— Olivier w ogóle żyje? Czy jego zwłoki zakopaliście w ogródku?
— W bagażniku go trzymamy — dociął Sam.
— Że co takiego?
— On tylko żartuje. — Czarnowłosy pokręcił głową. — Nie bierz jego słów zbyt poważnie, czasem gada jak potłuczony.
— Jesteście niemożliwi — parsknęłam, wypuszczając stłumione powietrze.
— Auć, nie tak mocno — syknął Sam.
— To Cię boli? A jak okładaliście się nawzajem pięściami to pewnie nie narzekałeś — zaśmiałam się odrywając przekrwiony wacik.
— To wszystko w Twojej obronie Ellen, a Ty jeszcze narzekasz — westchnął, odciągając głowę do tyłu i opierając ją o ścianę.
— Nie chciałam tego. Prosiłam Jeffa, aby odpuścił — syknęłam, zalepiając wargę plastrem.
— Też bym nie odpuścił, gdybym miał tak piękną siostrę. — Na moich policzkach pojawiło się rumieńce, które starałam się ukryć odwracając się tyłem do chłopaka.
— Gotowe — stwierdziłam, odkładając nożyczki na półkę. — Mam nadzieję, że to Cię czegoś nauczyło.
— Jeśli będzie trzeba zrobię to drugi raz. — Sam puścił mi oczko i wyszedł z pomieszczenia, znikając w ciemnym korytarzu.
— Wpadłaś mu w oko — rzucił Victor, z takim spokojem w głosie jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. Poczułam jak moje policzki płoną żywym ogniem.
— C-co? — wydukałam mało inteligentnie. — Co to ma...
— Dobry z niego chłopak, na pewno lepszy od tego całego Oliviera. Narazie, Ellen. — Posłał mi ciepłe spojrzenie i ruszył w stronę korytarza, gdzie najpewniej siedziała reszta.
Kiedy chłopcy wyszli, cała łazienka wyglądała jak po rzeźni. Rozmazane ślady krwi, pobrudzona umywalka i kilkanaście pogniecionych chusteczek walających się po podłodze. Zabrałam się za doprowadzanie tego miejsca do odpowiedniego stanu, przecierając wszystko dokładnie ściereczką. Schowałam niewykorzystane opatrunki do apteczki i umyłam dokładnie dłonie w ciepłej wodzie. W pewnej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi i szybkim krokiem ruszyłam w stronę korytarza.
— Hazal? — Zdziwiłam się na widok przyjaciółki. — Co Ty tutaj robisz?
— Byłyśmy umówione — stwierdziła wchodząc do środka. — Zapomniałaś?
— Rzeczywiście. Daj mi chwile, muszę się ubrać.
— Wszystko w porządku? — Wskazała na moją pobrudzoną koszulkę.
— Nie nie, to sprawka Jeffa i Sama. — Przewróciłam oczami. — Byli u Oliviera i dość skrupulatnie wyjaśnili z nim wczorajszą sprawę.
— Bili się?
— I to jeszcze jak. Jeff chodzi jak połamany.
— Dobrze zrobił Ellen, należało mu się.
— Sama nie wiem.
— Swoją drogą, kim jest Sam? — Zaciekawiła się, zdejmując kurtkę.
— Jakiś kupel Jeffa. Przyszedł razem z Victorem. — Pociągnęłam dziewczynę za rękę w kierunku schodów. — Wcześniej ich nie znałam.
Weszłyśmy do mojej sypialni, a ja zamknęłam drzwi na klucz na wypadek, gdyby któryś z chłopaków czegoś ode mnie potrzebował. Ściągnęłam koszulkę i otworzyłam szafę, z której wyciągnęłam świeżą i dobrałam do niej kraciastą spódniczkę. Przebrałam się w czyste rzeczy, rozczesałam poplątane włosy szczotką i poprawiłam usta przezroczystym błyszczykiem.
YOU ARE READING
Forgive Me!
Romance- Kocham Cię - szepnął czule, a jego dłonie powędrowały na moją talię. - Żartujesz sobie? - Pokręciłam głową. - Nie rozumiem, o co Ci chodzi? - Ty nie kochasz nikogo Lucas, nikogo oprócz samego siebie. Złamane obietnice i uporczywy prześladowca, to...
Rozdział 17. Sam & Victor.
Start from the beginning