Rozdział 3

25 2 1
                                    

Nie wiem, dokąd się udać. Z początku mam zamiar wrócić do szkoły Staję nawet przed bramą. Wiem, że w tej chwili trwa matematyka. Lubię matme. Moja stopa zastyga na linii oddzielającej teren szkoły od świata zewnętrznego. Dam sobie radę? Chcę tam wejść? Wtedy mój wzrok pada na miejsce , w którym musiałam klęczeć. Dopadają mnie myśli o tym, co się stało, i niespodziewanie nie mogę oddychać. Uspokajam się, potem odwracam się i odchodzę. Nie jestem w stanie tam dziś wejść. Całe moje ciało protestuje.

Więc gdzie, u licha, mam się udać? Najpierw idę do biblioteki. Na szczęście to niedaleko. Spędzam kilka godzin w czytelni, gdzie piszę zadanie domowe z historii oraz czytam Wichrowe Wzgórza. Znudzona wychodzę i ruszam w stronę parku. Tam przynajmniej jest cicho. Siadam na ławce przed palcem zabaw. Wyciągam telefon i zaczynał przeglądać internet. W czasie tej czynności zobaczyłam ogłoszenie z przepowiedniami wróżki. Wchodzę w zakładkę i umawiam się na spotkanie.

Gdy tylko przekraczam próg rudery, która ma być salonem wróżbiarskim, od razu wiem, że to kiepski pomysł. Zatrzymuje się w wąskim korytarzu rudery, zastanawiając się, po jaką cholerę ja tu przyszłam. Może po prostu chcę oszukać przeznaczenie pokazać, że nie istnieje coś takiego jak czary. Dłużej się nad tym nie zastanawiam, tylko przesuwam wzrokiem po nędznym korytarzu. Ściany są obklejone ciemnoczerwoną tapetą w romby, która odłazi w kątach przy suficie i podłodze.  Z sufitu zwisa goła żarówka. Na końcu korytarza widzę niby-drzwi zrobione z koralików. 

To miejsce nie ma w sobie za grosz uroku. Jest po prostu obskurne w taki sposób, że ma się ochotę odwrócić na pięcie, jak najszybciej stąd wyjść i wymazać z pamięci drażniący zapach stęchlizny. Czuję zimny powiew powietrza na karku. Mam wrażenie, że włosy na głowie stają mi dęba, a przez ciało przeskakują iskry. To zbyt niepokojące uczucie. Instynkt w mgnieniu oka podsuwa mi dwie opcje do wyboru - zerwać się do ucieczki albo odwrócić się i spojrzeć temu czemuś w twarz. Wybieram drugą możliwość.

Odwracam się na pięcie. Przede mną stoi dziewczyna, na oko metr pięćdziesiąt siedem, średniej długości kasztanowe włosy, szczupła, Piękna. Ubrana w prostą białą koszulkę i sprane dżinsy. Nie wyglądają na drogie, więc nowo przybyła nie należy raczej do elity. Wracam spojrzeniem do jej twarzy, dziwnie znajomej. Usta wygięte na kształt uśmiechu; widzę go też w jej brązowych tęczówka. Chociaż dziewczyna tak naprawdę się nie uśmiecha. Analizuję to wszystko chłodnym wzrokiem, nie dając po sobie poznać, jak bardzo jej wejście wytrąciło mnie z równowagi. Mam wrażenie, jakbym skądś ją znała. Ewentualna opcja - chodzi do mojej szkoły, może mój mózg całkowicie bezwiednie zarejestrował jej twarz na szkolnym korytarzu. Nie ma innej możliwości, nie chodzę w żadne miejsca, gdzie bywają takie dziewczyny jak ona.

- Na którą? - pyta dziewczyna tak po prostu, bez żadnych ceregieli, sztucznej otoczki życzliwości dla obcych ludzi.

- Dziewiętnastą - odpowiadam, wypuszczając bardzo wolno powietrze z płuc. Kiwa głową.

- Ja na osiemnastą trzydzieści. Chyba jestem przed tobą - mówi. Jestem za wcześnie. Straciłam rachubę czasu, myślałam, że jest już dużo później.

- Zmierzasz stać tak w progu, blokując wejście? - pyta, widząc mój brak zainteresowania rozmową.

- Nie. Dopiero weszłam.

Dziewczyna zauważa moje analizujące spojrzenie i jej twarz pokrywa się rumieńcem. Dziwna cecha, która mi do niej nie pasuje. Wygląda bardziej na taką, co kocha być w centrum uwagi. Dziewczyna wyciąga rękę przed siebie, gestem pokazując zasłonę z koralików, do której jestem tyłem.

- Możemy przejść do poczekalni? - Przechodzę jak najszybciej do drugiego pomieszczenia. Poczekalnia jest w zdecydowanie lepszym stanie.

- Usiądziemy? - pyta dziewczyna. Jej ton nie jest wcale wrogi, wydaje się niemal przyjazny. Nie czekając na moją odpowiedz, siada na ławeczce, wyciągając nogi przed siebie. Dopiero potem podnosi wzrok i patrzy mi prosto w oczy, a jej spojrzenie niemal przeszywa mnie na wylot. Lekko się uśmiecha.

- Zawsze jesteś taka milcząca? - odzywa się ponownie dziewczyna. Posyłam jej chłodne spojrzenie, jednak ona nie odwraca wzroku, co też jest zaskakujące.

-Dziwnie tu pachnie - mówię. Mój głos brzmi spokojnie. Kiwa głową w stronę ściany na prawo ode mnie.

- To pewnie przez te świeczki.

Faktycznie. Na stoliku przy ścianie pozapalano aromatyczne świeczki, które drażnią mój nos i szczypią w oczy. Nie pytam o pozwolenie, tylko gaszę je, jedną po drugiej. Następnie wracam do dziewczyny i siadam obok niej na ławce. Ma skrzyżowane ręce i wzrok utkwiony w suficie.

- Masz jakiś problem? - Pytam, zanim zdążę ugryźć się w język. Nagle mam przemożną ochotę, żeby ją przytulić. Skąd się wzięło? Dziwne...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra na dziś będą tylko trzy rozdziały. Kolejne będą się pojawiać jak będzie mi się chciało I będę wiedziała że ktoś to pisze. Ale od razu pisze wam że czasami mogę nic nie pisać przez długo, ale to nie znaczy że zapominam o tym.

You Are My LightWhere stories live. Discover now