I

12.1K 519 302
                                    

Czy wy też znacie to uczucie?

Kiedy śpicie sobie słodko, śnią wam się piękne rzeczy które chcielibyście aby były rzeczywistością, a tu nagle BOOM! I nad głową piszczy wam budzik, który wyrywa was z tego pięknego świata w którym wszystko wam można.

Tak właśnie zaczął się mój poniedziałkowy ranek.

Niezgrabnie zacząłem błądzić ręką po stoliku nocnym szukając telefonu. Gdy po dłuższej chwili udało mi się wyłączyć wkurzającą muzyczke, schowałem twarz w miękką poduszke i jękłem. Miałem nadzieję na trochę spokoju, lecz z dołu usłyszałem krzyk cioci May oznajmujący śniadanie.

Wstałem i spojrzałem na podłogę. Było tam pełno... Wszystkiego. Narzędzia, ubrania, książki, kserówki a nawet części od telefonów, głośników i innych sprzętów które znalazłem na śmietniku. Tsa... Na śmietniku. Nawet nie wiecie jakie ludzie skarby wyrzucają. Z większości części jakie znalazłem zrobiłem coś użytecznego. Niektóre służą mi do wynalazków, niektóre do naprawiania starych rzeczy. Na przykład toster. Naprawiłem go jakiś czas temu i co? Działa. I to lepiej niż wcześniej.

- Peter! Ile można czekać? Rusz się! Zaraz spóźnisz się do szkoły. - usłyszałem głos cioci dobiegający z dołu.

- Już idę ciociu! Nie denerwuj się!

Jak powiedziałem tak też zrobiłem. Zszedłem na dół już ubrany poprawiając włosy i usiadłem przy stole. Biorąc kanapke.

- I jak ci się spało? - zapytała ciocia siedząc na przeciwko mnie.
- Dobrze. I mogło tak zostać. Nie skarżył bym się.
- Ty, to powinieneś wstawać jeszcze szybciej bo i tak często gęsto się nie wyrabiasz. - skwitowała mnie ciocia pijąc kawę. - Masz pięć minut do wyjścia - dodała odstawiając kubek z napojem.

Spojrzałem na zegar i omal nie zadławiłem się kęsem chleba. Zerwałem się z krzesła i pobiegłem na górę kończąc kanapkę w biegu. Szybko umyłem zęby, zgarnąłem plecak i wybiegłem rzucając krótkie "cześć!" do cioci która widocznie miała ze mnie ubaw. Obrałem kierunek szkoły i po 10 minutach byłem na miejscu. Oczywiście spóźniony...

***

Gdy po nudnej lekcji gegry wyszedłem z sali na korytarzu mignął mi podejrzany cień. Ciekawość zmusila mnie abym tam poszedł. Skradajac się do łazienek musiałem wyglądać komiczne, ale coś mi mówiło że będzie to opłacalne dla mnie.

Gdy byłem już pod drzwiami usłyszałem skrawki rozmowy dwójki ludzi. Z tego co usłyszałem wynikało że byli to handlarze narkotykami. U nas roi się od nich i mimo moich i działań policji, ich nie ubywa. Odeszłem kawałek gdy usłyszeli że wychodzą. Wtopiłem się w tłum uczniów, a gdy tylko ci wyszli ze szkoły, niepostrzeżenie ruszyłem za nimi.

W jednej z uliczek ubrałem szybko strój i przyczepiłem plecak siecią do sciany. Wbiegłem na dach i śledziłem ich tak długo aż nie weszli do pewnej ciemnej i dłuższej uliczki. Zawiadomiłem policję i nadzorowałem ich spotkanie czekając na policje aby nie doszło do żadnego nieszczęścia.

- Masz to co chciałem? - zapytał mężczyzna w czarnej kurtce.
- Wiesz jak ciężko było mi to dostać? - odpowiedział drugi podając mu saszetke z białą zawartością.
- Tak jak się umawialiśmy.

Mężczyzna sięgnął do kieszeni ale zamiast należnej zapłaty wyjął broń.

Zanim zdążył strzelić jego ręką była unieruchomiona przez moją sieć przy ścianie. Broń upadła. Zeskoczyłem z dachu i powaliłem drugiego zabierając mu towar. W tym momencie przypomniało mi się że mam konkurs matematyczny. Przykleiłem obu do sciany i zostawiłem notkę policji. Wróciłem pospiesznie do szkoły i ponownie spóźniony poszedłem na konkurs.

~~~~

Hey! Pierwsze moje opowiadanie z marvela. Pierwsze i nie ostatnie! Tak, prawdopodobnie, teraz już na serio, wrócę do pisania opowiadań. Kto się cieszy? _ zgłosić się w komentarzu. Zostawiajcie swoje opinie i oceny, a ja lecę pisać kolejny rozdział. Bay ~~

I Try To... [TonyXPeter] Where stories live. Discover now