25. Trough Mike's eyes

1.6K 86 21
                                    

Stuk. Stuk. Stuk. Gwałtownie wzdrygnąłem się i przebudziłem. Przetarłszy oczy, szybko znalazłem źródło dźwięku, które wyrwało mnie z niespokojnej drzemki. Średniej wielkości sowa, Adema, o czarnych jak węgiel oczach i srebrnawym upierzeniu, niecierpliwie uderzała dziobem w stolik, przy którym siedziałem.

- Już kończę i możesz lecieć, spokojnie! – wychrypiałem. – ech, to już nawet chwili spokoju nie można mieć... - Spojrzałem na leżący na stoliku zapisany kawałek pergaminu. Dolny róg był mocno zagięty, musiałem przypadkowo zagiąć go łokciem, gdy przysnąłem. Westchnąłem cicho i jeszcze raz przeczytałem treść listu.

Kochana P.!

Wybacz, że piszę do Ciebie dopiero teraz, ale Zakon uważa, że ze względów bezpieczeństwa powinniśmy wysyłać maksymalnie jedną sowę tygodniowo. Mamy nie zwracać na siebie zbyt wiele uwagi. Choć z drugiej strony Zakonowi bardzo zależało, żeby Hogwart miał zapewnioną jak najlepszą ochronę i oddelegował tu parę dodatkowych osób. Szef nalegał na to zwłaszcza dzisiaj, bo znów opuszcza zamek. Dziś wreszcie z nim rozmawiałem. Po jego minie widziałem, że tym razem chodzi o coś innego, coś poważniejszego. Ech, tak jakby miało wydarzyć się coś więcej, niż przez ostatnie parę dni. Okrutna nuda! Po prostu co kilka godzin wychodzę z Trzech Mioteł i spaceruję po Hogsmeade, mając, rzecz jasna, oczy szeroko otwarte. Tylko że tu nic się nie dzieje. Można by pomyśleć, że gdy Sama-Wiesz-Kto powrócił, będziemy mieli pełne ręce roboty... Tutaj na pewno tak nie jest. Rzadko kiedy wzywają nas do Hogwartu, a i cała wioska już mi się przejadła. Czasem tylko zamienię parę zdań z Tonks, choć to też słaba rozrywka. Dziewczyna jest chyba w kiepskiej formie, ale cały czas przekonuje mnie, że wszystko u niej gra. No a poza tym, to niewiele mówi. Z resztą członków nie mam za bardzo kontaktu, bo patrolują inne okolice zamku. No, ale nie chcę już za wiele marudzić, przynajmniej wszyscy są cali i zdrowi.

Mam oczywiście nadzieję, że u Ciebie też wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Całuję

Mike

- W sumie to list jest już skończony, więc już zaraz cię wypuszczę – powiedziałem do swojej sowy, na co zahukała cicho. Dopisałem tylko postscriptum, szybko maczając pióro w atramencie: „Odpisz jak najszybciej, albo umrę z nudów”.

Odwróciłem się, chcąc znaleźć kawałek sznurka i przywiązać list do nóźki sowy. Dogasający już ogarek świecy rzucał delikatne światło na pokój. Było to małe, ale przyjemne pomieszczenie. Tuż przy drzwiach stała pojemna, drewniana szafa, w której mogłoby się zmieścić kilka osób, a obok drzwi do łazienki oraz pusty kominek.  Na przeciwko rozciągało się jednoosobowe łóżko (całkiem wygodne), a przy nim znajdowała się szafka nocna, obecnie wypełniona masą papierków po słodyczach i paroma ostatnimi wydaniami Proroka Codziennego. Pokój kończył się na ładnym, kwadratowym oknie z szerokim parapetem, pod którym stało duże biurko. Wstałem i przeciągnąłem się, przy okazji mocno ziewając. Przypomniałem sobie, że nie potrzebuję żadnego sznurka, bo przecież mam różdzkę (chyba nadal nie do końca się dobudziłem) i podszedłem do łóżka, żeby wyplątać ją ze zmiętej pościeli. Wracając do biurka, kopnąłem przypadkowo jedną z walających się po podłodze butelek po kremowym piwie, która wtoczyła się z brzękiem pod łóżko.

- Cholera, przydałoby się tu posprzątać – mruknąłem do siebie. Machnąłem krótko różdżką, a pergamin zwinął się i przytwierdził ciasno do nóżki Ademy. Otworzyłem okno, a sowa zahuczała na pożegnanie i wyleciała w ciemną noc. Gdy już chciałem zamknąć je z powrotem, zobaczyłem coś, co sprawiło, że natychmiast oprzytomniałem w stu procentach. W bezchmurne, niemal czarne niebo, prosto z Wieży Astronomicznej Hogwartu, wystrzeliła ogromna czaszka, wypluwająca równie wielkiego węża. Mroczny Znak... Maya na pewno jest w zamku! Błyskawicznie włożyłem buty, zarzuciłem na siebie skórzaną kurtkę i wybiegłem ze swojego pokoju w Trzech Miotłach, pędząc w stronę Hogwartu.

Darker // with Draco MalfoyOnde histórias criam vida. Descubra agora