Rozdział 17. Sam & Victor.

Start from the beginning
                                    

— Olivier w ogóle żyje? Czy jego zwłoki zakopaliście w ogródku?

— W bagażniku go trzymamy — dociął Sam.

— Że co takiego?

— On tylko żartuje. — Czarnowłosy pokręcił głową. — Nie bierz jego słów zbyt poważnie, czasem gada jak potłuczony.

— Jesteście niemożliwi — parsknęłam, wypuszczając stłumione powietrze.

— Auć, nie tak mocno — syknął Sam.

— To Cię boli? A jak okładaliście się nawzajem pięściami to pewnie nie narzekałeś — zaśmiałam się odrywając przekrwiony wacik. 

— To wszystko w Twojej obronie Ellen, a Ty jeszcze narzekasz — westchnął, odciągając głowę do tyłu i opierając ją o ścianę.

— Nie chciałam tego. Prosiłam Jeffa, aby odpuścił — syknęłam, zalepiając wargę plastrem.

— Też bym nie odpuścił, gdybym miał tak piękną siostrę. — Na moich policzkach pojawiło się rumieńce, które starałam się ukryć odwracając się tyłem do chłopaka.

— Gotowe — stwierdziłam, odkładając nożyczki na półkę. — Mam nadzieję, że to Cię czegoś nauczyło. 

— Jeśli będzie trzeba zrobię to drugi raz. — Sam puścił mi oczko i wyszedł z pomieszczenia, znikając w ciemnym korytarzu.

— Wpadłaś mu w oko — rzucił Victor, z takim spokojem w głosie jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. Poczułam jak moje policzki płoną żywym ogniem.

— C-co? — wydukałam mało inteligentnie. — Co to ma...

— Dobry z niego chłopak, na pewno lepszy od tego całego Oliviera. Narazie, Ellen. — Posłał mi ciepłe spojrzenie i ruszył w stronę korytarza, gdzie najpewniej siedziała reszta.

Kiedy chłopcy wyszli, cała łazienka wyglądała jak po rzeźni. Rozmazane ślady krwi, pobrudzona umywalka i kilkanaście pogniecionych chusteczek walających się po podłodze. Zabrałam się za doprowadzanie tego miejsca do odpowiedniego stanu, przecierając wszystko dokładnie ściereczką. Schowałam niewykorzystane opatrunki do apteczki i umyłam dokładnie dłonie w ciepłej wodzie. W pewnej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi i szybkim krokiem ruszyłam w stronę korytarza.

— Hazal? — Zdziwiłam się na widok przyjaciółki. — Co Ty tutaj robisz?

— Byłyśmy umówione — stwierdziła wchodząc do środka. — Zapomniałaś?

— Rzeczywiście. Daj mi chwile, muszę się ubrać.

— Wszystko w porządku? — Wskazała na moją pobrudzoną koszulkę.

— Nie nie, to sprawka Jeffa i Sama. — Przewróciłam oczami. — Byli u Oliviera i dość skrupulatnie wyjaśnili z nim wczorajszą sprawę.

— Bili się? 

— I to jeszcze jak. Jeff chodzi jak połamany.

— Dobrze zrobił Ellen, należało mu się.

— Sama nie wiem.

— Swoją drogą, kim jest Sam? — Zaciekawiła się, zdejmując kurtkę.

— Jakiś kupel Jeffa. Przyszedł razem z Victorem. — Pociągnęłam dziewczynę za rękę w kierunku schodów. — Wcześniej ich nie znałam.

Weszłyśmy do mojej sypialni, a ja zamknęłam drzwi na klucz na wypadek, gdyby któryś z chłopaków czegoś ode mnie potrzebował. Ściągnęłam koszulkę i otworzyłam szafę, z której wyciągnęłam świeżą i dobrałam do niej kraciastą spódniczkę. Przebrałam się w czyste rzeczy, rozczesałam poplątane włosy szczotką i poprawiłam usta przezroczystym błyszczykiem.

Forgive Me!Where stories live. Discover now