Mężczyzna usiadł na ciepłym jeszcze piasku, z butelką w dłoni. Pociągnął spory łyk alkoholu i skrzywił się. Brandy była mocna. Paliła jego przełyk żywym ogniem. Lecz już po chwili po całym ciele Bena rozeszło się przyjemne ciepło. Spojrzał na spokojne wody oceanu, w których odbijało się światło księżyca oraz gwiazd, rozmyślając o Maylin. Uderzyła go. A on wciąż nie mógł uwierzyć, że naprawdę to zrobiła. Był na nią tak wściekły, że przez moment zastanawiał się, czy rzeczywiście ją kocha, czy może tak mu się tylko wydaje? Może on wcale nie szukał dla siebie żadnej kobiety po odejściu Rey, a wyłącznie niani dla Jacena, i kiedy Maylin pojawiła się w jego życiu, po prostu skorzystał z okazji? Nie, wiedział, że to bzdura. Gdyby nie kochał tej kobiety, w żaden sposób nie obeszłyby go ani jej słowa, ani to, co zrobiła. Wściekał się na nią właśnie tym bardziej dlatego, że ją kochał, i wcale nie chciał, aby się kłócili. Pragnął, aby ich życie wyglądało jak te urocze sielanki, przedstawiane w holofilmach. Nieco nudnawe, ale spokojne i pełne miłości. Przeżył już u jej boku sześć lat i nie chciał, aby kiedykolwiek go opuściła. Zagalopował się i Maylin miała rację, dając mu w twarz. Nie powinien był podkreślać, że Jacen jest jego synem. Jacen był ich synem, i nic już tego nie zmieni. W końcu, rodzina to coś więcej, niż tylko więzy krwi. Maylin starała się jak mogła, by być jak najlepszą matką dla Jacena. A to, że nie rozumiała Mocy, nie było jej winą. Nie została obdarzona wrażliwością na nią, więc nie mogła poznać tej dziwnej siły tak dokładnie, jak on. Dlatego Ben postanowił, że rankiem porozmawia z nią raz jeszcze. Spokojnie wytłumaczy jej, jakie zagrożenia niesie za sobą posługiwanie się Mocą i dlaczego Jacen powinien unikać używania jej. Oczywiście, że Moc na zawsze pozostanie częścią ich syna i łatwiej będzie on odczytywał uczucia innych, czy wyczuwał nadciągające niebezpieczeństwo, lecz nie musiał do tego uczyć się sztuczek Jedi. Maylin musi to zrozumieć. Dlaczego sądziła, że Ben działałby na szkodę własnego dziecka? Przecież wszystko, co robił, robił wyłącznie dla dobra Jacena, z myślą o nim. Oczywiście, matka Bena powtarzała to samo, ale tym razem było inaczej. Solo przeszedł przez piekło i był gotów uczynić wszystko, aby oszczędzić tego Jacenowi.

Alkohol coraz szybciej znikał z butelki, gdy Ben zapijał swoje smutki oraz problemy. Kiedy w końcu zabrakło brandy, mężczyzna ze złością cisnął pustą już butelkę do oceanu. Coś chlupnęło, ale decydowanie bliżej, niż się spodziewał. Niezadowolony, wymamrotał pod nosem przekleństwo i podniósł się. Zakręciło mu się w głowie, ale zdołał jakoś utrzymać równowagę. Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku domu. Nogi plątały mu się niebezpiecznie, więc gdy zdołał wreszcie dotrzeć na miejsce i zatrzymał się w korytarzu, była to dla niego prawdziwa ulga. Usiłował zdjąć buty, robiąc przy tym jak najmniej hałasu, aby nie obudzić Maylin ani Jacena, ale ściany, a nawet podłoga wyczyniały dzikie harce przed jego oczami. Spróbował podeprzeć się o stojącą w korytarzu szafkę, ale mebel nie wytrzymał ciężaru jego ciała. Jedna z drewnianych nóg złamała się, i Ben wraz z szafką runął na podłogę. Zaklął paskudnie, a wtedy drzwi do sypialni rozsunęły się i ze środka wyszła Maylin. Miała na sobie tylko krótką koszulę nocną. Splotła ramiona na piersi, spoglądając na męża spod zmarszczonych brwi. Ze swojej pozycji na podłodze, Ben miał doskonały widok na jej długie, smukłe nogi, co sprawiło, że zapałał ku niej nagle ogromnym pożądaniem.

— Maylin... — wybełkotał. Uśmiechnął się szeroko, usiłując wstać. — Jak pięknie wyglądasz...

Kobieta prychnęła. Zbliżyła się do niego i wtedy Ben zauważył, że jej twarz była zaczerwieniona, jakby bardzo długo, nieprzerwanie płakała. Włosy Maylin były w nieładzie. Wygładziła je dłonią i przyklęknęła przy Benie.

— Gdzie byłeś? — spytała. — Martwiłam się...

— Na spacerze... — wymamrotał.

— Na spacerze... — mruknęła Maylin.

Ben nadal szczerzył zęby w szerokim uśmiechu, kompletnie pijany. Pokręciła głową i zarzuciła sobie jego ramię na szyję, pomagając mu wstać. Nachylił się ku niej, jak gdyby usiłował ją pocałować i bełkotał coś o tym, jak jest piękna, i o łóżku, ale puszczała jego słowa mimo uszu. Starała się jakoś doprowadzić go do sypialni, czyniąc przy tym jak najmniej hałasu. Gdy w końcu drzwi rozsunęły się przed nimi, Maylin bezceremonialnie pchnęła męża na łóżko. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy zaczęła ściągać z niego ubranie. Ze złością pomyślała, że gdyby choć trochę chciał współpracować, przyszłoby jej to zdecydowanie łatwiej. Raz jeszcze pchnęła go na łóżko, gdy wyciągnął ramiona, niezdarnie chwytając ją w pasie. Zastanowiła się przelotnie, czy nie spędzić tej nocy na kanapie w salonie, tak okropnie Ben cuchnął alkoholem, ale stwierdziła, że to bez sensu. Ben pragnął okazywać jej teraz, jak bardzo ją kocha, więc łaziłby za nią po całym domu, nie dając jej spokoju, i w ogóle nie zmrużyłaby oka. Zgasiła więc światło i wróciła do łóżka, zwijając się w kłębek na swojej połowie. Po chwili Ben przekręcił się na bok, przygniatając ją swym ramieniem. Jęknęła, ponieważ jej mąż najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, jak jest ciężki. Zepchnęła z siebie jego ramię, ale wtedy Ben mruknął coś niezadowolony, raz jeszcze otoczył ją ramieniem i przycisnął do siebie z całych sił. Tak mocno, iż niemal wybił jej powietrze z płuc. Maylin jęknęła i chciała się od niego odsunąć, ale mężczyzna trzymał ją mocno i nie zamierzał puścić. Wreszcie więc poddała się i z Benem chrapiącym jej niemal prosto do ucha, nareszcie zapadła w sen.

Star Wars - OdwetWhere stories live. Discover now