodnie na fotelu w salonie. Podkuliła nogi, opierając datapad na oparciu siedziska. Miała chwilę popracować, lecz zamiast tego przez szerokie, przeszklone drzwi obserwowała Jacena bawiącego się na tarasie. Pod czujnym okiem C-3PO chłopiec układał wysoką wieżę z klocków, pomagając sobie Mocą. Widziała lewitujące wokół niego kolorowe klocki. Kobieta nie sądziła, że kiedykolwiek zdoła aż tak mocno przywiązać się do jakiegokolwiek dziecka. Nigdy żadnego nie chciała. Nawet nie lubiła dzieci – więcej – bardzo ich nie lubił. Ponadto, uważała za szczyt egoizmu i bezduszności sprowadzanie do tej okrutnej galaktyki kolejnych żywych istot, podczas gdy była ona pełna sierot, które tylko czekały, aby obdarzyć je czułością i miłością. Jednak, może właśnie to sprawiło, że pokochała Jacena chyba od pierwszego razu, gdy wzięła go na ręce? Do domu Bena trafiła przez zwykły przypadek, kilka lat temu. Pracowała wtedy w lokalnej gazecie w Hanna City, zajmując się działem nekrologów. Minął około rok od zakończenia konfliktu między Ruchem Oporu a Najwyższym Porządkiem i Nowa Republika powoli dochodziła do siebie, zalizując zadane jej rany. Nadal świętowano upadek Najwyższego Porządku i powoli przyzwyczajano się do obecności na Chandrilii Bena Solo – marnotrawnego syna generał Organy i Hana Solo, który powrócił ze ścieżki Ciemnej Strony i pomógł zniszczyć Najwyższy Porządek. Matka przygarnęła go i oboje zamieszkali w ich dawnym domu na jednej z chandriliańskich plaż. Wraz z synem Bena, którego jednak trzymano z dala od mediów. Leia była tak znaną postacią, że nic dziwnego, iż postanowiono w końcu stworzyć jej biografię. Holofilmów na jej temat powstały już tysiące, natomiast nadal brakowało zwykłej, pisanej biografii. Mnóstwo znanych autorów pragnęło pracować z Leią, lecz ona, chcąc pokazać, jak kocha wszystkich obywateli Nowej Republiki, zapragnęła dać szansę każdemu, kto chciałby z nią pracować. Ogłoszono konkurs dostępny dla wszystkich obywateli. Maylin lubiła pisać, a stworzenie biografii najsłynniejszej księżniczki w galaktyce mogło bardzo pomóc w karierze pisarza. Namówiona przez koleżankę z redakcji, Maylin wysłała próbkę swojej twórczości i życiorys. Zrobiła to jednak bardziej dla żartu, gdyż nawet w najśmielszych snach nie spodziewała się, że wygra. Zwłaszcza, że generał Organa podobno wszystkie nadesłane próbki i życiorysy przeglądała osobiście. Maylin nie wiedziała, ile w tym prawdy, lecz kiedy ogłoszono, iż wygrała konkurs, ledwo mogła w to uwierzyć. Była nikim, jej nazwisko nikomu nic nie mówiło. Spodziewała się, że Leia wybierze raczej autora znanego w każdym zakątku galaktyki, nie ją. Ale tak się właśnie stało. Maylin wygrała. Wiązało się to z zamieszkaniem z Leią pod jednym dachem i spisywaniem wszystkich jej wspomnień. Mimo to, kobieta była bliska rezygnacji z tego zaszczytu – gdy ogłoszono ją jako zwyciężczynię, ją oraz Leię oskarżano niemal o wszystko – o rasizm, ponieważ Maylin podobnie jak Leia była kobietą rasy ludzkiej, o dyskryminację mężczyzny – z tego samego powodu. Problemem okazało się także to, że Maylin pochodziła z Gatalenty. Była więc rodaczką najlepszej przyjaciółki Leii – admirał Amylin Holdo, która poniosła bohaterską śmierć w walce z Najwyższym Porządkiem. Podawano, że to, iż mieszkała na Chandrili także wpłynęło na jej wygraną. Wreszcie holoszmatławce stwierdziły, że cały konkurs był fikcją, stworzoną wyłącznie po to, aby stworzyć pozory, że każdy ma szansę, a tak naprawdę to Maylin od początku miała wygrać, ponieważ była protegowaną Leii, bądź kochanką Bena, choć wtedy nawet go jeszcze nie znała. Naprawdę niewiele brakowało, aby Maylin całkowicie zrezygnowała ze stworzenia biografii Leii. Wolała mieć spokój, niż użerać się z zupełnie obcymi jej ludźmi, którzy uważali, że wszystko o niej wiedzą i znają ją lepiej od niej samej. Lecz nie poddała się, i w wyznaczonym terminie pojawiła się w domu Leii. Gdy rozbrzmiał dźwięk domowego kuranta, otworzyły się drzwi, w których pojawił się wysoki, zabójczo przystojny mężczyzna o ciemnych, lekko kręconych włosach opadających mu na ramiona, oraz równie ciemnych oczach. Miał na sobie zwykłą białą koszulę oraz ciemne spodnie. Przedstawił się jako Ben, a jej serce podeszło do gardła, gdy zorientowała się, z kim ma do czynienia. Nie każdy miałby odwagę stanąć oko w oko z byłym Kylo Renem. Ona była do tego niejako zmuszona. Ben oznajmił, że będzie dotrzymywał jej towarzystwa, dopóki jego matka nie będzie gotowa. Sama myśl o spotkaniu z tak znaną osobistością powodowała, że Maylin czuła się onieśmielona, a wiedziała, że Leia zawsze pragnęła wywierać na osobach z którymi miała jakikolwiek kontakt, odpowiednie wrażenie. Ben zaprosił więc Maylin do salonu i poczęstował ją herbatą jeru. Nie rozmawiali wiele. Bena otaczała aura tajemniczości i dziwnego smutku, a ona nie miała odwagi rozpoczynać przyjacielskiej konwersacji. Rozglądała się więc niepewnie po salonie i najbardziej zdziwił ją widok ustawionej tam kołyski. Wydało jej się to dość... Nietypowe. Zawsze sądziła, że rodzice trzymają kołyski w swoich sypialniach lub w pokojach dziecinnych, ale nie w salonie. Ben musiał wtedy wyczuć jej zdumienie, bo skrzywił się wyraźnie. Nic jednak nie powiedział. Gdy natomiast generał Organa wreszcie raczyła zjawić się w salonie, Maylin gwałtownie poderwała się na równe nogi, zupełnie zapominając o Benie i o kołysce. Nadal pamiętała, że Leia pokazała jej się wtedy ubrana iście po królewsku. Miała na sobie długą, granatową suknię z syntjedwabiu, a na jej palcu lśnił złoty pierścień z dwoma granatowymi kamieniami. Długie włosy związała w dwa warkocze, zwinięte po obu stronach głowy – z tą samą fryzurą przedstawiano ją na wszystkich plakatach propagandowych z czasów Rebelii. W stosunku do niej Leia odnosiła się z niemal matczyną czułością, lecz z każdą kolejną rozmową z nią, z każdym przeprowadzonym wywiadem i sesją spisywania wspomnień księżniczki, Maylin zaczęła podejrzewać, że Leia tylko gra. Widziała, jak Organa odnosiła się do swego własnego dziecka – brakowało jej jakiejkolwiek czułości, czy choć odrobiny matczynych uczuć. Wywarkiwała tylko kolejne polecenia, które Ben spełniał bez mrugnięcia okiem, targany poczuciem winy oraz wyrzutami sumienia. I o ile takie zachowanie wobec Bena, który, bądź co bądź, walczył przeciwko Leii w wojnie, Maylin mogła jeszcze zrozumieć, o tyle jej stosunku do wnuka, niemowlęcia, które nie zrobiło niczego złego, kobieta zrozumieć nie potrafiła. Ben nie mógł zbliżać się do Jacena. Kołyskę zawsze omijał szerokim łukiem, gdy Leia była w pobliżu. Maylin nie wiedziała, co stało się z matką chłopca, ale nawet nie śmiała pytać. Wszystkie czynności związane z opieką nad niemowlęciem, wykonywał stary robot protokolarny – C-3PO. Ben nie miał prawa nawet przytulić syna, gdy ten łkał rozpaczliwie z tęsknoty za jakąkolwiek żywą istotą, która okazałaby mu choć trochę czułości. Leia uważała bowiem, że Jacen ma zapewnioną jak najlepszą opiekę, nie trzeba go przytulać, bo to źle na niego wpłynie, a skoro ma ochotę sobie popłakać, to niech płacze. W ten sposób ćwiczy sobie płuca, bo przecież żadna krzywda mu się nie dzieje. Maylin była przerażona postawą Leii, lecz wiedząc, że niczego nie zmieni w życiu tej dziwnej rodziny, starała się nie przejmować płaczem Jacena, wmawiała sobie, że to nie jej sprawa, i każdą wolną chwilę poświęcała na pracę nad książką. Poza tym, uczestniczyła w oficjalnych uroczystościach i kolacjach, wszędzie, gdzie tylko zapragnęła wziąć ją ze sobą Leia. Projekt był tak ważny, że księżniczka pragnęła mieć Maylin przy swoim boku niemal przez cały czas. Kobieta zamieszkała więc w jej domu.

Star Wars - OdwetWhere stories live. Discover now