VIII

253 40 2
                                    


W nocy na Chandrili panował przyjemny chłód, co stanowiło miłą odmianę po upalnym dniu. Ben maszerował po plaży, z jednego miejsca w drugie, lecz nie odchodził daleko od domu. Pilnował, aby cały czas mieć go w zasięgu wzroku. W kieszeni jego spodni tkwiła prawie pełna butelka koreliańskiej brandy.

Mężczyzna nie mógł zrozumieć, co ostatnimi czasy działo się z Maylin. Nie dość, że zaczęła się dziwnie zachowywać, bredzić o jakiejś ciemności i najwyraźniej mieć zwidy, to w dodatku, opowiadając Jacenowi o Jedi, zaczynała po trosze nastawiać chłopca przeciwko niemu. Opowiadała mu o przygodach Luke'a Skywalkera. Wokół wuja Bena narosło tyle, czasem przedziwnych legend, że mogła przebierać pomiędzy nimi do woli. Słyszał, jak opowiadała Jacenowi, jak dzielny był Luke i jak stawiał czoła złu panoszącemu się w galaktyce. Skąd jednak mężczyzna miał wiedzieć, co jeszcze opowiadała jego synowi? Jak miał mieć pewność, że nie usiłowała wmówić Jacenowi całej tej przeklętej filozofii Jedi, opartej na „czynieniu dobra" i „poświęcania się dla większego celu"? Tylko naiwni w to wierzyli, ale umysł dziecka był przecież tak czysty i chłonny. Tak łatwo było nim manipulować. Jacen uwierzyłby we wszystko, co opowie mu Maylin. Bena dziwiło to tym bardziej, że kobieta ostro zaprotestowała, gdy zaproponował, aby wyznać Jacenowi prawdę o jego biologicznej matce. Uważała, że chłopiec nie jest jeszcze wystarczająco dorosły, aby zrozumieć, co się stało. Na jakiej podstawie uznała więc, że Jacen jest wystarczająco dorosły, aby słuchać o Mocy i o Jedi? To, że był wrażliwy na Moc, nie znaczyło wcale, że ma jakikolwiek obowiązek z niej korzystać. Ben pragnął, aby jego syn był traktowany jak zwykłe dziecko, i miał normalne dzieciństwo. Nie tak, jak on – zabawka, która przechodziła wiecznie z rąk do rąk. Ben uważał, że nikomu nigdy nie zależało na nim. Wszyscy pragnęli jedynie wykorzystać ogromną Moc, która w nim drzemała. Czy to jego własna matka, czy też Snoke. Jedyna różnica między nimi polegała wyłącznie na tym, że matka pragnęła uczynić z niego maszynkę do zabijania w służbie Nowej Republiki, a Snoke – w służbie Najwyższego Porządku. Nie dopuści więc, aby Jacena spotkało to samo. Dlatego właśnie najlepiej trzymać go z dala od historii o Jedi oraz Mocy. Ben nie wyobrażał sobie, że jego jedyny syn mógłby go opuścić, aby podążyć ścieżką słynnego Luke'a Skywalkera oraz tych, którzy byli przed nim. Bo Jedi potrafili tylko jedno – wykorzystywali, a później porzucali, lub pragnęli zniszczyć to, co przestało im już odpowiadać. Jak Luke. Jak Rey...

Rey...

Ben skrzywił się na wspomnienie byłej uczennicy swego wuja. Była ona pierwszą kobietą, na której naprawdę mu zależało. Znalazła się w centrum jego świata, gdy ich ścieżki splotły się po raz pierwszy. To ona przetarła szlak prowadzący do jego serca, dzięki czemu uświadomiła Benowi, że w ogóle je posiada. Ben... Kochał ją. Sądził, że Rey odwzajemnia jego uczucia, ale, jak się później okazało, wcale tak nie było. Gdy zostawiła go z niemowlęciem, Solo był przekonany, że Ruch Oporu w jakiś sposób po prostu uczynił z niej przynętę na niego. Podstawili mu Rey, aby go uwiodła i przeciągnęła na ich stronę. A on dał się nabrać. Rey bowiem oświadczyła mu wprost, że wcale go nie kocha, że tak jej się tylko wydawało. Zostawiła Jacena, aby wychowywał się bez matki, i odeszła, pełnić rolę obrończyni galaktyki. Kiedy jednak pierwszy gniew minął, Ben wreszcie przestał mieć do niej pretensje. Doszedł także do wniosku, że jego matkę można było oskarżyć o wiele rzeczy, ale nigdy nie posunęłaby się ona do podsunięcia mu kobiety, która miałaby owinąć go sobie wokół palca i grać nim wedle własnego uznania. Nie, do czegoś takiego Leia by się nie zniżyła. To nie byłoby w jej stylu. Poza tym, Rey nie miała powodu, by kłamać. Może rzeczywiście wydawało jej się, że czuje coś do Bena, bo tak bardzo sama potrzebowała czułości oraz poczucia, że ktoś wreszcie się nią zaopiekuje? Wybrała jednak drogę Jedi. Ben nie potrafił zrozumieć, co nadal było z nim nie tak, dlaczego jednak Rey go nie chciała, lecz pewnego dnia przyszło mu do głowy, że może wcale nie o to chodziło. Może wszystko było z nim w porządku, ale potrzebował po prostu kogoś innego, kto odkryje w nim nie tylko potwora, ale także człowieka? Rey była świadkiem, jak zabijał swego ojca. I choć powtarzała mu, że nie jest jeszcze stracony, że nadal ma szansę na odkupienie, w jakiś sposób wiedział, że za każdym razem, gdy spoglądała na niego, widziała scenę z bazy Starkiller, gdy przebił klingą miecza świetlnego pierś Hana Solo. Nie potrafiła wyzbyć się myśli, że musi być przy nim ostrożna, ponieważ nigdy nie wiadomo, do czego byłby zdolny, gdyby w jakiś sposób wyprowadziła go z równowagi. Po latach Ben wiedział już, że gdyby ktoś go zdenerwował, nie zrobiłby niczego. Czasy Kylo Rena dawno już minęły. Teraz wolał raczej uciec, niż wdać się w konfrontację. A później spić się, najlepiej do nieprzytomności, aby o wszystkim zapomnieć...

Star Wars - OdwetWhere stories live. Discover now